Drogi

1 komentarz

Czytając wpisy na blogu dotykające problemu dróg (a właściwie ich braku) w Sudanie Południowym pewnie zastanawialiście się, jak to może być, że nie da się przetransportować np. jedzenia drogą lądową, albo że we wpisach mocno zaakcentowane są pory roku. Co prawda w okolicach stolicy sytuacja wygląda całkiem nieźle, bo główne drogi są wyrównane i ulepszone murramem, a do granicy z Ugandą biegnie nawet pierwsza w kraju droga asfaltowa, jednak im dalej od Dżuby tym sytuacja wygląda gorzej.  Obszar wielkości około jednej-trzeciej powierzchni Polski to jedne z największych obszarów bagiennych na świecie – Sudd, a poza nim warunki do jazdy i tak potrafią być bardzo trudne. W porze deszczowej to raczej Camel Trophy.

Filmik oraz artykuł z Al-Jazeerana temat podróży lądem przez Demokratyczną Republikę Konga myślę, że nieźle obrazuje, jak taka przeprawa może wyglądać. Myślę, że w Sudanie Południowym potrafi być podobnie. Zobaczcie sami (link).

Porozumienie z SSDM/A

1 komentarz

A propos dwóch ostatnich wpisów na blogu komentujących artykuły z polskiej prasy wspominających o rebeliach i innych problemach przeradzających się w wojnę domową.

W dzisiejszej gazecie pojawiła się informacja, jakoby Dżuba podpisała porozumienie z rebeliantami z SSDM/A  (South Sudan Democratic Movement/Army). Grupa ta uważana była za najgroźniejszą ze wszystkich grup rebelianckich w Sudanie Południowym, zaś jej przywódcy twierdzili, że walczy z korupcją , trybalizmem i niedemokratycznymi praktykami rządzących z Dżuby. Areną jej działań był przede wszystkim stan Jonglei i Górny Nil (Upper Nile), zaś jej liderem George Athor (Deng Dut), który pod koniec 2011 roku zginął w dziwnych okolicznościach w Centralnej Ekwatorii. Chartum wypiera się oskarżeń o zbrojenie rebeliantów SSDA, zaś Kampala maczania palców w tajemniczym zabóstwie Athora. Porozumienie podpisano na trzy dni przed rozpoczęciem akcji rozzbrojeniowej Jonglei. Ostatnio rząd uchwalił także specjalną tymczasową konstytucję dla stanu Jonglei.

W ubiegłym roku udało się także zdemobilizować część oddziałów rebelianckich wiernych: dowódcy Gatluk Gai oraz Peter Gadet (SSLA – South Sudan Liberation Army) w stanie Unity/Górny Nil.

  •  Aktualizacja z 1/03/2012. John Olony uważający się za przywódcę SSDM kategorycznie zdementował, jakoby jego ugrupowanie podpisało jakiekolwiek porozumienie z kimkolwiek. Twierdzi on, że Peter Kuol Chol Awan, który podpisał porozumienie z SPLA, zrezygnował z przywódctwa w SSDM ze względów zdrowotnych. Wskazuje to na rozłam w ugrupowaniu. Kim jest John Olony? Hm, w poprzednich latach pojawiała się postać tajemniczego kapitana Johnsona Olony dowodzącego rebelią w stanie Nil Górny (Upper Nile), na ziemiach Szylluków i związanyz ugrupowaniem SPLA-DC. Czy John Olony i Johnson Olony to ta sama osoba?

Koniec głodu w Somalii – kolej na Sudan Południowy?

2 Komentarze

Na stronie internetowej Gazety Wyborczej w dniu 23/02/2012 pojawił się artykuł Wojciecha Jagielskiego pt. „Koniec klęski głodu w Somalii. Teraz głoduje Sudan„. Chciałbym odnieść się do części tekstu tyczącej Sudanu Południowego: Klęska głodu grozi najmłodszemu państwu świata, powstałemu w lipcu 2011 r. Sudanowi Południowemu. Walki zwaśnionych ludów o pastwiska i wodopoje, a także polityczne spory o władzę przekształcają się coraz bardziej w wojnę domową, podsycaną przez wrogi Południu Chartum, stolicę Sudanu. Według szacunków ONZ pomocy żywnościowej w Sudanie Południowym potrzebuje już prawie 5 mln ludzi, czyli połowa ludności kraju, a liczba ta stale rośnie.

Fakt faktem ONZ szacuje, że blisko 5 milionów ludzi zagrożonych jest w tym roku głodem, i liczba ta stanowi ponad połowę ludności Sudanu Południowego. W południowosudańskich mediach słyszy się, że liczba ludzi zagrożonych głodem wyniesie od 1/3 do 1/2 społeczeństwa ( w zależności od źródła informacji i nie wiem na czym bazują te szacunki). Jedynym stanem Sudanu Południowego, który produkuje nadwyżkę żywności jest Ekwatoria Zachodnia (Western Equatoria), problem jednak w tm, że nie ma dróg, aby tę nadwyżkę rozdysponować do potrzebujących w innych stanach. Nie wiem jak bardzo przesadzone są szacunki ONZ i NGO’sów (wszak im bardziej dramatyczna liczba, tym większe pieniądze można wyciągnąć od donorów), ale faktem jest, że w Sudanie Południowym jest mnóstwo potrzebujących, a ludzie umierają z głodu. Należałoby w tym miejscu powiedzieć co nieco o przyczynach takiej sytuacji, tym bardziej, że jest ona zupełnie odmienna od tej w Rogu Afryki. W Sudanie Południowym nie chodzi o suszę, ale raczej o sytuację polityczną i wewętrzne konflikty zbrojne. Co prawda pora sucha trwa, ale za parę miesięcy spadną deszcze i ziemia zacznie rodzić, tak jak co roku. Problem w tym, że bardzo kruche mikro-rolnictwo, które odrodziło się po wojnie, nie jest w stanie udźwignąć ciężaru nieszczęść spadających na poszczególne rejony. Graniczące z Północą tereny od maja/września (w zależności od rejonu) przyjmują uchodźców z Sudanu Północnego. W związku z toczącymi się rebeliami w prowincji Południowy Kordofan i Nil Błękitny, nierozwiązanym problemem regionu Abyei oraz kilku pomniejszych granicznych obszarów, na Południu znajduje się jakieś stokilkadziesiąt tysięcy??? (kto wie ile na prawdę?) uchodźców z Północy. Dramatyczną sytuację komplikuje fakt, że granica Północ-Południe od miesięcy pozostaje zamknięta, co sprawia, że cała północ Południa odcięta jest niemal całkowicie od dostaw żywności. Przed secesją zdecydowana większość towarów trafiała tu właśnie z Północy, natomiast obecnie transport żywności z Kenii czy Ugandy ponad tysiąc kilometrów bezdrożami Sudanu Południowego jest raczej mocno ograniczony. Najlepsza sytuacja pod tym względem jest na wschód od Nilu, gdzie w porze suchej można dostarczyć produkty z Etiopii. Zatem niemal całe pogranicze jest w kropce, zarówno lokalni mieszkańcy jak i uchodźcy, granica z Północą zamknięta, a inne korytarze transportu jeszcze nie zdążyły się rozwinąć. 

Z kolei w stanach takich jak Jonglei, Unity, Warrap (na mniejszą skalę także Lakes i Bahr el-Ghazale), w których doszło do zaognienia się konfliktów etnicznych mamy do czynienia z problemem uchodźctwa wewnętrznego IDP (Internally Displaced Person). W obawie przed uzbrojonymi bojówkami ludzie porzucali swoje wioski i uciekali w busz. Ich chaty oraz uprawy zostały zniszczone, co przy braku gotówki oznacza głód, o ile nie dostaną oni wsparcia od rządu czy też organizacji międzynarodowych. Ilu ich jest? Sto-dwieście tysięcy, kto to wie? W odniesieniu do artykułu Jagielskiego istotne jest, że NIE są to ofiary „walk zwaśnionych ludów o pastwiska i wodopoje”. To zbyt duże uproszczenie, które dawniej faktycznie miało miejsce ale na pograniczu Północ-Południe, gdzie arabscy koczownicy w porze suchej zwykli korzystać z pastwisk i wodopojów murzyńskich ludów Południa. W tym roku nie słychać o problemach na tym tle, bo niemal całe pogranicze jest w ogniu walk. Pomimo to niektóre społeczności Południa zezwoliły na tradycyjny wypas na ich terenie, pod warunkiem ograniczenia liczby broni wśród nomadów z Północy. Natomiast w przypadku konfliktów, o których mowa w artykule i które mają miejsce w tym roku, NIE chodzi o pastwiska czy wodopoje. Wszystko to są akcje prowadzone przez uzbrojone młodzieżówki jednej grupy etnicznej w ramach zemsty za krzywdy wyrządzone wcześniej przez inną z grup. Ponieważ te waśnie niejednokrotnie zaczęły się kilkadziesiąt lat temu, powstała z tego samonakręcająca się spirala nienawiści. Kto dziś pamięta jak się to zaczęło? Czy naprawdę tak jak w przypadku konfliktu Lou Nuer i Murle, od dwóch byków zakleszczonych rogami w latach pięćdziesiątych, z których jeden jakoby musiał zginąć? Może, problem w tym, że zemsty nie mają końca, a w związku z ogromną ilością broni na południowosudańskiej prowincji akcje odwetowe koszą coraz większe żniwo. W Jonglei zginęło od początku pory suchej ponad 1200 osób, uprowadzono stokilkadziesiąt tysięcy sztuk bydła, oraz setki kobiet i dzieci. Rozchodzi się właśnie o głęboko zakorzenioną w tradycji wendettę, potrzebę zdobywania bydła na wiano (młodzi nie mają pracy, ale mają broń, stąd najprostsza droga do małżeństwa przez podjazdy po bydło), a przy okazji porywanie kobiet i dzieci. Rząd uchwalił ostatnio tymczasową konstytucję dla stanu Jonglei, organizowane sa pojednawcze spotkania, wkrótce ma zacząć się kolejna akcja rozzbrojeniowa Jonglei itd., ale droga do ostatecznego rozwiązania powyższego problemu wydaje się jeszcze daleka. Tymczasem w związku z sytauacją zagrożonych głodem są setki tysięcy osób. Dodam jeszcze tylko tyle, że problem nie jest nowy i jeśli przegrzebiecie archiwa BBC czy innego serwisu to odkryjecie, że podobne historie działy się rok w rok w Sudanie Południowym w porze suchej.

Na koniec a propos ” polityczne spory o władzę przekształcają się coraz bardziej w wojnę domową, podsycaną przez wrogi Południu Chartum, stolicę Sudanu”. Nowa demokracja z całą pewnością nie jest super-demokratyczna i polityczne spory przybierają tu rozmaite ekstremalne formy, m.in. bunt obrażonych poszkodowanych w postaci rebelii przeciwko władzy w Dżubie. W ubiegłym roku udało się jednak rozbić i rozzbroić kilka najważniejszych ugrupowań rebelianckich (m.in. wyeliminowanie Gerorga Athora). Przejęta broń faktycznie została wyprodukowana na Północy, bądź też, jak np. nowe chińskie repliki AK-47 trafiła w ręce rebeliantów przez Chartum. Nie wydaje mi się jednak, aby sytuacja w tej materii prowadziła do wojny domowej, skoro udało się wyeliminować z gry najważniejszych rebeliantów. Obecnie sytuacja jest o wiele poważniejsza na pograniczu Północy i Południa, czy też na Północy: w Kordofanie Południowym i Nilu Błękitnym, aniżeli na Południu. Niemniej jednak tu też są rejony gdzie działali bądź nadal działają rebelianci, co również wpływa na sytuację żywnościową ludności.

Swoją drogą ciekawe, ile z tych wspomnianych 5 milionów zagrożonych głodem ludzi, jest zakwalifikowanych do tej kategorii dlatego, że nie mają środków, aby zakupić żywność? Sudan Południowy jest prawdopodobnie jednym z najżyźniejszych krajów Afryki i w normalnej sytuacji ludzie nigdy nie powinni cierpieć tu głodu. Zawsze byli samowystarczalni. Gdyby tylko normalność znowu zagościła tu na dłużej…

Bzdury

1 komentarz

W jednym z popularnych serwisów internetowych powieszono niedawno artykuł o Sudanie Południowym (link). Jeśli do tej pory na niego nie trafiliście, to nie kłopoczcie się, bo absolutnie nie warto. Szkoda tylko, że stek oczywistości posklejanych z newsów, wyjałowionych i przetworzonych bez sensu  przez dwudniowego turystę w Dżubie pojawia się w polskich mediach. Szukający przygód turysta-dziennikarz nagle staje się znawcą problemów Sudanu Południowego. Sęk w tym, że fakty przedstawione przez pryzmat Europejczyka, zakłamują tutejszą rzeczywistość. O co chodzi autorowi, gdy pisze o braku infrastruktury turystycznej? Przecież do licha przez prawie ostatnich 50 lat toczyła się tutaj wojna, a pierwszą drogę asfaltową poza miastem zbudowano dopiero w zeszłym roku. To tak jakby się martwić o brak coca-coli w stalinowskiej Polsce. A problem Abyei? Przecież to tylko wierzchołek góry lodowej w trudnych stosunkach Północy i Południa. A może komuś się wydaje, że pstryknięciem palcami można było rozwiązać problem transgranicznej autostrady III Rzeszy przez Pomorze. Terroryści? Wyświechtany slogan, kim są ci terroryści w Sudanie Południowym. LRA, które raczej działa poza granicami kraju w Kongo DR i RŚA, a może grupy rebelianckie „wyrastające jak grzyby po deszczu”? Tak się składa, że w ubiegłym roku udało się rozzbroić i zlikwidować sporo takich bojówek, co wcale nie jest łatwe, jak się pomyśli o braku infrastruktury (nieturystycznej). Problem tarć między grupami etnicznymi? Fakt, eskalacja przemocy w Jonglei była w tym roku większa niż zazwyczaj, ale sam problem nie jest nowy. Rok w rok w porze suchej różne grupy tradycyjnie organizowały podjazdy po bydło, uprowadzały kobiety i dzieci. Jeśli ktoś myśli, że da się ów problem rozwiązać z dnia na dzień, to chyba jest mocno naiwny. Poza tym w Sudanie Południowym nie ma 200 różnych grup etnicznych, gruba przesada!

Dlatego uogólniając irytują mnie współcześni sensacyjni dziennikarze, których artykuły ociekają krwią i wszystko jawi się w czarnych barwach. W okolicach niepodległości wszyscy jak jeden mąż tryskali hurra-optymizmem, aby po pół roku wejść na standardową dziennikarską retorykę. Najmłodszy kraj ocieka krwią, międzyplemienne waśnie, napięta sytuacja z północnym sąsiadem, nieudolny rząd, nie ma prądu, wody, ropy, dróg i jedzenia, itd.! Dziennikarskie mędrki, zastanówcie się przez moment nad waszymi czarnymi wizjami w kontekście tego, co było w południowym Sudanie przed niepodległością? Ile lat Polska odbudowywała się po wojnie? Ile zajęła nam elektryfikacja i budowa wodociągów? A drogi – do dzisiaj je budujemy, 60 lat po wojnie! A rządy? Nasz jest może najlepszy w ciągłej przepychance prawo-centro-lewo i okołosmoleńskiej, a może grecki, który doprowadził kraj do ekonomicznego upadku? Na dodatek Polska w 1945 roku była tysiąc razy w lepszej kondycji pod względem infrastruktury niż Sudan Południowy w 2005 roku. A pomyślcie, że infrastruktura to „tylko” udogodnienia, co zaś ze społeczeństwem i kulturą po tylu latach wojny? Ile tradycji, wierzeń, podań, czy też obyczajów zostało bezpowrotnie utraconych, jeśli zdamy sobie sprawę, że miliony południowych sudańczyków utraciły w tym czasie umiejętność uprawy ziemi! I co?  Wymagacie od Sudanu Południowego, że rozwiąże wszelkie problemy nagromadzone od czasów epoki kolonialnej w pół roku niepodległości? To chyba jakiś żart przedstawiać w ten sposób najmłodsze państwo świata w mediach – kpina i tania sensacja. I nie twierdzę, że władze Sudanu Południowego są idealne, bo nie są! Jest korupcja, nepotyzm, głęboko zakorzenione podziały etniczne itd., ale są tez działania i wola rozwiązywania problemów nowego kraju. Kraju, o który walczyły całe pokolenia.  II RP z pewnością też nie była idealna, potem mieliśmy III i IV RP, więc drodzy dziennikarze-turyści miejcie więcej wyrozumiałości wobec nowego państwa o domenie .ss.

I jeszcze jedno, żyjąc tu od ponad dwóch lat, widzę że całkowicie zmienia się perspektywa postrzegania medialnej rzeczywistości. Njusy przedstawiane w polskich mediach są dla mnie w tym momencie całkowicie obce i abstrakcyjne: o co ci ludzie sie kłócą, w dalszym ciągu na świeczniku katastrofa smoleńska, celebryci i zalew wypowiedzi osób znanych, z tego… że są znane, itd. Stąd pewnie mój głęboki sprzeciw wobec światopoglądowo wyświechtanych artykułów o Sudanie Południowym, bo na całe szczęście tutejsza perspektywa jest zdecydowanie głębsza niż europocentryczne wypłaszczenie problemów na portrzeby zachodnich mediów.

Pierwszy deszcz

2 Komentarze

Nil Biały w okolicach Dżuby (czerwiec, pora deszczowa). Po prawej główny nurt Nilu Białego, po lewej odnoga nad którą leży stara Dżuba, a pośrodku Jazira, czyli wyspa.

Dziś, tj 23 lutego 2012 roku spadł z niebia na zakurzoną Dżubę pierwszy w tej porze suchej deszcz. I nie było to tylko parę ciężkich kropel, ale prawdziwy kilkunastominutowy opad. Od razu powietrze nabrało innej woni, płuca mniej pyłu przy każdym wdechu, i nawet pierwszy raz od dawna ujrzałem oddaloną o jakieś 30 km górę Lado. Od paru dni zanosiło się, że coś wisi w powietrzu: ochłodziło się do jakichś 2-3 kresek poniżej 40-tki, a po niebie przewalały się chmury. Najprawdziwsze chmury, których nie widziałem od tygodni!  Choć ostatnia pora deszczowa była raczej bardziej rozciągnięta w czasie niż zazwyczaj, to i tak od bitych 3 miesięcy na południowosudańską stolicę nie spadła kropla deszczu. Ziemia byłą już tak wyschnięta, że momentalnie wchłonęła wszystko co spadło i już po chwili nie było śladu deszczu. W Polsce jedna jaskółka wiosny nie czyni, a tutaj podobnie jest z pierwszym deszczem – do właściwej pory deszczowej i bardziej regularnych opadów upłynie jescze jakieś 3-4 miesiące. Wiatry znad Sahary ustąpić muszą tym znad Ugandy i Konga, a wtedy zazieleni się obecnie wypłowiały kraj, no i pojawią się chmary moskitów…

Wolność słowa i rozzbrojenie

Dodaj komentarz

National Intelligence and Security Services (NISS) Sudanu Północnego skonfiskowało dzisiejsze wydanie dzienników Al-Tayar and Al-Youm Al-Tali, w których to znaleźć się miało oświadczenie lidera opozycyjnej partii Popular Congress Party (PCP) Hassana al-Turabi. W działaniu władz z Chartumu nie ma nic nowego i zaskakującego. Wcześniej niejednokrotnie konfiskowane były wydania różnych czasopism, ośmielających się drukować coś, co co nie idzie po słusznej linii. Od początku roku zamknięto także dwa dzienniki Ra’y al-Sha’b oraz Alwan, podejrzewane o sympatyzowanie z PCP. Sudan Północny należy do ścisłej czołówki 10 krajów o najmniejszej wolności prasy (wg 2011-2012 Press Freedom Index of Reporters Without Borders).

Na Południu z wolnością słowa jest zdecydowanie lepiej, choć czasem pojawiają się doniesienia o naciskach i groźbach wobec dziennikarzy. Niemniej jednak gazety nie są konfiskowane, a redakcje zamykane, choć nieustannie pojawiają się krytyczne artykuły wobec działalności rządu, ministerstw itd. Z radio dowiedziałem się dziś, że rozpoczęła się akcja rozzbrajania cywilów w stanie Jonglei, w której bierze udział 10 tysięcy żołnierzy SPLA. Jonglei od kilku miesięcy jest areną krwawych walk o podłożu etnicznym między Lou Nuer i Murle oraz Murle i Dinka Bor. Będzie to z całą pewnością trudna akcja, a lokalne społeczności nie będą chciały pozbywać się swojej broni. Przecież dzięki niej są w stanie bronić swoich kobiet, dzieci i krów, gdy nadchodzą napastnicy, skoro rząd, wojsko i policja nie są w stanie zapewnić im skutecznej ochrony (m.in. z uwagi na brak dróg). Z drugiej jednak strony broń wykorzystywana jest do napadów, podjazdów po bydło i w akcjach odwetowych, co nieustannie nakręca spiralę nienawiści i przemocy w Jonglei. Zobaczymy jak pójdzie tym razem, wszak od 2005 roku i podpisania porozumienia pokojowego CPA akcji rozzbrajania ludności cywilnej było w Sudanie Południowym kilka, a jednak w buszu nadal znajduje się mnóstwo nielegalnej broni…

Wyobraźcie sobie, że budzicie się pewnego dnia i całe wasze miasto jest komnpletnie zablokowane/zamknięte. Przy każdej przecznicy stoi co najmniej dwóch żołnierzy z AK-47, od czasu do czasu jakiś granatnik albo ciężki karabin maszynowy na pace pick-upa. Nie jeżdżą żadne samochody, motocykle, komunikacja publiczna, ba nie można nawet pieszo przemieścić się pomiędzy ulicami, aby coś kupić. Wszystko pozamykane, pozamykane na głucho i tylko ci goście w moro z przepaskami z pocisków karabinowych. Tak w skrócie w ubiegłym roku wyglądała kolejna odsłona akcji rozzbrojeniowej Dżuby. Na pół dnia  południowosudańska stolica zatrzymała się, zamarła i tylko wojacy chodzili od domu do domu zaglądając w różne zakamarki. Konfiskowane były nawet dzidy i łuki.

Pakt o nieagresji to kpina?

4 Komentarze

Całkiem niedawno oba Sudany podpisały w stolicy Etiopii Pakt o nieagresji (patrz wpis z 13/02/2012). Jeśli informacje, które pojawiły się w niektórych południowosudańskich mediach są prawdziwe to Chartum ma naprawdę tupet. Kiedy delegacja leciała na rozmowy do Addis   północnosudańska armia SAF szykowała się do ataków na Południe. W ostatnim tygodniu miały ponoć miejsce naloty oraz starcia na lądzie pomiędzy SAF a SPLA (armią Południa), w dwóch różnych stanach Sudanu Południowego: w okręgu  Kofra Kingi w Zachodnim Bahr el-Ghazal oraz okręgu Jaw w stanie Unity. Takie sobie ataki na suwerenny kraj to raczej wojna (do podobnych akcji dochodzi regularnie od momentu uzyskania niepodległości przez Południe), co nie przeszkadza politykom z Chartumu grać wszystkim po kolei na nosie podpisując równocześnie Pakt o nieagresji. Tydzień temu pisałem, że wątpię w szczerość intencji Północników, więc sam nie wiem czemu się dziwię owej perfidii. „Przywódcy rządzącej na Północy partii NCP to patologiczni kłamcy. Ich głównym modus operandi był zawsze podstęp, wprowadzanie w błąd i dezinformacja opinii publicznej oraz społeczności międzynarodowej” skwitował sekretarz informacji SPLM Bol Makueng.

Zobaczymy, czy powyższe informacje zostaną potwierdzone. Problem polega na tym, że w pogranicznym pasie nie ma niezależnych obserwatorów, dziennikarzy, działają bardzo, bardzo nieliczne organizacje humanitarne (których działanie ogranicza się zapewne do obozów dla uchodźców), stąd ciężko o weryfikację doniesień. Pewnymi faktami jest to, że wojska SAF próbowały ostatnio odciąć drogę do obozu dla uchodźców z Kordofanu Południowego położonego na terytorium Sudanu Południowego (koczuje tam ponoć jakieś 20 tysięcy osób, a wpod koniec ubiegłego roku okolice obozu zostały zbombardowane przez Północ) oraz że w Kordofanie Południowym wojska SAF zastrzeliły piętnasu pasażerów cywilnego busika.

Tymczasem rozmowy między Północą a Południem (m.in. w sprawie ropy: 36$ za transport baryłki kontra 0.69$))  utknęły w martwym punkcie, jako że Chartum nie wykazuje żadnej woli do prowadzenia negocjacji. W związku z tym Juba wycofała swoją ofertę wsparcia dla Północy w wysokości 2,6 miliarda $ w zamian za ostateczne rozstrzygnięcie kwestii spornego regionu Abyei, ostatecznego wyznaczenia granicy oraz kilku innych spraw. Minister Sprawiedliwości Sudanu Południowego wystosował też międzynarodową notę prawną grożąc konsekwencjami potencjalnym nabywcom skradzionej przez Chartum południowosudańskiej ropy. Juba śledzi losy zagrabionego „czarnego złota”, w związku z czym zostało już zatrzymanych kilka tankowców…

Zgadujcie, co to za kraj, gdzie persony poszukiwane przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie przeciw ludzkości trzymają stery władzy?  Jeden z nich jest prezydentem od dekad, drugi Ministrem ds. Humanitaryzmu… Tak, Chartum potrafi kpić sobie z całego świata, kraść i kłamać podpisując równocześnie nic dlań nie znaczące dokumenty. Stara klika partii NCP musi walczyć i już się nie zmieni, bo tylko taki świat zna. Po dwóch dekadach wojny na Południu, przenieśli się do Darfuru, gdzie do dziś sytuacja nie jest unormowana. Od pół roku rebelie trwają w  Kordofanie Południowym oraz Nilu Błękitnym. W ostatni piątek w Chartumie aresztowano ponad 300 studentów, by zapobiec planowanej demonstracji. Czy Arabska Wiosna Ludów dotrze w końcu do Sudanu? Jeśli tak, to co dalej? Prawdopodobnie kolejna Syria biorąc pod uwagę rozbudowanie przeróżnych sił wojskowo-policyjno-wywiadowczych na Północy? Zresztą może swoista „wiosna” w Sudanie już od dawna trwa, biorąc pod uwagę jak mało spokojnego kraju Chartum ma obecnie pod władaniem? Jak długo jeszcze panie Bashir, i co po tobie? Jeszcze bardziej radykalni islamscy fundamentaliści?

Urosły nam lufy

1 komentarz

Jakiś czas temu, w porze deszczowej na nasz płot zaczęła się wspinać niezidetyfikowana roślina.

Pozwoliliśmy pnączu rosnąć, ciesząc się jego żółtymi kwiatami. Nastepnie z kwiatów powstały owoce – wyglądające jak większe, pompowane ogórki 🙂 Teraz już zasuszone zerawałam z ogrodzenia i okazało się, że środek ogóra ma strukturę gąbczastą i świetnie nadaje się jako myjka do ciała. Roślina ta to tzw. loofah sponge (Luffa Mill.), po polsku trukwa 🙂
Oto i zdjęcia naszych dzikich gąbek, których oczywiscie używamy w kąpieli, głównie do szorowania stóp ponieważ są one dość twarde. Jednak po wycięciu gniazd nasiennych z czasem stają się mięciutkie jak prawdziwe morskie gąbki. Trukwa znajduje również zastosowaniaw kuchni jako warzywo lub myjka do naczyń.
Z wyszuszonych luf zebrałam nasionka, więc będąć w Polsce chętnie się podzielę, gdyby ktoś miał ochotę na wyhodowanie wlasnej lufy.
Więcej na ten temt znajdziecie na http://www.luffa.info.

Ps. Już wkrórce napisze o kuchni sudańskiej i nie tylko 🙂 … caly czas tu gotujemy różnorodne pyszności, a przepisy mam nadzieje będą inspiracją dla czytelników naszego bloga.

Statystyki z Radio Miraya

1 komentarz

Ostatnio w Radio Miraya słuchałem audycji nt. szkolnictwa w Sudanie Południowym. Statystyki, które wyłowiłem z audycji nieco mnie poraziły. Jedynie 17% szkół podstawowych w kraju to szkoły pełnowymiarowe, tzn. zapewniające edukację przez wszystkie 8 klas. W stolicy oczywiście tego nie zobaczycie, tutaj dzieciaki mają mundurki, niekture są nawet wożone „gimbusami” do prywatnych szkół. Jeśli pojedzie się na prowincję w stanie Centralna Ekwatoria, to też raczej nie ma tragedii, choć mogłoby być lepiej. Tak więc te 83% niepełnowymiarowych podstawówek porozsiewanych jest gdzieś na obszarze dwa razy większym od Polski, a co gorsza ostre tarcia etniczne w stanie Jonglei, czy też pomniejsze w innych stanach (plus ataki rebelianckie) na dodatek puściły z dymem część owych niepełnowymiarowych szkółek. Na północ od Dżuby tablica w cieniu rozłożystego mangowca to jak najbardziej „normalna” podstawówka. Co gorsza, pomijając problemy lokalowe, nauczycielami w takich wiejskich podstawówkach są osoby, które często same zakończyły edukację na poziomie szkoły podstawowej. Ale inaczej na razie być chyba nie może, gdy poziom analfabetyzmu w Sudanie Południowym wynosi około 75%, zaś wśród kobiet 88%…

W wolnej chwili możecie posłuchać sobie Radio Miraya, rozgłośni UNMISS (United Nation Mission in South Sudan). Spikerzy radiowi są lokalni, często też można posłuchać oryginalnej sudańskiej muzyki (w zależności od audycji). W porównaniu z BBC, gra muzyka i nie ma angielskiej flegmy. I na prawdę, jeśli nigdy nie spotkaliście się z południowosudańskim akcentem angielskim, to warto chwilę posłuchać . „Aj em e tićia from de Dźonglei stejt”. Usłyszycie, jakie to nieprawdopodobne, że nilockie języki Dinka i Nuer, używają swojsko brzmiących dźwięków: „dź”, „ć”, ś”…

A w drodze do pracy orzeł w koronie

3 Komentarze

Jak zwykle o poranku podskakujemy sobie na dziurawych uliczkach naszej dżubańskiej dzielnicy Tong Piny. Można by powiedzieć dzień jak dzień, tyle że tutaj nie można się przecież nudzić, nie może być po prostu, normalnie, jak zwykle, jak co dzień, bo tu właśnie niespodzianki są zawsze, jak zwykle normalnie, po prostu musi się co dzień coś wydarzyć… a dzisiaj wydarzył sie orzeł w koronie, tak właśnie tu, na piaszczystych uliczkach Tong Piny. Dobrze, że nie da się po nich jechać za szybko, bo wpadłbym w poślizg, gdy zobaczyłem kątem oka coś znajomego z naszych stron. Na wszelki wypadek zapytałem Agę, czy oby na pewno pod bambusowym płotem stoi lokalny moto-taksówkarz boda-boda w koszulce z białym orłem w koronie i napisem POLSKA? Potwierdzone, więc krzyczę przez okno:

– Hej, jak się masz? Nosisz T-shirta z naszego kraju

– Tak, kocham ten kraj! (zaskoczenie, niedowierzanie, refleksja – do tej chwili prawdopodobnie nie miało znaczenia, co to tam z przodu na koszulce, ale fajnie wygląda)

– Z Polski

– Tak, naprawdę kocham ten kraj! (hm, cwaniakujemy dalej)

– Skąd wziąłeś tą koszulkę?

– Dostałem od dziewczyny:) (Polek jest obecnie w Dżubie sześć, a całej Polonii w całym Sudanie Południowym w porywach do kilkunastu osób – mało prawdopodobne, ale joł fantazja rozwija skrzydła).

Joł, mam nadzieję, że jeszcze na niego kiedyś wpadnę, bo czuję, że zbyt szybko odpuściłem temat. Ach, te europejskie korzenie, zamiast normalnie usiąść przy coli i pogaworzyć, to człowiek do pracy się spieszy…

Older Entries