Minęło 48h ultimatum – hipokryzja trwa

Dodaj komentarz

W miniony piątek upłynęło 48-godzinne ultimatum postawione przez Radę Bezpieczeństwa ONZ obu Sudanom, wzywające do zaprzestania walk w rejonach przygranicznych, powrotu do rozmów i wreszcie osiągnięcie porozumień w spornych kwestiach w ciągu najbliższych 3 miesięcy. Ów plan pokojowy Unii Afrykańskiej pod egidą ONZ nazywany jest „roadmap”.

…i co? i bzdura totalna. 48 godzin upłynęło, a na Sudan Południowy (stan Unity) nadal spadają bomby. Hipokryzja Chartumu oraz zmowa milczenia organizacji międzynarodowych i możnych tego świata trwają. Przypomnę w skrócie, o czym w ciągu ostatniego roku świat się nie dowiedział bądź też nie był zainteresowany rozwojem wypadków:

– jeszcze przed proklamowaniem niepodległości Południa północnosudańska armia (SAF) wspierana przez arabskie milicje zajęła sporny, roponośny obszar Abyei. W regionie tym odbyć się miało referendum w sprawie dalszych jego losów (9 stycznia 2011 roku), jednak Północ nie dopóściła do jego organizacji. Abyei od tamtego czasu okupowane jest przez Północ, a lokalna ludność Dinka Ngok przebywa w obozach dla uchodźców na Południu.

Sudan Północny i Południowy. Ciemniejszym kolorem oznaczono prowincje Północy, gdzie toczą się zbrojne rebelie: Darfur, Kordofan Południowy i Nil Błękitny oraz rejon Abyei

– w północnych prowincjach Kordofan Południowy oraz Nil Błękitny od sierpnia/września 2011 roku trwają zbrojne rebelie przeciw władzy w Chartumie. Dziesiątki tysięcy uchodźców z tych regionów schroniło się w obozach dla uchodźców na terytorium Południa. Sytuacja w obozach jest bardzo, bardzo trudna. Na dodatek zdarza się, że z północnosudańskich antonovów spadają bomby w okolicach takich miejsc. Północ oskarża Południe o zbrojenie rebeliantów, na co nie ma jednak żadnych dowodów. Dowody są za to na łamanie praw człowieka przez wojska rządowe w objętych rebeliami prowincjach, co nie powinno specjalnie dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że gubernatorem prowincji Południowy Kordofan jest poszukiwanym, podobnie zresztą jak prezydent kraju Omar al-Bashir, przez Międzynarodowy Trybunał Karny (ICC) za zbrodnie przeciwko ludzkości – Ahmed Haroun.

– dowody są także na to, że największe grupy rebelianckie działające na Południu (w stanie Unity, Upper Nile, Jonglei) zbrojone były przez Chartum. Organizacja Small Arms Survey regularnie badała i publikowała źródła broni skonfiskowanej rebeliantom. Wyniki badań jasno pokazują, że spora część broni w rękach rebeliantów na Południu, to nowe chińskie karabiny, takie same jak w północnosudańskiej armii oraz pociski produkowane na Północy.

– ugandyjska armia ścigająca wespół z żołnierzami Unii Afrykańskiej i amerykańskimi komandosami Josepha Kony’ego i jego LRA (Lord’s Resistance Army) w Kongu DR i Republice Środkowoafrykańskiej doniosła ostatnio, że złapano członka LRA z bronią, amunicją i w mundurze używanymi w północnosudańskiej armii. Ciężko powiedzieć, czy jest to tylko polityczna przepychanka na linii Kampala-Chartum, czy też fakt? W przeszłości bezapelacyjnie zbrodnicze LRA otrzymywało wsparcie militarne i finansowe od rządu w Chartumie działając jako prochartumska bojówka na tyłach SPLA. Tym samym LRA przez lata walczyło z wojskami Sudanu Południowego jak i destablizowało sytuację w sąsiedniej Ugandzie. Kampala ostatnio jednoznacznie zapowiedziała wsparcie dla Dżuby w przypadku otwartej wojny z Północą. Choć LRA tropiona jest przez liczne, międzynarodowe siły to nadal jest aktywna w Kongu DR i RŚA, sporadycznie także w Sudanie Południowym. Wierzy się, że siły Kony’ego przemieszczają się do Darfuru Południowego. Ponadto Chartum oskarżany jest o zbrojenie koczowników Ambororo oraz zarabizowanych plemion z pogranicza obu Sudanów.

– co jednak najważniejsze północnosudańskie wojska SAF od uzyskania niepodległości przez Sudan Południowy regularnie bombardują oraz najeżdżają przygraniczne obszary. Sytuacja mocno się zaogniła pod koniec marca 2012 roku, gdy antonovy SAFu zaczęły bombardować Bentiu, stolicę stanu Unity (poza mediami, znam naoczne relacje zagranicznych pracowników organizacji humanitarnych), po którym nastąpił atak lądowy na terytorium Południa.

– wtedy to po raz pierwszy w najświeższej historii kontrofensywa SPLA zapuściła się daleko zaSAFem na Północ. Wojska Południa zajęły pole naftowe Panthou/Heglig i jednocześnie główną bazę SAFu, skąd prowadzone były działania zbrojne w sąsiednim stanie Unity. Zniszczonych bądź zajętych zostało ponad 1200 pojazdów wojskowych oraz mnóstwo innego sprzętu. Zatrzymano także eksploatację szybów naftowych, których ponowne uruchomienie potrwać może pół roku, a tym samym odcinając Sudan Północny od większości ropy, którą wydobywano na jego terenie. Okupacja Panthou/Heglig trwała 10 dni, a SPLA wycofała się z tego rejonu pod wpływem ostrych nacisków ONZ, Unii Afrykańskiej, USA, EU i innych państw.

Lokalizacja pól naftowych, ropociągu, obozowisk Misseriya i Dinka w regionie Abyei oraz Panthou/Heglig

No i tu właśnie pojawia się pytanie, dlaczego świat tak intensywnie zareagował na działania Dżuby, milcząc na temat wszystkich wcześniejszych grzechów Północy wymienionych powyżej? Dlaczego nikt nie protestował i nie groził sankcjami Północy, gdy ta zrzucała bomby i atakowała lądem suwerenny kraj? Dlaczego zatem kontrofensywa SPLA spotkała się z tak ostrą krytyką, a łamanie praw człowieka w Kordofanie Południowym i Nilu Błękitnym, czy też wyrzucanie z Północy setek tysięcy Południowców (ostateczny termin upływa 20 maja 2012 roku) odbywa się bez echa? Może najzwyczajniej w świecie nie chodzi o nic więcej jak tylko o ropę i brudne pieniądze? Wszak czarne złoto nie płynęło tylko do Chartumu, lecz przede wszystkim dalej w świat… i może właśnie to tak zabolało świat, a nie jakaś tam trudna sytuacja bóg wie gdzie, uchodźcy i głodne dzieci?

Historia porozumień w sprawie granicy regionu Abyei (za Small Arms Survey)

Żeby było ciekawiej oba Sudany uważają Panthou/Heglig za własność. Jest to oczywiście spuścizna kolonializmu, lecz także manipulowania przy podziale administracyjnym i granicach prowincji na początku lat 80. XXw., po odkryciu ropy naftowej w Sudanie. W 2009 roku Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy przyznał Heglig (wg Południowców Panthou) Północy, jednakże specjalista od spraw Sudanu dr Douglas H. Johnson uważa, iż jednoznaczne przyznanie tegoż rejonu Północy było przedwczesne i krzywdzące. W 1983 roku prawdopodobnie przerysowano granicę stanu Unity i prowincji Kordofan Południowy, tak aby budowany ropociąg znalazł się w Kordofanie. Tym samym trybunał przyznając te ziemie Północy uznał niejako czystki etniczne na Dinka Rueng, do których ongiś należały te ziemie (nazywane Panaru), oraz machlojki na mapach za słuszne. Problem jest złożony, gdyż tak jak w przypadku Abyei, pastwiska te użytkowane były przez Dinków oraz sezonowo przez zarabizowanych Misseriya.

Ciekawe jak dalej potoczy się owa niebezpieczna gra między Sudanami? Czy dlatego świat stara się wywierać silniejszą presją na Dżubie, bo wie, że z twardogłowym reżimem Bashira i tak nic nie wskóra? Czy wreszcie mają sens jakiekolwiek negocjacje z Bashirem, skoro od dekad pokazuje on,  że coś podpisać to nie oznacza dotrzymywać danego słowa.

George Athor nie żyje

Dodaj komentarz

Bodajże najpoważniejszy przywódca zbrojnej rebelii wobec rządów z Dżuby – były generał SPLA George Athor nie żyje. Tę sensacyjną dla Sudanu Południowego wiadomość ogłoszono w miniony wtorek (20.12.2011) i można by się spodziewać, że wyeliminowanie przywódcy powinno doprowadzić do stopniowego zakończenia konfliktu, jednakże w tym rejonie świata niczego nie można być pewnym. Już sama, wręcz absurdalna rozbieżność wersji zdarzenia skłania do refleksji, czy ktoś do cholery wie co się tu naprawdę dzieje?

Według władz Sudanu Południowego Athor został osaczony i zabity przez wojsko rządowe SPLA w powiecie Morobo, w stanie Centralna Ekwatoria, niedaleko granicy z Ugandą i bardzo niebezpiecznie blisko stolicy Sudanu Południowego – Dżuby. Tak daleko od swoich baz na północy stanu Jonglei Athor miałby jakoby rekrutować ludzi do swych oddziałów. Wcześniej w tym miesiącu siły Athora dokonały kilku napadów w okolicach Bor – stolicy stanu Jonglei, zaś zbuntowany generał zagroził bezpośrednim atakiem na Bor jak i na Dżubę…

Jednakże wg stanowiska partii SSDM (South Sudan Democratic Movement) oraz jej bojówki SSDA (South Sudan Democratic Army), których liderem był George Athor, okoliczności jego śmierci są zgoła odmienne.  Zastępca SSDA Maj. Gen. Bapiny Monytuil wystosował list, w którym twierdzi jakoby Athor miał się spotkać w niedzielę z prezydentem Ugandy Musevenim w Kampali. SSDA bezpośrednio oskarża Museveni’ego o zamordowanie we śnie Georga Athor’a oraz jego asystenta w tej podróży Majora Thomasa Duoth Makuach (który posiadał amerykański paszport). Następnie zwłoki obydwu miały zostać przetransportowane na pick-upie na granicę Ugandy i Sudanu Południowego w Moyo (jakieś 750km) i przekazane SPLA wraz z instrukcjami, co mają powiedzieć, aby nie wikłać Ugandy w wewnętrzne sprawy Sudanu Południowego… Prawda, że brzmi to nieprawdopodobnie? Bynajmniej jednak Afryka jest nieprawdopodobna, więc bądź tu mądry. Tylko jaki interes miałby Museveni w mordowaniu południowosudańskiego rebelianta, który nigdy nie operował w pobliżu Ugandy? Ciekawe czy kiedykolwiek dowiemy się czegoś więcej?

Tymczasem mogę przytoczyć fragment własnego artykułu z maja 2011 roku pt. W Sudanie Południowym jeszcze nie ma wojny, czyli miejscowi rebelianci pod lupą by przyjrzeć się sylwetce Georga Athora:

George Athor, z pochodzenia Padeng Dinka,  jest byłym trzygwiazdkowym generałem SPLA i niedoszłym „niezależnym” gubernatorem stanu Jonglei. Po ogłoszeniu wyników wyborów i jego przegranej w kwietniu 2010 roku rozpoczął zbrojną rebelię przeciwko GoSS, jako lider partii SSDM (South Sudan Democratic Movement) i przywódca jej militarnego ramienia SSA (South Sudan Army). Obszarem jego działania była północno-zachodnia część stanu Jonglei, na południowy-zachód od Malakal. Tuż przed referendum zostało podpisane tymczasowe zawieszenie broni między Athorem a SPLA, jednak niespełna miesiąc później zostało ono brutalnie złamane. W lutowych walkach w okręgu Fangak zginęło kilkaset osób, w tym wielu cywili, zaś obie strony oskarżają się o rozpoczęcie walk. W marcu Athor musiał opuścić swoją polową kryjówkę w okręgu Pigi, a jego siły zostały prawdopodobnie zepchnięte pod granicę z Etiopią. Athor utrzymuje jednak, że po jego stronie walczą także inni rebelianci, m.in. przywódca milicji Szylluków kapitan Olony ze stanu Upper Nile oraz pro-chartumski lider bojówek Nuerów, generał Bapiny Monituel ze stanu Unity.

Od maja do grudnia siły Athora były najbardziej aktywną bojówką w Sudanie Południowym. Doszło do szeregu starć  z wojskami SPLA oraz wielu ataków na wioski i miasteczka w stanie Jonglei, w tym do ataków w sąsiedztwie stolicy stanu – Bor na początku grudnia 2011 roku. SPLA twierdzi, że przejęło od rebeliantów Athora sporo chińskich replik kałasznikowów (AK-47) oraz produkowaną na Północy amunicję do nich, co miałoby wskazywać na finansowanie rebelii Athora przez Chartum.

Bashir grozi wojną

1 komentarz

Północnosudański prezydent Omar al-Bashir zagroził ostatnio niepodległemu Sudanowi Południowemu wojną, jeśli ów „nie skończy swoich nieustannych prowokacji”. Przemówienie miało miejsce w Ad-Damazin w prowincji Nil Błękitny, objętej od przeszło dwóch miesięcy rebelią. Następnie Bashir wraz z liczną obstawą udał się do Al-Kurmuk na granicy etiopskiej, uważanego za bastion rebeliantów lecz zajętego cztery dni wcześniej przez wojska rządowe SAF. Rebelianci twierdzą, że w ataku użyto broni chemicznej. Bezpośrednią przyczyną wybuchu powstania w prowincji Nil Błękitny było odwołanie jej gubernatora Malik Aggara należącego do opozycyjnej Chartumowi parti SPLM-N. Wywodząca się z SPLM, SPLA-N (Ludowa Armia Wyzwolenia Sudanu – Północ) powstała po secesji Południa.

Nil Błękitny jest drugą (nie licząc Darfuru i regionu Abyei) zbuntowaną prowincją Północy. Wcześniej zamieszki wybuchły w Kordofanie Południowym, po ogłoszeniu wyników, najprawdopodobniej sfałszowanych przez Chartum wyborów na sanowisko gubernatora. Siły rządowe SAF brutalnie rozprawiaja się z rebeliantami, opozycją i przy okazji niewygodnymi cywilami żyjącymi blisko ropodajnych pól. Doniesienia mówią o bombardowaniach wsi podejrzewanych o sprzyjanie rebeliantom. SPLM-N oficjalnie deklaruje walkę z reżimem NCP (National Congress Party) z Chartumu oraz ustanowienie demokracji w Sudanie Północnym. Zgodnie z porozumieniem pokojowym CPA w obydwu prowincjach miały się odbyć powszechne konsultacje na temat ich przyszłości: pozostania częścią Północy, autonomii bądź przyączenia do Południa. Nie wygląda na to, aby jakiekolwiek konsultacje nie będące farsą mogły sie tam jednak odbyć.

Chartum nieustannie oskarża Południe o wspieranie rebeliantów, choć nie ma na to żadnych dowodów. Tymczasem to raczej Południe może oskarżyć Północ o sabotaż – rozbite na Południu grupy rebelianckie wyposażone były w setki nowych karabinów chińskiej produkcji (raczej na pewno trafiły tu przez Chartum) oraz wyprodukowane w Sudanie Północnym pociski do tejże broni (napiszę o tym więcej w aktualizacji do rebelii toczących się na Południu). Kto zatem wywołał niepokoje w Kordofanie Południowym i Nilu Błękitnym? Czy to celowa gra Chartumu poszukującego pretekstu do wojny z Południem? A może kolejna akcja „oczyszczania” ropocennych obszarów z niewygodnych mieszkańców? Żeby było ciekawiej sudańska telewizja wznowiła ostatnio propagandowy program „na polach chwały”. Program emitowany był w latach 90-tych ukazując męczenników za „prawdziwą” wiarę w walce z ateistycznymi komunistami z SPLA. Po blisko dekadzie dżihadystyczna doktryna powraca, a Bashir najchętniej uczyniłby Sudan krajem opartym na najbardziej rygorystycznie rozumianym prawie szariatu…

Ile jeszcze czasu satrapa z Chartumu i niezatapialna partia NCP może rządzić Sudanem? Poszukiwany międzynarodowym listem gończym Bashir od dekad tak gospodarzy, że w najbardziej barbarzyński sposób wymordował miliony ludzi. Czy oprócz Darfuru, Kordofanu Południowego i Nilu Błękitnego w Sudanie Północnym jest jeszcze jakaś opozycja czy wszystko i wszystkich za mordę trzymają służby specjalne? Hm, skoro Bashir jeszcze nie podzielił losów Kadafiego…? Tonący brzytwy się chwyta – Bashirowi kraj się rozpadł i rozpada się dalej, czy ostatnią deską ratunku jest dla Chartumu wywołanie kolejnej wojny?

Ropociąg Juba-Lamu

Dodaj komentarz

Ropociąg Juba-Lamu

Chińskie firmy są faworytami przetargu na budowę ropociągu z Juba, stolicy Południowego Sudanu, do kenijskiego portu Lamu. Ropa z pól n
aftowych na granicy Północ-Południe miałaby być transportowana barkami w górę Białego Nilu i przeładywowana w planowanym porcie poniżej Juba. Taka droga transportu ropy naftowej, głównego towaru eksportowego Sudanu, uniezależniłaby Południe od Chartumu. Obecnie cała ropa z Południa przepływa przez północny Sudan do Port Sudan. Juba wielokrotnie oskarżała Chartum o niewypłacanie całości należnej jej kwoty za „czarne złoto”. Niewiadomy jest ponadto rozwój sytuacji pomiędzy obiema częściami Sudanu po styczniowym referendum.

Chiny są największym inwestorem w Południowym Sudanie, jak i w całym Sudanie. Sudan zaspokaja 7% zapotrzebowania Chin na ropę eksportując aż 60% wydobywanego tu surowca właśnie do tego kraju. Władze Południowego Sudanu zapewniły Chiny, że niezależnie od wyników referendum w dalszym ciągu będą dbały o chińskie interesy nad Nilem.

80% złóż ropy i gazu znajduje się w Południowym Sudanie. To tłumaczy nietypowe zachowanie chińczyków – rozmowy z przedstawicielami ruchu niepodległościowego, czyli GoSS – Goverment of Southern Sudan. Chiny od lat okupują Tybet krawao tłumiąc wszelkie działania separatystyczne, stąd z reguły są przeciwni secesjom, zrywom wolnościowym itp. Jednak biznes jest biznes, a bogiem Chińczyków są pieniądze… Tybetańczykom surowce uniemożliwiają wolność, ale dla południowych Sudańczyków stanowią zgoła odmienną kartę przetargową. Państwo Środka kombinuje na dwa fronty, czekając na którą stronę przechyli się szala…

(http://www.sudantribune.com/spip.php?article36683).

Co łączy Chiny z Sudanem?

Dodaj komentarz

Chiny i Sudan, oraz uogólniając wiele innych afrykańskich krajów, łączą skomplikowane więzy układów gospodarczo-ekonomicznych. Afryka dla Chin to doskonały kontynent do inwestowania: pozyskiwania surowców naturalnych, realizowania rozmaitych projektów budowlanych, infrastrukturalnych i innych, a także wszelkiej maści handlu… Z Sudanu pochodzi ponad 7% importowanej do Chin ropy naftowej, chińczycy budują drogi i sudańskie miasta, na czwartej katarakcie na Nilu skonstruowali tamę Meroe oraz hydroelektrownię, nowoczesne międzymiastowe autokary oraz część samochodów tez pochodzi z Chin. Niestety wielkie interesy, tym bardziej w chińskim wydaniu, częstokroć łamią podstawowe prawa człowieka oraz zasadniczo rozmijają się z poszanowaniem środowiska naturalnego. W Sudanie w parze z chińskim interesem gospodarczym kroczy sprzedaż broni dla sudańskiej armii oraz jej szkolenia wojskowe. Chociaż na największy afrykański kraj nałożone jest embargo na zakup broni, nie przeszkadza to w swobodnym napływie tego brudego towaru do Sudanu. Z Chin pochodzą m.in. samoloty i pojazdy wojskowe, broń małokalibrowa, granaty i amunicja. Pomimo embarga w procederze handlu bronią z Sudanem uczestniczy również Rosja, Ukraina, Białoruś, Arabia Saudyjska, Iran, a także kraje Unii Europejskiej, w tym Polska (oraz Francja i Litwa). Istnieje wiele dowodów na to, że broń chińskiej produkcji była i jest wykorzystywana do ludobójstwa w Darfurze…

 

Pola naftowe na pograniczu Północnego i Południowego Sudanu

 

Chiny zainwestowały w sudańką ropę mnóstwo pieniędzy. Zajęły tu miejsce amerykańskiego koncernu Chevron, po tym jak ów wycofał się z interesów w kraju wspierających terroryzm i łamiącym prawa człowieka, z niepewnych i niebezpiecznych pól naftowych na terenach atakowanych przez południowosudańskich rebeliantów. Pod osłoną wojsk rządowych ropa zaczęła płynąć do Chin, które obecnie mają większość udziałów w wydobyciu, transporcie i przetwórstwie sudańskiej ropy (konsorcja: CNPC, GNPOC, PDOC, GNOP), i w ogóle największym inwestorem w kraju. W zamian Chartum otrzymywał broń i pieniądze niezbędne do prowadzenia swej brudnej polityki (wojna na południu, uzbrajanie plemiennych milicji i czystki etniczne na pograniczu Północy i Południa oraz w Drfurze), a przede wszystkim sojusznika z prawem weta w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. To właśnie chińska i rosyjska polityka na arenie ONZ blokowała bądź opóźniała szereg rezolucji tyczących zbrodni na ludności cywilnej w Darfurze i pomocy humanitarnej dla tego regionu.

 

Pola naftowe w Sudanie - koncesje ECOS

 

Przerażające jest, że ów największy kryzys humanitarny na świecie trwa nadal. Szacuje się, że od 2003 roku zginęło 200-300 tysięcy ludzi, zaś kolejne 2 miliony zmuszone były opóścić swoje domy. Ostatnio w mediach pojawiły się wiadomości mówiące, że Chiny zamierzają nie dopuścić do publikazji raportu ONZ nt. broni w Darfurze. Dokument nie stwierdza, czy chińscy handlarze bronią wiedzieli o przeznaczeniu swojego towaru, jednak mówi o jej kierowaniu przez władze z Chartumu do walki z rebeliantami w zachodnich prowincjach kraju. Raport wymienia conajmniej tuzin rodzajów amunicji chińskiej produkcji używanych w Darfurze w ciągu ostatnich dwóch lat, w tym również podczas niedawnych ataków na połączone siły ONZ i Unii Afrykańskiej (za http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2010/10/15/AR2010101506111.html?wprss=rss_world/africa

).

 

Eksport ropy z Sudanu w roku 2008 (http://www.eia.doe.gov)

 

Śledząc międzynarodowe poczynania w sprawie ostatnich dekad konfliktów w Sudanie można się jedynie gorzko uśmiechnąć i załamać ręce. Nie wydaje się, aby ONZ, Unia Afrykańska czy jacykolwiek liczący się gracze na globalnej arenie byli w stanie nie dopuścić do powstania nowego konfliktu bądź  zakończenia już trwającego. Patrząc na wojnę w Południowym Sudanie czy konflikt w Darfurze nawet doraźna pomoc poszkodowanej ludności cywilnej mocno kuleje bądź wcale nie dociera do potrzebujących. Już samo embargo na zakup broni przez Sudan świadczy o hipokryzji ONZ i farsie tych wszystkich szumnych uchwał i rezolucji. Otóż wg nałożonego 6 lat temu embarga Sudan ma prawo kupować broń, jeżeli nie będzie jej wykorzystywał w Darfurze! Wystarczy, że Chartum podpisze takim Chinom czy Rosji (stałym członkom Rady Bezpieczeństwa ONZ), bądź jakiemukolwiek innemu państwu oświadczenie, że broń nie pojedzie do Darfuru i już wszystko gra w świetle międzynarodowego prawa. Umowa zawiera odpowiednią klauzulę i już nikt nie narusza embarga! Na cóż ta farsa? Czy ci wszyscy jajogłowi wierzą, że państwo, w którym w ciągu ostatnich 50 lat zginęło 4-6 milionów ludzi, a co najmniej drugie tyle zostało zmuszone do ucieczki, dotrzyma danego w tych bzdurnych umowach słowa? A nawet jeśliby słowa dotrzymało i embargo nie zostałoby złamane to co? Na cóż ta cała broń? Może na wojnę z Sudanem Południowym, jeśli tylko w styczniowym referendum ośmieliłoby się ono zadecydowć o secesji i niepodległości? Przecież na takie użycie broni Chartum już nie ma embarga, więc śmiało może najechać polskimi czołgami, rosyjskimi śmigłowcami i z chińską amunicją chińskie pola naftowe swojego południowego sąsiada…

Wieżyczka na szachownicy buszu