Skazani na ukrzyżowanie

Dodaj komentarz

Specjalny sąd w Al-Daien we wschodnim Darfurze skazał trzech mężczyzn na ukrzyżowanie! Orzeczenie trybunału (Special Criminal Court on the Events in Darfur (SCCED)) dokładnie precyzuje jak wyrok ma być wykonany: skazani mają najpierw zostać powieszeni, po czym ukrzyżowani i wystawieni na widok publiczny. Sprawcy z grupy etnicznej Reizegat dopuścili się ponoć licznych przestępstw: morderstw, porwań, napadów z bronią w ręku oraz nielegalnego posiadania broni Ich gwoździem do trumny było jednak morderstwo Ahmeda Salima, lidera arabskiej społeczności w Al–Maalia. W ten oto sposób 2 tysiące lat po Chrystusie w Sudanie Północnym będzie można przyjrzeć się ukrzyżowaniu. Biura podróży powinny na prędce montować oferty wycieczek, bo taka okazja nieczęsto się zdarza.

Przed Bożym Narodzeniem

2 Komentarze

W większości chrześcijańskich krajów panuje już jakaś przedświąteczna gorączka. Za oceanem jest mega-szopping, u nas karp i choinka, w kościele ortodoksyjnym nużące posty i (może w związku z tym) lekki poślizg w stosunku do naszego kalendarza… Jest w tym wszystkim wszakże jakiś wspólny mianownik.

W Sudanie Południowym jednak okres przedświąteczny jest rok w rok co najmniej dziwny. Grudzień to zazwyczaj pierwszy prawdziwie bezdeszczowy miesiąc pory suchej. Wysychają bagniska, drogi stają się przejezdne, no i tu zaczyna się problem. Ludzie stają się bardziej mobilni, krowy można przeganiać po stepie, niby powinno być pięknie, lecz to niestety sprzyja także rebeliantom i rozbójnikom.

Po pierwsze w takich stanach jak Jonglei, Warrap, Unity, Lakes (i nieco mniej w Upper Nile, czy Bahr el-Ghazal) zaczynają się tradycyjne podjazdy po bydło. Niestety w rękach cywilów jest nadal mnóstwo broni palnej, więc skutki takich najazdów często bywają krwawe. Na dodatek akcja rodzi reakcję, czyli trzeba odbić ukradzione krowy i pomścić zabitych współbraci. Nie znam dokładnych statystyk, ale idzie o dziesiątki tysięcy porywanych krów i setki, może tysiące zabitych rocznie. Już sucho, więc kolejny sezon podjazdów rozpoczęty…

W ubiegłym roku udało się zakończyć większość z kilkunastu toczących się w Sudanie Południowym rebelii (link). Proces integracji polegał na wcielaniu ich członków w szeregi SPLA (armii rządowej), podczas gdy przywódcy rebelii mogli ugrać o wiele więcej w negocjacjach z rządem. Jednym z rebeliantów, który poddał się wraz ze swoimi ludźmi takiemu procesowi był David Yau Yau (David Yauyau). Jednak pod koniec tego roku ponownie chwycił za broń. Obszar jego aktywności ogranicza się do jego rodzinnego okręgu Pibor oraz Gumuruk na wschodzie stanu Jonglei, tuż przy granicy z Etiopią. Yau Yau pochodzi z grupy etnicznej Murle. Pierwszą rebelię rozpoczął po wyborach parlamentarnych w 2010 roku, gdy jako niezależny kandydat przegrał z Judy Jokongole z rządzącej partii SPLM. David w odróżnieniu od innych przywódców rebelii, nie jest wojskowym lecz teologiem. Yauyau walczy przeciw SPLM/A i dyskryminacji Murle na wyższych szczeblach władzy, jednakże nie ma on poparcia wśród starszyzny i elit Murle. Popiera go jedynie część młodych i uważa się, że prawdziwą przyczyną jego powstania są wewnętrzne podziały wśród Murle i lokalna polityka. Ostatnio blisko 200 ludzi Yau Yau zdezerterowało i złożyło broń do SPLA.

Niedawno armia rządowa SPLA starła się, także pod etiopską granicą lecz w Nasir County, z oddziałami samozwańczego proroka ze stanu Jonglei (Uror County) – Dak Kueth’a. W marcu 2012 roku nuerski prorok wraz ze swoimi ludźmi odmówił oddania broni i uciekł do Etiopii. Podczas akcji rozzbrajania stanu Jonglei w ubiegłym roku SPLA zebrało ponad 15 tysięcy sztuk broni z rąk ludności cywilnej. W ostatnich starciach zginęło 9 ludzi Dak Kueth’a oraz 3 żołnierzy SPLA.

W grudniu zrobiło się nieciekawie w drugim co do wielkości południowosudańskim mieście Wau. Powód wydaje się błahy – decyzja o relokacji siedziby stanu Bahr el-Ghazal poza miasto Wau, niemniej jednak zginęło już kilkadziesiąt osób. Odbyło się już  kilka demonstracji, a śmierć kilku osób podczas każdej staje się powodem do następnej manifestacji, gdzie ginie kolejnych parę osób. Tak nakręca się błędne koło. Były barykady, blokady wszystkich dróg wyjazdowych z miasta, spalenie komisariatu i samochodów rządowych, starcia z wojskiem i policją itd. – słowem zamieszki pełną gębą, z taką tylko różnicą, że tutaj nie ma gumowych kul i gazów łzawiących… Była też masakra w Parajallah zamieszkałym przez grupę etniczną Balanda i gdzie miała zostać przeniesiona stolica stanu. Poćwiartowano 26 osób, jednak motywy tego incydentu nie są do końca jasne, a sprawcy nieznani… Wczoraj na ulicach Wau słychać było strzały i zginęło kolejnych parę osób. W kraju zamieszkałym przez ponad 80 różnych grup etnicznych bardzo łatwo wywołać konflikt na tym tle.

Cóż, święta święta i po świętach… miejmy nadzieję, że się uspokoi.

Wolność słowa i rozzbrojenie

Dodaj komentarz

National Intelligence and Security Services (NISS) Sudanu Północnego skonfiskowało dzisiejsze wydanie dzienników Al-Tayar and Al-Youm Al-Tali, w których to znaleźć się miało oświadczenie lidera opozycyjnej partii Popular Congress Party (PCP) Hassana al-Turabi. W działaniu władz z Chartumu nie ma nic nowego i zaskakującego. Wcześniej niejednokrotnie konfiskowane były wydania różnych czasopism, ośmielających się drukować coś, co co nie idzie po słusznej linii. Od początku roku zamknięto także dwa dzienniki Ra’y al-Sha’b oraz Alwan, podejrzewane o sympatyzowanie z PCP. Sudan Północny należy do ścisłej czołówki 10 krajów o najmniejszej wolności prasy (wg 2011-2012 Press Freedom Index of Reporters Without Borders).

Na Południu z wolnością słowa jest zdecydowanie lepiej, choć czasem pojawiają się doniesienia o naciskach i groźbach wobec dziennikarzy. Niemniej jednak gazety nie są konfiskowane, a redakcje zamykane, choć nieustannie pojawiają się krytyczne artykuły wobec działalności rządu, ministerstw itd. Z radio dowiedziałem się dziś, że rozpoczęła się akcja rozzbrajania cywilów w stanie Jonglei, w której bierze udział 10 tysięcy żołnierzy SPLA. Jonglei od kilku miesięcy jest areną krwawych walk o podłożu etnicznym między Lou Nuer i Murle oraz Murle i Dinka Bor. Będzie to z całą pewnością trudna akcja, a lokalne społeczności nie będą chciały pozbywać się swojej broni. Przecież dzięki niej są w stanie bronić swoich kobiet, dzieci i krów, gdy nadchodzą napastnicy, skoro rząd, wojsko i policja nie są w stanie zapewnić im skutecznej ochrony (m.in. z uwagi na brak dróg). Z drugiej jednak strony broń wykorzystywana jest do napadów, podjazdów po bydło i w akcjach odwetowych, co nieustannie nakręca spiralę nienawiści i przemocy w Jonglei. Zobaczymy jak pójdzie tym razem, wszak od 2005 roku i podpisania porozumienia pokojowego CPA akcji rozzbrajania ludności cywilnej było w Sudanie Południowym kilka, a jednak w buszu nadal znajduje się mnóstwo nielegalnej broni…

Wyobraźcie sobie, że budzicie się pewnego dnia i całe wasze miasto jest komnpletnie zablokowane/zamknięte. Przy każdej przecznicy stoi co najmniej dwóch żołnierzy z AK-47, od czasu do czasu jakiś granatnik albo ciężki karabin maszynowy na pace pick-upa. Nie jeżdżą żadne samochody, motocykle, komunikacja publiczna, ba nie można nawet pieszo przemieścić się pomiędzy ulicami, aby coś kupić. Wszystko pozamykane, pozamykane na głucho i tylko ci goście w moro z przepaskami z pocisków karabinowych. Tak w skrócie w ubiegłym roku wyglądała kolejna odsłona akcji rozzbrojeniowej Dżuby. Na pół dnia  południowosudańska stolica zatrzymała się, zamarła i tylko wojacy chodzili od domu do domu zaglądając w różne zakamarki. Konfiskowane były nawet dzidy i łuki.

Walentynki 2012

1 komentarz

Walentynki 2012. O kałachy u nas nie trudno, ale żywe cięte róże dostaniesz tylko od święta. Raz w roku:)

Co łączy Chiny z Sudanem?

Dodaj komentarz

Chiny i Sudan, oraz uogólniając wiele innych afrykańskich krajów, łączą skomplikowane więzy układów gospodarczo-ekonomicznych. Afryka dla Chin to doskonały kontynent do inwestowania: pozyskiwania surowców naturalnych, realizowania rozmaitych projektów budowlanych, infrastrukturalnych i innych, a także wszelkiej maści handlu… Z Sudanu pochodzi ponad 7% importowanej do Chin ropy naftowej, chińczycy budują drogi i sudańskie miasta, na czwartej katarakcie na Nilu skonstruowali tamę Meroe oraz hydroelektrownię, nowoczesne międzymiastowe autokary oraz część samochodów tez pochodzi z Chin. Niestety wielkie interesy, tym bardziej w chińskim wydaniu, częstokroć łamią podstawowe prawa człowieka oraz zasadniczo rozmijają się z poszanowaniem środowiska naturalnego. W Sudanie w parze z chińskim interesem gospodarczym kroczy sprzedaż broni dla sudańskiej armii oraz jej szkolenia wojskowe. Chociaż na największy afrykański kraj nałożone jest embargo na zakup broni, nie przeszkadza to w swobodnym napływie tego brudego towaru do Sudanu. Z Chin pochodzą m.in. samoloty i pojazdy wojskowe, broń małokalibrowa, granaty i amunicja. Pomimo embarga w procederze handlu bronią z Sudanem uczestniczy również Rosja, Ukraina, Białoruś, Arabia Saudyjska, Iran, a także kraje Unii Europejskiej, w tym Polska (oraz Francja i Litwa). Istnieje wiele dowodów na to, że broń chińskiej produkcji była i jest wykorzystywana do ludobójstwa w Darfurze…

 

Pola naftowe na pograniczu Północnego i Południowego Sudanu

 

Chiny zainwestowały w sudańką ropę mnóstwo pieniędzy. Zajęły tu miejsce amerykańskiego koncernu Chevron, po tym jak ów wycofał się z interesów w kraju wspierających terroryzm i łamiącym prawa człowieka, z niepewnych i niebezpiecznych pól naftowych na terenach atakowanych przez południowosudańskich rebeliantów. Pod osłoną wojsk rządowych ropa zaczęła płynąć do Chin, które obecnie mają większość udziałów w wydobyciu, transporcie i przetwórstwie sudańskiej ropy (konsorcja: CNPC, GNPOC, PDOC, GNOP), i w ogóle największym inwestorem w kraju. W zamian Chartum otrzymywał broń i pieniądze niezbędne do prowadzenia swej brudnej polityki (wojna na południu, uzbrajanie plemiennych milicji i czystki etniczne na pograniczu Północy i Południa oraz w Drfurze), a przede wszystkim sojusznika z prawem weta w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. To właśnie chińska i rosyjska polityka na arenie ONZ blokowała bądź opóźniała szereg rezolucji tyczących zbrodni na ludności cywilnej w Darfurze i pomocy humanitarnej dla tego regionu.

 

Pola naftowe w Sudanie - koncesje ECOS

 

Przerażające jest, że ów największy kryzys humanitarny na świecie trwa nadal. Szacuje się, że od 2003 roku zginęło 200-300 tysięcy ludzi, zaś kolejne 2 miliony zmuszone były opóścić swoje domy. Ostatnio w mediach pojawiły się wiadomości mówiące, że Chiny zamierzają nie dopuścić do publikazji raportu ONZ nt. broni w Darfurze. Dokument nie stwierdza, czy chińscy handlarze bronią wiedzieli o przeznaczeniu swojego towaru, jednak mówi o jej kierowaniu przez władze z Chartumu do walki z rebeliantami w zachodnich prowincjach kraju. Raport wymienia conajmniej tuzin rodzajów amunicji chińskiej produkcji używanych w Darfurze w ciągu ostatnich dwóch lat, w tym również podczas niedawnych ataków na połączone siły ONZ i Unii Afrykańskiej (za http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2010/10/15/AR2010101506111.html?wprss=rss_world/africa

).

 

Eksport ropy z Sudanu w roku 2008 (http://www.eia.doe.gov)

 

Śledząc międzynarodowe poczynania w sprawie ostatnich dekad konfliktów w Sudanie można się jedynie gorzko uśmiechnąć i załamać ręce. Nie wydaje się, aby ONZ, Unia Afrykańska czy jacykolwiek liczący się gracze na globalnej arenie byli w stanie nie dopuścić do powstania nowego konfliktu bądź  zakończenia już trwającego. Patrząc na wojnę w Południowym Sudanie czy konflikt w Darfurze nawet doraźna pomoc poszkodowanej ludności cywilnej mocno kuleje bądź wcale nie dociera do potrzebujących. Już samo embargo na zakup broni przez Sudan świadczy o hipokryzji ONZ i farsie tych wszystkich szumnych uchwał i rezolucji. Otóż wg nałożonego 6 lat temu embarga Sudan ma prawo kupować broń, jeżeli nie będzie jej wykorzystywał w Darfurze! Wystarczy, że Chartum podpisze takim Chinom czy Rosji (stałym członkom Rady Bezpieczeństwa ONZ), bądź jakiemukolwiek innemu państwu oświadczenie, że broń nie pojedzie do Darfuru i już wszystko gra w świetle międzynarodowego prawa. Umowa zawiera odpowiednią klauzulę i już nikt nie narusza embarga! Na cóż ta farsa? Czy ci wszyscy jajogłowi wierzą, że państwo, w którym w ciągu ostatnich 50 lat zginęło 4-6 milionów ludzi, a co najmniej drugie tyle zostało zmuszone do ucieczki, dotrzyma danego w tych bzdurnych umowach słowa? A nawet jeśliby słowa dotrzymało i embargo nie zostałoby złamane to co? Na cóż ta cała broń? Może na wojnę z Sudanem Południowym, jeśli tylko w styczniowym referendum ośmieliłoby się ono zadecydowć o secesji i niepodległości? Przecież na takie użycie broni Chartum już nie ma embarga, więc śmiało może najechać polskimi czołgami, rosyjskimi śmigłowcami i z chińską amunicją chińskie pola naftowe swojego południowego sąsiada…

Wieżyczka na szachownicy buszu