Wino z… mango

Dodaj komentarz

W sezonie mango to chleb powszedni

Wino tworzyć można z najróżniejszego materiału, niekoniecznie ze szlachetnych szczepów winogron. Co prawda puryści pewnie się obrażają słysząc o winie z wiśni, porzeczek, jabłek, czy na przykład marchewek (robiłem kiedyś taki eksperyment), ale co mi tam – wiem swoje, że owocowe wino potrafi być naprawdę rewelacyjne.

Również w Sudanie Południowym do produkcji wina posłużyć mogą różne owoce, jak np. ananasy, guawa, papaje… Tymczasem jednak, zresztą już po raz drugi w historii, wykorzystaliśmy fakt, iż dwa razy do roku (+/- marzec i grudzień) mangowce uginają się pod ciężarem swoich owoców. W sezonie nie dość, że mango są najtańsze i dostępne wszędzie, to na dodatek są też najsmaczniejsze i najbardziej soczyste. Jak widać czas taki po prostu zachęca do eksperymentowania z winem.

Nasza „linia produkcyjna”

Co potrzeba?:

– szklany gąsior z powodzeniem zastępują plastikowe butelki po wodzie

– korki – w naszych butelkach akurat są idealne pod rurkę fermentacyjną, wystarczy jedynie uszczelnić woskiem

– rurka fermentacyjna – o to niestety musimy zadbać zawczasu, w Polsce dostaniemy ją bez problemu, natomiast w przypadku Dżuby podejrzewałbym Kampalę bądź Nairobi, gdzie ewentualnie moża by poszukać takich cudów

– wiadro owoców (w naszym przypadku dojrzałych mango)

– cukier (jakiś 1kg na 3 litry wody = syrop cukrowy)

– drożdże, pożywka – takich rarytasów z pewnością nie znajdziemy w Dżubie i o ile skądś ich nie przywieźliśmy, to nie mamy się czym martwić – wino i tak się uda, bo w tutejszych warunkach mango z pewnością zacznie fermentować samoczynnie

W sezonie mango kupić można za bezcen na każdym kroku

Przygotowanie:

– mango myjemy i oddzielamy od pestki; nie obieramy ze skóry, bo na niej znajdują się naturalne drożdże

– owocowy miąż miksujemy w malakserze bądź wyciskamy, a uzyskaną pulpę wlewamy/wciskamy do gąsiora/balona/butli

– przygotowujemy syrop cukrowy (ok. 0,3kg cukru na 1 litr wody), który po ostudzeniu do temperatury otoczenia wlewamy do balona

– do całości dodajemy uprzednio przygotowane szlachetne drożdże i/lub pożywkę. W przypadku braku tych składników wino i tak zacznie pracować samoczynnie

– butlę zatykamy korkiem, uszczekniamy woskiem, a do rurki wlewamy wodę i… czekamy parę tygodni obserwując jak nasze wino pracuje. Pamiętajmy o uzupełnianiu wody w rurce i zachwycajmy się bąbelkami.

– po pewnym czasie, np. gdy wino przestanie pracować, zlewamy płyn znad osadu, dodajemy syropu cukrowego i ponownie obserwujemy bąbelkowanie

Po jakichś 3 miesiącach można pomyśleć o przelaniu wina do butelek oraz jego leżakowaniu. Co ciekawsze miejscowi też robią wino z mango, z tym że całość procesu jego produkcji trwa zaledwie 3 dni!

Po degustacji w przeróżnych okolicznościach przyrody całości naszej pierwszej edycji wina z mango, z ręką na sercu mogę polecić to wino owocowe.

Hamburger z termitami

2 Komentarze

Termity – smakowite formy uskrzydlone

Termity są owadami powszechnie występującymi w większej części Afryki. Są to zwierzęta społeczne, a niektóre z ich gatunków budują imponujące termitiery stanowiące charakterystyczny element wielu afrykańskich krajobrazów. Termity żywią się drewnem, przez co są poważnymi szkodnikami zagrażającymi wszelkim drewnianym konstrukcjom. Choć pewne gatunki drewna najwyraźniej im nie smakują, a i są silne środki chemiczne zwalczające je oraz impregnujące drewno, to i tak śmiało można powiedzieć, że są nienażarte. W odróżnieniu od mrówek (także owadów o rozwiniętym życiu społecznym i mających formy uskrzydlone), termity mają dwie pary skrzydeł równej wielkości, skąd bierze się ich łacińska nazwa). W swej organizacji społecznej termity mają kastę reprodukcyjną, czyli króla i królową, kastę robotników i robotnic karmiących larwy, budujących termitiery czy dostarczających pokarm, oraz kastę żołnierzy.

Aby pozbyć się skrzydeł termity moczy się w wodzie

Tak, termity są nienażarte, ale same też stanowią źródło białka dla wielu afrykańskich plemion. W Sudanie Południowym zbierają je dzieciaki w okolicach Dżuby, można je kupić na targowisku w Yambio, i z całą pewnością stanowią przysmak w dziesiątkach innych miejsc w Sudanie. Wylęg odbywa się przynajmniej dwa razy w roku, skrzydlate termity wychodzą z podziemnych norek bądź termitier, zaczynają latać, łączą się w pary i są ich całe, całe chmary. Księżyc w pełni zastąpić im może jednak lampa bądź świeca, stąd też w tym szczególnym czasie dzieciaki wylegają gwarnie na pole po zmroku z lampionami ze świec. Widok niczym podczas naszych rorat, z tym że zamiast kulić się z zimna garściami łapią ściągający do światła przysmak.

Do piwa termity jak znalazł

Termity bądź same zrzucają skrzydła, bądź też kładzie je się na wodzie by pozbyć się niepożądanych chitynowych elementów. Obrane ze skrzydełek owady rzuca się na blachę, patelnię bądź rozgrzany olej, np. palmowy i po chwili gotowe. Dodam, że przysmak to nie tylko dla dzieci, i jako zakąska do piwa sprawdza się zdecydowanie lepiej niż chipsy itp.

Gotuję rzadko, lecz w przypadku termitów nie mogłem się powstrzymać. Z tego wszystkiego powstała owadzia warjacja: hamburger z termitami. Składniki:

– kotlety z mielonego mięsa wołowego

– bułki, w naszym przypadku nie było dylematu jakie, bo na hamburgery najlepiej nadaje się lokalne, sudańskie pieczywo, coś a’la podpłomyki

– surówka z kapusty

– kubek świeżo zebranych termitów

– ketchup, musztarda, majonez, sól, pieprz, jak kto lubi.

Na grilu pieczemy hamburgery. W międzyczasie na patelnię z rozgrzanym olejem (u nas palmowym – co nadaje termitowm złotomaślanej barwy) na moment wrzucamy termity. Następnie z naszych składników montujemy hamburgery, przyprawiamy i gotowe. Smacznego!

PS. Teraz nie mogę się doczekać na sezon na koniki polne:)

Sea food fatta

Dodaj komentarz

Przydrożna uliczna restauracyjka serwująca fattę

Jak mogliście się pewnie zorientować z wpisu nt. fatty, wariacji tej potrawy jest bardzo wiele. Ostatnia wizyta w „super”markecie Amen na dżubańskiej Malakii podsunęła mi pomysł na sea food fattę, czyli potrawę abstrakcyjną, biorąc pod uwagę odległość Sudanu Południowego od morza – jakieś bagatela dwa tysiące kilometrów, tj. ze trzy dni drogi lądem przez Kenię i Ugandę. Ponieważ jednak świat staje się coraz bardziej globalną wioską, puszka krewetek i tuńczyk z Tajlandii oraz słoik oliwek z Egiptu posłużyły jako wkładka do fatty. W ten oto sposób powstała potrawa całkowicie odrealniona, połączenie najprostszej ulicznej garkuchni z importowanymi rarytasami. 5 SSP okraszone 25 SSP…

PS. Zdecydowanie bardziej polecam wersję podstawową;)

Fatta w oryginale

Sea food fatta

Fatta

1 komentarz

Fatta w przydrożnej garkuchni w dzielnicy Tong Piny, Dżuba

Można powiedzieć, że fatta to bardziej wypasiona wersja fula. Składniki te same (patrz przepis), czyli: bób, fasola lub soczewica, cebula, pomidory, kozi ser, oliwa, olej,  kmin rzymski i inne przyprawy. Fatta, jako wersja wzbogacona fula, może zawierać jajka na twardo, tuńczyka i inne dodatki wymieszane razem, a przede wszystkim wymoczone w tym wszystkim kawałki bułki. Bób, fasola czy też soczwica występują tu w postaci rozwałkowanej na miazgę, gdyż całość dania ugniatana jest w misce przy pomocy szklanej butelki po coli lub piwie. Fatta jest jednym z popularniejszych dań ulicznych w Dżubie i są miejsca, do których człowiek od czasu do czasu z przyjemnością wraca na szybki, sudański lunch. Znakiem rozpoznawczym, tak jak w przypadku fula, jest specyficzny obły aluminiowy garnek.

Przygotowanie fatty

Sudański ful

2 Komentarze

Typowy garnek na fula

Ful to potrawa powszechnie spotykana w Sudanie Południowym, która zawitała tu z arabskiej północy. Jednak czarnoskórzy mieszkańcy południa polubili fula, który jest popularnym i tanim (ok.  5 -7 zł) daniem na lunch czy kolację. Łatwo można rozpoznać  miejsca, gdzie serwują fula, ponieważ jest on gotowany w charakterystycznych aluminiowych garnkach w kształcie dzbana. Żaden arabski handlarz na bazarze w Dżubie nie oderwie się od miski fula, by Cię obsłużyć dopóki nie skończy jeść wraz z towarzyszami z jednej miski.

Suszony bób

Składniki (dla 5-6 osób):

  • 0,5 kg suszonego bobu lub fasoli, bądź alternatywnie 0,25 kg fasoli i 0,25 kg zielonej soczewicy,
  • 20 dkg koziego sera (mozna zastąpić innym słonym białym serem np. fetą)
  • 3 pomidory
  • 1 cebula
  • Przyprawa do fula (zmielony kmin rzymski, a co poza tym wie tylko Arab z bazaru, z którym ciężko się dogadać)
  • Olej/oliwa z oliwek – ilość zależnie od upodobań, tutaj im bardziej potrawa w niej pływa, tym lepiej
  • Sok z cytryny
  • Natka pietruszki lub rukola (opcjonalnie)
  • Sól

Składniki: kozi ser, pomidory, cebula, cytryna

Wykonanie: Fasolę czy bób moczymy dzień wcześniej, na wiosnę można spróbować ze świeżym bobem, nie trzeba będzie moczyć. Następnie gotujemy w osolonej wodzie, aż będzie bardzo, bardzo miękkie. Jeśli gotujemy soczewicę i fasolę albo 2 różne rodzaje fasoli to polecam gotowanie w osobnych naczyniach, ze względu na różny czas gotowania. Pomidory i cebulę kroimy w drobną kostkę. Siekamy zieleninę. Ser kruszymy na drobne kawałeczki. W Polsce w jest problem z zakupem owej przyprawy, więc fasolę ugotujmy z łyżką kminu rzymskiego. Następnie:

Opcja  1. Wrzucamy fasolę do miski posypujemy pomidorami, serem i cebulą oraz przyprawą do fula, wyciskamy na wierzch sok z cytryny, posypujemy posiekaną zieleniną, polewamy obficie olejem, solimy i potrawa gotowa!

Opcja 2. Miażdżymy fasolę na papę (tu w ulicznych garkuchniach robią to zazwyczaj butelką ), mieszamy ze znaczną ilością oleju i posypujemy warzywami, serem oraz przyprawą, posypujemy zieleniną, wyciskamy sok z cytryny i solimy do smaku.

Opcja 3. Miażdżymy fasolę wraz z olejem, mieszamy z posiekanymi warzywami, zieleniną i sokiem z cytryny  – robimy papkę i na wierzchu posypujemy serem. Szczerze to chyba najlepiej smakuje a najgorzej wygląda.

Gotowy ful

Tradycyjnie po sudańsku jeść prawą ręką nabierając i mieszając fula chlebem. Smacznego!

W Polsce robiłam fula z fasoli tzw. „jaśka” gotowanego w osolonej wodzie z kminem rzymskim następnie ubijałam na papkę z soczewicą i olejem, posypywałam warzywami, polewłam oliwą oraz posypywałam przyprawami, zachwycała się rodzina i znajomi. Na zdjęciu widzicie fula nie utłuczunego (opcja 1) posypanego warzywami . Próbujcie, jak kto woli!

Fule i kisra (sudański naleśniko-chleb) u "Mamy Zahry" - najlepszej restauracji w Dżubie serwującej tradyctjne potrawy

Orzeszki i z orzeszków

1 komentarz

Orzech arachidowy

Jednym z posdstawowych składników diety przeciętnego Sudańczyka z Południa są orzeszki ziemne  (fistaszki, orzechy arachidowe, czyli Arachis hypogaea L.)

Rosną tutaj jak szalone i nie mają zbyt wielkich wymagań, poza ciepłym klimatem. Jak rośnie orzech ziemny pokazał nam kiedyś nasz strażnik Santino, który posadził orzeszki i nawet nie zorientowaliśmy się kiedy zebrał plony. Jest to ciekawa roślina o liściach podobnych do polnej koniczyny, tyle że z żółtymi kwiatami, które rozwijają swe owoce na kłączach pod ziemią.

Orzeszki można tu kupić w każed postaci: prażone, w łupinach (można znaleźć do 4 orzeszków), czy bez, solone lub nie, gotowane w łupinach (bardzo dobre, ale w Polsce jest to niewykonalne, bo do tego potrzebne są świeże orzechy), no i oczywiscie w postaci masła orzechowego – swieżo przetartego, kupionego na bazarku. Jedną ze smakowitych sudańskich potraw z orzechów jest tzw. eggplant salad, po polsku: sałtka z bakłażana, z dodatkiem masła orzechowego.

Pasta z bakłażana z masłem orzechowym

Składniki: woreczki z masłem orzechowym, bakłażany, cebula, pomidory, pietruszka, czosnek ...

 

Składniki dla 4-5 osób:
 
6 łyżek masła orzechowego
2-3 duże bakłażany (dostępne w Polsce) lub 6 małych (dostępne w Dżubie)
4 średnie cebule
3-4 ząbki czosnku
2-3 łyżki oleju
1-2 łyżki koncentratu pomidowrowego
3 gałązki natki pietruszki
Sól, pieprz
 

Wykonanie (ok. 30-45 min.)

Gotowa pasta

Obrać bakłażany ze skórki, aby nie pozostawiały gorzkiego posmaku, pokroić w małe kawałeczki, posiekać cebulę i czosnek. Na patelnię wlać olej, podsmażyć cebulę tak, aby była miękka i lekko rumiana, dodać bakłażany, lekko posolić (aby puściły sok) i przykryć pokrywką. Od czasau do czasu mieszać, im bardziej będą rozciapane tym częściej.Wsypać posiekany czosnek, w razie przywierania dolać pół szklanki wody. Mieszając dodać masło orzechowe, następnie koncentrat pomidowrowy i posiekaną natkę pietruszki (mój wymysł, ale dobrze się komponuje z bakłażanem). Doprawić solą i pieprzem do smaku, wg uznania. Kiedy potrawa nabierze konsystencji pasty danie jest gotowe. Masło orzechowe jest dość tłuste więc sam tłuszcz orzechowy można odlać (ja tak robię, a jak ktoś lubi tłusto zjesć to nie ma problemu :-). Na zdjęciu jest pasta, którą robiłam bez koncentratu pomidorowego, więc Wasza będzie miała bardziej pomarańczowy kolor. Zależnie od restauracji potrawa ma rożną konsytencję, zależy od ilości dodanej wody, jak dla mnie im mniej tym lepsza, o bardziej intensywnym smaku.

Podawać na ciepło z pieczywkiem i świeżymi pomidorami z cebulką. Jeść rękami maczając i nabierając potrawę chlebem. Zapraszam do wypróbowania. Smacznego!