Mistrzowie hipokryzji

Dodaj komentarz

Rządzący Sudanem Południowym to swoiści mistrzowie hipokryzji na miarę Putina czy Kim Dzong Ila. Masakrę w bazie UN w Borze potrafią publicznie przedstawiać jako „pokojową demonstrację”. Ponadto rząd będzie badał, kto pierwszy zaczął strzelać, „pokojowi młodzieńcy”, którzy walili z kałachów w powietrze zanim jeszcze dotarli do bazy ONZ, czy może peacekeepersi z UN. W Sudanie Południowym nie ma nic dziwnego w tym, że „pokojowi demonstranci” niosą ze soba kałachy, bo przecież większość społeczeństwa takowe posiada, i od czasu do czasu zdarzy im się pożyć w pokoju. Brawo ministrze informacji Michael Makuei Lueth.

 http://www.sudantribune.com/spip.php?article50701

Natomiast po masakrze dokonanej przez rebeliantów w Bentiu ten sam „honourable” minister znowu przypuścił atak na ONZ, oskarżając UN o nie przyjęcie uchodźców do swojej bazy i odesłanie ich do meczetu, gdzie zostali wymordowani. UN prostuje, ale „honourable” ma to pewnie gdzieś, bo co z tego, że z 8 tys. uchodźców w bazie zrobiło się w ciągu dnia 22 i pół tysiąca. Na pewno liczby kłamią, a słowo „honourablego” zawsze najświętsze.

https://radiotamazuj.org/en/article/unmiss-accuses-s-sudan-minister-false-statements

Jakbyście mieli jakieś wątpliwości, to każdy matoł na jakimkolwiek stołku w tym kraju to nie jest już zwykły człowiek, generał, czy minister, to już musi być „honourable” i normalnie po rękach całuj.

Walki w Dżubie trwają

2 Komentarze

Pomimo zapewnień rządu, że sytuacja jest opanowana, w Dżubie nadal słychać strzały. W nocy walki nadal toczyły się w dzielnicy Bilpam, gdzie znajduje się siedziba armii. Gorąco było także w dzielnicy Gudele, całą noc słychać było też strzały w naszej dzielnicy – Tong Ping.
Dzień nie przyniósł niestety poprawy sytuacji. Strzały z kałasznikowów trwały na Tong Pingu oraz w okolicy Pałacu Prezydenckiego i rezydencji ministrów do wczesnego popołudnia, wtórowane seriami z ciężkich karabinów maszynowych i pojedynczymi wybuchami cięższego kalibru.
Ponoć aresztowano różnych oficjeli, którzy związani byli z formującą się opozycją wobec prezydenta Salva Kiira. Prezydent we wczorajszym oficjalnym wystąpieniu oskarżył byłego wice-prezydenta dr Rieka Machara o próbę zamachu stanu. Jest to jednak jedynie oficjalne oświadczenie strony rządzącej, nie wiadomo jakie są realia.
Wg informacji UN na kompoundach UN Mission in South Sudan (UNMISS) schroniło się łącznie 13 tysięcy cywili, głównie kobiet i dzieci. Sklepy itp. pozostają zamknięte, pokątnie udało nam się jednak zdobyć zapasy! Nie dowożona jest woda, więc w przypadku przedłużenia się konfliktu za kilka dni skończy się w mieście woda.
Lotnisko i wszystkie przejścia graniczne z Ugandą i Kenią są zamknięte.
Pozostałe rejony kraju wydają się być tymczasem w miarę stabilne, doniesienia mówiły o słabych walkach w Borze i Piborze…

Update z 16:15; od południa na Tong Pingu ucichło, nie słychać strzałów, ludzie chodzą po ulicach, jeżdżą pojedyncze motory i samochody. Na ulicach pełno wojska. Nie wiem jak inne dzielnice.

http://www.bbc.co.uk/news/world-africa-25412709

http://www.sudantribune.com/spip.php?article49214

http://www.sudantribune.com/spip.php?article49217

http://www.bbc.co.uk/news/world-africa-25417630

http://www.aljazeera.com/news/africa/2013/12/fresh-gunfire-reported-south-sudan-capital-201312176213884140.html

Walki w Dżubie

1 komentarz

Wczoraj wieczorem w Dżubie wybuchły walki pomiędzy różnymi frakcjami militarnymi. Walki toczyły się przez całą noc, aż do godzin porannych. Najcięższe starcia miały miejsce w dzielnicy Bilpam, gdzie znajduje się dowództwo SPLA. Jeszcze rano słychać było odgłosy poważnych walk: ciągłe serie z kałasznikowów, ciężkich karabinów oraz silniejsze eksplozje (RPG, granaty). W walkach uczestniczyły prawdopodobnie także czołgi. Cokolwiek twierdziły by media, nie wiadomo na pewno o co do końca chodzi. Wszystkie sklepy itd. pozamykane, ruch znikomy, na ulicach pełno uzbrojonego po zęby wojska. Pozostajemy w domach.
http://www.sudantribune.com/spip.php?article49200
http://www.aljazeera.com/news/africa/2013/12/heavy-gunfire-heard-south-sudan-capital-201312167240288669.html
http://www.reuters.com/article/2013/12/16/us-southsudan-unrest-idUSBRE9BF05Y20131216

Wolność słowa i rozzbrojenie

Dodaj komentarz

National Intelligence and Security Services (NISS) Sudanu Północnego skonfiskowało dzisiejsze wydanie dzienników Al-Tayar and Al-Youm Al-Tali, w których to znaleźć się miało oświadczenie lidera opozycyjnej partii Popular Congress Party (PCP) Hassana al-Turabi. W działaniu władz z Chartumu nie ma nic nowego i zaskakującego. Wcześniej niejednokrotnie konfiskowane były wydania różnych czasopism, ośmielających się drukować coś, co co nie idzie po słusznej linii. Od początku roku zamknięto także dwa dzienniki Ra’y al-Sha’b oraz Alwan, podejrzewane o sympatyzowanie z PCP. Sudan Północny należy do ścisłej czołówki 10 krajów o najmniejszej wolności prasy (wg 2011-2012 Press Freedom Index of Reporters Without Borders).

Na Południu z wolnością słowa jest zdecydowanie lepiej, choć czasem pojawiają się doniesienia o naciskach i groźbach wobec dziennikarzy. Niemniej jednak gazety nie są konfiskowane, a redakcje zamykane, choć nieustannie pojawiają się krytyczne artykuły wobec działalności rządu, ministerstw itd. Z radio dowiedziałem się dziś, że rozpoczęła się akcja rozzbrajania cywilów w stanie Jonglei, w której bierze udział 10 tysięcy żołnierzy SPLA. Jonglei od kilku miesięcy jest areną krwawych walk o podłożu etnicznym między Lou Nuer i Murle oraz Murle i Dinka Bor. Będzie to z całą pewnością trudna akcja, a lokalne społeczności nie będą chciały pozbywać się swojej broni. Przecież dzięki niej są w stanie bronić swoich kobiet, dzieci i krów, gdy nadchodzą napastnicy, skoro rząd, wojsko i policja nie są w stanie zapewnić im skutecznej ochrony (m.in. z uwagi na brak dróg). Z drugiej jednak strony broń wykorzystywana jest do napadów, podjazdów po bydło i w akcjach odwetowych, co nieustannie nakręca spiralę nienawiści i przemocy w Jonglei. Zobaczymy jak pójdzie tym razem, wszak od 2005 roku i podpisania porozumienia pokojowego CPA akcji rozzbrajania ludności cywilnej było w Sudanie Południowym kilka, a jednak w buszu nadal znajduje się mnóstwo nielegalnej broni…

Wyobraźcie sobie, że budzicie się pewnego dnia i całe wasze miasto jest komnpletnie zablokowane/zamknięte. Przy każdej przecznicy stoi co najmniej dwóch żołnierzy z AK-47, od czasu do czasu jakiś granatnik albo ciężki karabin maszynowy na pace pick-upa. Nie jeżdżą żadne samochody, motocykle, komunikacja publiczna, ba nie można nawet pieszo przemieścić się pomiędzy ulicami, aby coś kupić. Wszystko pozamykane, pozamykane na głucho i tylko ci goście w moro z przepaskami z pocisków karabinowych. Tak w skrócie w ubiegłym roku wyglądała kolejna odsłona akcji rozzbrojeniowej Dżuby. Na pół dnia  południowosudańska stolica zatrzymała się, zamarła i tylko wojacy chodzili od domu do domu zaglądając w różne zakamarki. Konfiskowane były nawet dzidy i łuki.

Kaznodzieja z karabinem

Dodaj komentarz

W polskich kinach obejrzeć moża film, którego akcja toczy się w Sudanie Południowym. Kaznodzieja z karabinem (Machine Gun Preacher)  przedstawia historię Sama Childersa (Gerard Buttler), byłego kryminalistę i narkomana, który doznaje nawrócenia i wyjeżdża na misję do ogarniętej wojną domową północnej Ugandy. Poznaje tam ówczesnych rebeliantów z SPLA i wraz z nimi udaje się (zamiast ze współpracownikami na imprezowy weekend w Kampali) do Sudanu Południowego. Wyjazd inspiruje go do pomocy nękanym przez wojnę dzieciom i zakłada własny ośrodek na opuszczonych terenach północnej Ugandu (bądź południa Sudanu Południowego?). W swojej działalności nie ogranicza się jedynie do zbierania funduszy i organizowania działalności ośrodka, lecz bierze także czynny udział w partyzanckich potyczkach z brutalną, dziecięcą rebeliancką armią LRA pod wodzą Josepha Kony’ego. W pewnym momencie wydaje się, że znajduje ukojenie w odwetowych akcjach z AK-47 przy boku, a ośrodek, dzieciaki, czy też pozostawiona w Ameryce rodzina schodzą na dalszy plan… 127 minutowy obraz daje chwile na refleksje, choć akcja „afrykańskiego Rambo” toczy się raczej żwawo. Film oparto na faktach, Sam Childers działał w Sudanie Południowym w organizacjach pomocy humanitarnej, jednakże w czasie amerykańskiej premiery filmu dżubańska prasa prezentowała sprostowania wysokiej rangi generałów SPLA, twierdzących że znają jego działalność pomocową, lecz Sam Childers nigdy nie brał udziału w żadnej akcji zbrojnej wraz z SPLA. Ponadto dla mnie, choć siedzę w Sudanie Poudniowym od blisko dwch lat i raczej znam jego współczesną historię, geograficzne oraz geopolityczne aspekty filmu wydają sie nie do końca jasne. Może hollywoodzka produkcja przedstawia je zbyt prosto, może nie są najistotniejsze, wszak historia ugandyjsko-sudańskich stosunków i wojny na pograniczu jest skomplikowana, bynajmniej nie czarno-biała.  Tak czy owak, film warty jest obejrzenia, historia przenosi nas w realną scenerię pogranicza Ugandy i Sudanu, do nieomal współczesnych problemów tegoż regionu. Niestety dziecięca armia LRA nadal krywa się w buszu, prawdopodobnie na pograniczu Sudanu Południowego (który 9 lipca 2011 oficjalnie proklamował niepodległość) oraz Konga DR i RŚA. Nie wiem, czy historia Sama Childersa jest  w całości prawdziwa, bo zdjęcia z kałachem i wrakiem czołgu w tle nie są na to dowodem – po prostu biała twarz możne sobie takie z łatwością tu „pstryknąć”. Niemniej jednak film polecam, trzyma w napięciu dając jednocześnie możliwość refleksji…

Trailer: http://www.youtube.com/watch?v=C0hrloPqkT0