W jednym z popularnych serwisów internetowych powieszono niedawno artykuł o Sudanie Południowym (link). Jeśli do tej pory na niego nie trafiliście, to nie kłopoczcie się, bo absolutnie nie warto. Szkoda tylko, że stek oczywistości posklejanych z newsów, wyjałowionych i przetworzonych bez sensu przez dwudniowego turystę w Dżubie pojawia się w polskich mediach. Szukający przygód turysta-dziennikarz nagle staje się znawcą problemów Sudanu Południowego. Sęk w tym, że fakty przedstawione przez pryzmat Europejczyka, zakłamują tutejszą rzeczywistość. O co chodzi autorowi, gdy pisze o braku infrastruktury turystycznej? Przecież do licha przez prawie ostatnich 50 lat toczyła się tutaj wojna, a pierwszą drogę asfaltową poza miastem zbudowano dopiero w zeszłym roku. To tak jakby się martwić o brak coca-coli w stalinowskiej Polsce. A problem Abyei? Przecież to tylko wierzchołek góry lodowej w trudnych stosunkach Północy i Południa. A może komuś się wydaje, że pstryknięciem palcami można było rozwiązać problem transgranicznej autostrady III Rzeszy przez Pomorze. Terroryści? Wyświechtany slogan, kim są ci terroryści w Sudanie Południowym. LRA, które raczej działa poza granicami kraju w Kongo DR i RŚA, a może grupy rebelianckie „wyrastające jak grzyby po deszczu”? Tak się składa, że w ubiegłym roku udało się rozzbroić i zlikwidować sporo takich bojówek, co wcale nie jest łatwe, jak się pomyśli o braku infrastruktury (nieturystycznej). Problem tarć między grupami etnicznymi? Fakt, eskalacja przemocy w Jonglei była w tym roku większa niż zazwyczaj, ale sam problem nie jest nowy. Rok w rok w porze suchej różne grupy tradycyjnie organizowały podjazdy po bydło, uprowadzały kobiety i dzieci. Jeśli ktoś myśli, że da się ów problem rozwiązać z dnia na dzień, to chyba jest mocno naiwny. Poza tym w Sudanie Południowym nie ma 200 różnych grup etnicznych, gruba przesada!
Dlatego uogólniając irytują mnie współcześni sensacyjni dziennikarze, których artykuły ociekają krwią i wszystko jawi się w czarnych barwach. W okolicach niepodległości wszyscy jak jeden mąż tryskali hurra-optymizmem, aby po pół roku wejść na standardową dziennikarską retorykę. Najmłodszy kraj ocieka krwią, międzyplemienne waśnie, napięta sytuacja z północnym sąsiadem, nieudolny rząd, nie ma prądu, wody, ropy, dróg i jedzenia, itd.! Dziennikarskie mędrki, zastanówcie się przez moment nad waszymi czarnymi wizjami w kontekście tego, co było w południowym Sudanie przed niepodległością? Ile lat Polska odbudowywała się po wojnie? Ile zajęła nam elektryfikacja i budowa wodociągów? A drogi – do dzisiaj je budujemy, 60 lat po wojnie! A rządy? Nasz jest może najlepszy w ciągłej przepychance prawo-centro-lewo i okołosmoleńskiej, a może grecki, który doprowadził kraj do ekonomicznego upadku? Na dodatek Polska w 1945 roku była tysiąc razy w lepszej kondycji pod względem infrastruktury niż Sudan Południowy w 2005 roku. A pomyślcie, że infrastruktura to „tylko” udogodnienia, co zaś ze społeczeństwem i kulturą po tylu latach wojny? Ile tradycji, wierzeń, podań, czy też obyczajów zostało bezpowrotnie utraconych, jeśli zdamy sobie sprawę, że miliony południowych sudańczyków utraciły w tym czasie umiejętność uprawy ziemi! I co? Wymagacie od Sudanu Południowego, że rozwiąże wszelkie problemy nagromadzone od czasów epoki kolonialnej w pół roku niepodległości? To chyba jakiś żart przedstawiać w ten sposób najmłodsze państwo świata w mediach – kpina i tania sensacja. I nie twierdzę, że władze Sudanu Południowego są idealne, bo nie są! Jest korupcja, nepotyzm, głęboko zakorzenione podziały etniczne itd., ale są tez działania i wola rozwiązywania problemów nowego kraju. Kraju, o który walczyły całe pokolenia. II RP z pewnością też nie była idealna, potem mieliśmy III i IV RP, więc drodzy dziennikarze-turyści miejcie więcej wyrozumiałości wobec nowego państwa o domenie .ss.
I jeszcze jedno, żyjąc tu od ponad dwóch lat, widzę że całkowicie zmienia się perspektywa postrzegania medialnej rzeczywistości. Njusy przedstawiane w polskich mediach są dla mnie w tym momencie całkowicie obce i abstrakcyjne: o co ci ludzie sie kłócą, w dalszym ciągu na świeczniku katastrofa smoleńska, celebryci i zalew wypowiedzi osób znanych, z tego… że są znane, itd. Stąd pewnie mój głęboki sprzeciw wobec światopoglądowo wyświechtanych artykułów o Sudanie Południowym, bo na całe szczęście tutejsza perspektywa jest zdecydowanie głębsza niż europocentryczne wypłaszczenie problemów na portrzeby zachodnich mediów.