Referendum w Abyei

Dodaj komentarz

Ponad 99% opowiedziało się za przyłączeniem rejonu Abyei do Sudanu Południowego. Abyei to teren sporny pomiędzy Północą a Południem, bogaty w złoża ropy naftowej. Na stałe zamieszkuje go grupa etniczna Dinka Ngok, jednak jest to także tradycyjny teren sezonowego wypasu bydła przez zarabizowanych Misseriya. Abyei stanowi kość niezgody pomiędzy Dżubą i Chartumem przynajmniej od roku 2011, kiedy to Sudan Południowy uzyskał niepodległość. Regularnie dochodzi tam do starć, rejon był też kilkukrotnie bombardowany przez SAF (wojska Północy). Choć porozumienie pokojowe CPA podpisane w roku 2005 zakładało prawo tego rejonu do samostanowienia o przynależności, to referendum z roku 2011 w sprawie przyszłości Sudanu Południowego nie objęło tego rejonu. Od tamtej pory organizacje międzynarodowe oraz oba sudańskie rządy bezskutecznie próbują rozwiązać problem Abyei.

Referendum, które odbyło się w dniach 27-29 październik 2013, zorganizowane zostało przez społeczność Dinka Ngok – stałych mieszkańców tego rejonu. Zarówno Chartum, jak i Dżuba odcięły się od plebiscytu, zaś Komisja Unii Afrykańskiej określiła referendum jako nielegalne, zatem jego wynik nie jest w żaden sposób wiążący. Na ponad 60 tysięcy głosujących przeciw przyłączeniu do Sudanu Południowego oddano 12 głosów! Daje to wynik 99,89% głosów za przyłączeniem do Południa. Misseriya zapowiedzieli, że zorganizują własne referendum. Można się spodziewać, że wynik będzie dokładnie odwrotny. Przedstawiciele Dinka Ngok uznali, że pomimo braku wsparcia i uznania zorganizowali plebiscyt, bo nie widzą specjalnie innej opcji. Społeczność międzynarodowa oraz obydwa sudańskie rządy od lat nie są w stanie dojść do porozumienia w sprawie Abyei. Czas pokaże, jak rozwinie się sytuacja.

Drogi

Dodaj komentarz

05291_20120308_SSD_A4_LogisticsClusterSouthSudan_South_Sudan,_Roads_access_constraints,_2_March_2012Rząd w Dżubie ogłosił priorytety dotyczące infrastruktury drogowej w kraju. W przeciągu 10 lat na projekty ma zostać wydane 10 miliardów dolarów. Obecnie w Sudanie Południowym jest jeden most drogowy na Nilu Białym oraz około 200 km asfaltowej drogi prowadzącej od ugandyjskiej granicy do stolicy. Reszta to drogi gruntowe, z których spora część przejezdna jest jedynie sezonowo. Według rządowych założeń wyasfaltowane mają zostać kolejno następujące drogi:

  1. Juba-Terakeka-Awerial-Ramciel-Yirol-Rumbek-Mayendit-Bentiu-Jau plus Yirol junction-Shambe-Leer
  2. Juba-Bor-Canal Mouth-Malakal-Renk
  3. Nadapal-Kapoeta-Torit-Juba
  4. Juba-Mundri-Maridi-Yambio-Tambura
  5. Paloch-Longochok-Mathiang-Maiwut-Pagak
  6. Rumbek-Wau-Kwajok-Gogrial-Abyei-Wau-Aweil
  7. Juba-Yei-Kaya-
  8. Bor-Pibor-Okello-Pochala plus Ayod-Waat-Akobo
  9. Malakal-Nasir-Jikou
  10. Tambura-Wau-Raja-Boro Medina
  11. Kapoeta-Kessingor-Boma-Raad

Ponadto mają powstać nowe mosty na Nilu Białym w: Dżubie, Bor, Ramciel i Malakal oraz most na rzece Sobat w stanie Upper Nile. Realizacja tych śmiałych zamiarów z pewnością poprawiłaby sytuację bezpieczeństwa w kraju, jak również wymianę handlową między poszczególnymi stanami oraz sąsiednimi krajami. Czas pokaże, jak faktycznie Zobaczymy jak będzie z realizacją planów. (za Sudan Tribune)

Porozumienia Sudanów

Dodaj komentarz

Kiedy przeszło miesiąc temu wyjeżdżaliśmy z Dżuby w Addis Abebie trwała kolejna tura rozmów przedstawicieli Północy i Południa. Rozmowy trwają już ponad 4 miesiące. Po poważnym zbrojnym konflikcie, który wybuchł w marcu br., oba Sudany zostały zmuszone przez możnych tego świata do podjecia rozmów. Ku mojemu zaskoczeniu osiągnięto nawet kilka porozumień w ważnych, kluczowych kwestiach.

Po pierwsze Sudan Południowy wznowi wydobycie ropy naftowej, bo dogadał się z Chatrumem w sprawie opłat za tranzyt czarnego złota przez teytorium Północy.

Po drugie częściowo uzgodniono przebieg granicy pomiędzy obu krajami, niestety jednak najbardziej strategiczne obszary nadal pozostają sporne (np. Abyei, Mile14 i inne).

Po trzecie jest wstępna zgoda na referendum w spornym obszarze Abyei w roku 2013. Tymczasem bez szczegółów, takich jak na przykład kto będzie mógł w referendum wziąć udział, co będzie z pewnością bardzo twardym orzechem do zgryzienia.

Po czwarte Chartum zgodził się na otwarcie granic, które od wielu miesięcy pozostają zamknięte. Wpływało to bezpośrednio na dramatyczną sytuację ludzi w północnej części Sudanu Południowego, paradoksalnie zdecydowanie lepiej połączonej drogami z Sudanem Północnym niż stolicą swego kraju. Gdy wymiana handlowa zostanie wznowiona astronomiczne ceny powinny poszybować w dół. Co ciekawe przez te wszystkie miesiące choć granica była zamknięta, to jednak nie dla wszystkich była szczelna. Jakimś cudem do Dżuby docierały z Północy ciężarówki wyładowane workami z cebulą. Jednak największym absurdem wydaje mi się fakt, iż konflikt nie przeszkodził północnosudańskiej elektrowni dostarczać prąd do Renku, miasta w Sudanie Południowym. Tak czy siak, ma być lepiej. Ustalono, że zostanie otwartych 10 przejść granicznych, przy czym jak na razie nie sprecyzowano, gdzie takowe będą się znajdować.

Po piąte…

No i po szóste, na pewno jeszcze wiele miesięcy negocjacji między Sudanami, aby rozwiązać wszystkie sporne kwestie.

 

 

Rozmowy Sudanów wznowione

Dodaj komentarz

Dziś, tj. 29 maja 2012 roku dwa zwaśnione kraje: Sudan oraz Sudan Południowy wznowić miały rozmowy w etiopskiej stolicy Addis Abebie. Przez ostatnie dwa miesiące mocno zaognił się konflikt między obu Sudanami: Północ atakowała przygraniczne tereny lądem oraz bombardowała z powietrza terytorium Południa, m.in. stolicę stanu Unity – Bentiu oskarżając jednocześnie Południowców o wspieranie rebelii toczących się na Północy, w odwecie Południe zajęło i zniszczyło pola naftowe Heglig/Panthou do tej pory znajdujące się po północnej stronie granicy. Dziennikarze już zacierali ręce trąbiąc o otwartej wojnie, jednak na skutek nacisków możnych tego świata, ONZ czy też Unii Afrykańskiej, gróźb sankcji politycznych i gospodarczych, udało doprowadzić się do rozpoczęcia rozmów w spornych kwestiach, m.in. ustalenia ostatecznego przebiegu granicy, statusu jednego z Sudanów w tym drugim Sudanie, kosztów transportu ropy przez terytorium Północy itd. Zobaczmy jednak, jakie wydarzenia poprzedzają rozpoczęcie rozmów:

– hitem ostatnich dni jest z pewnością oświadczenie ONZ w sprawie ustaleń Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego w Hadze. Odwrócenie kota ogonem sprawiło, iż decyzja przyznania rejonu naftowego Heglig/Panthou Północy z 2009 roku okazała się tak naprawdę oświadczeniem, że Heglig leży poza spornym obszarem Abyei, a tym samym nie podlega Trybunałowi. Do dziś jednak nie wiadomo, gdzie tak naprawdę przynależy Heglig/Panthou. Dlaczego?

– gdyż według ustaleń porozumienia pokojowego CPA z 2005 roku granica między obu Sudanami przebiegać miała wg. mapy z momentu odzyskania przez Sudan niepodległości 1 stycznia 1956 roku. Problem w tym, że odchodząc Brytyjczycy nie zostawili żadnej takiej mapy. Długo poszukiwana mapa z 1956 roku okazała się nigdy nieistniejącą imaginacją. Choć komisja ds. granicy zgromadziła blisko 300 map Sudanu, problem wydaje się być skomplikowany, bo granice stanów były wielokrotnie zmieniane, począwszy od okresu kolonialnego aż po arabskie ingerencje w przebieg granicy po odkryciu ropy naftowej na pograniczu.

– jednym z warunków powrotu do rokowań postawionym przez międzynarodowe organizacje i kraje było wycofanie sił ze spornego regionu Abyei. Sudan Południowy wycofał wojska i policję z południowej części regionu jakiś miesiąc temu. Północ, która w maju ubiegłego roku zajęła, spaliła i splądrowała nieomal cały sporny region i okupuje go do dziś, ogłosiła wczoraj, że wycofuje swe siły. Zobaczymy, czy to jedynie klasyczna hipokryzyjna retoryka reżimu z Chartumu, czy też faktycznie SAF wycofa się z Abyei.

– w trzech regionach Północy trwają zbrojne rebelie przeciw reżimowi: w Darfurze, Południowym Kordofanie i Nilu Błękitnym

– pomimo „tradycyjnego” nakręcania spirali nienawiści przez Chartum pomiędzy plemionami pogranicza Sudanów, zarabizowane społeczności Rezeigat i Misseriya podpisały porozumienie pokojowe z ludem Dinka z regionu Aweil. Pomimo, że granica między Sudanami jest oficjalnie zamknięta – handel pomiędzy północnymi a południowymi społecznościami kwitnie. To dzięki temu mamy w stolicy – Dżubie cebulę!

–  południowa prasa donosi o wysokich rangą oficerach północnej armii SAF, którzy wysłani przez Chartum z misją do zbuntowanych prowincji Północy i dalej na Południe zdezerterowali ze swymi oddziałami i przyłączyli się do armii Południa SPLA. Ponoć w obliczu kryzysu i zagrożenia wojną także wielu rebeliantów działających na Południu przyłączyło się do SPLA.

– co dzień na ulicach Dżuby widać ciężarówki wyładowane prowiantem z transparentami „wsparcie takiej a takiej organizacji rządowej, ministerstwa, kongregacji kupieckiej dla linii frontu…”

– do dziś IOM International Organization for Migration przetransportowała drogą powietrzną do Dżuby połowę z 12 tysięcy Południowców oczekujących miesiącami w Kosti – rzecznym porcie Północy, na transport barką na Południe. W ubiegłym roku Chartum zamkną granicę i zawiesił wszelkie połączenia rzeczne z Południem, uniemożliwiając tym samym dziesiątkom tysięcy Południowców powrót do Sudanu Południowego. Chartum zażądał opuszczenia kraju przez obywateli Południa do maj 2012 roku. Szacunkowo w Sudanie przebywało na początku tego roku około pół miliona Południowców. Z kolei Dżuba nie wygania obywateli Północy, zachęcając wręcz, szczególnie w rejonie przygranicznym, do prowadzenia interesów w Sudanie Południowym.

…zobaczymy, co przyniosą rozmowy z Addis?   Sceptycznie patrząc na sprawy, cóż mogą przynieść rozmowy z rządem Omara al-Bashira, który zawsze miał i ma za nic dawane obietnice, z rządem, którego członkowie są ścigani za zbrodnie przeciw ludzkości… Czyż ten archaiczny reżim nie powinien w końcu upaść?

Minęło 48h ultimatum – hipokryzja trwa

Dodaj komentarz

W miniony piątek upłynęło 48-godzinne ultimatum postawione przez Radę Bezpieczeństwa ONZ obu Sudanom, wzywające do zaprzestania walk w rejonach przygranicznych, powrotu do rozmów i wreszcie osiągnięcie porozumień w spornych kwestiach w ciągu najbliższych 3 miesięcy. Ów plan pokojowy Unii Afrykańskiej pod egidą ONZ nazywany jest „roadmap”.

…i co? i bzdura totalna. 48 godzin upłynęło, a na Sudan Południowy (stan Unity) nadal spadają bomby. Hipokryzja Chartumu oraz zmowa milczenia organizacji międzynarodowych i możnych tego świata trwają. Przypomnę w skrócie, o czym w ciągu ostatniego roku świat się nie dowiedział bądź też nie był zainteresowany rozwojem wypadków:

– jeszcze przed proklamowaniem niepodległości Południa północnosudańska armia (SAF) wspierana przez arabskie milicje zajęła sporny, roponośny obszar Abyei. W regionie tym odbyć się miało referendum w sprawie dalszych jego losów (9 stycznia 2011 roku), jednak Północ nie dopóściła do jego organizacji. Abyei od tamtego czasu okupowane jest przez Północ, a lokalna ludność Dinka Ngok przebywa w obozach dla uchodźców na Południu.

Sudan Północny i Południowy. Ciemniejszym kolorem oznaczono prowincje Północy, gdzie toczą się zbrojne rebelie: Darfur, Kordofan Południowy i Nil Błękitny oraz rejon Abyei

– w północnych prowincjach Kordofan Południowy oraz Nil Błękitny od sierpnia/września 2011 roku trwają zbrojne rebelie przeciw władzy w Chartumie. Dziesiątki tysięcy uchodźców z tych regionów schroniło się w obozach dla uchodźców na terytorium Południa. Sytuacja w obozach jest bardzo, bardzo trudna. Na dodatek zdarza się, że z północnosudańskich antonovów spadają bomby w okolicach takich miejsc. Północ oskarża Południe o zbrojenie rebeliantów, na co nie ma jednak żadnych dowodów. Dowody są za to na łamanie praw człowieka przez wojska rządowe w objętych rebeliami prowincjach, co nie powinno specjalnie dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że gubernatorem prowincji Południowy Kordofan jest poszukiwanym, podobnie zresztą jak prezydent kraju Omar al-Bashir, przez Międzynarodowy Trybunał Karny (ICC) za zbrodnie przeciwko ludzkości – Ahmed Haroun.

– dowody są także na to, że największe grupy rebelianckie działające na Południu (w stanie Unity, Upper Nile, Jonglei) zbrojone były przez Chartum. Organizacja Small Arms Survey regularnie badała i publikowała źródła broni skonfiskowanej rebeliantom. Wyniki badań jasno pokazują, że spora część broni w rękach rebeliantów na Południu, to nowe chińskie karabiny, takie same jak w północnosudańskiej armii oraz pociski produkowane na Północy.

– ugandyjska armia ścigająca wespół z żołnierzami Unii Afrykańskiej i amerykańskimi komandosami Josepha Kony’ego i jego LRA (Lord’s Resistance Army) w Kongu DR i Republice Środkowoafrykańskiej doniosła ostatnio, że złapano członka LRA z bronią, amunicją i w mundurze używanymi w północnosudańskiej armii. Ciężko powiedzieć, czy jest to tylko polityczna przepychanka na linii Kampala-Chartum, czy też fakt? W przeszłości bezapelacyjnie zbrodnicze LRA otrzymywało wsparcie militarne i finansowe od rządu w Chartumie działając jako prochartumska bojówka na tyłach SPLA. Tym samym LRA przez lata walczyło z wojskami Sudanu Południowego jak i destablizowało sytuację w sąsiedniej Ugandzie. Kampala ostatnio jednoznacznie zapowiedziała wsparcie dla Dżuby w przypadku otwartej wojny z Północą. Choć LRA tropiona jest przez liczne, międzynarodowe siły to nadal jest aktywna w Kongu DR i RŚA, sporadycznie także w Sudanie Południowym. Wierzy się, że siły Kony’ego przemieszczają się do Darfuru Południowego. Ponadto Chartum oskarżany jest o zbrojenie koczowników Ambororo oraz zarabizowanych plemion z pogranicza obu Sudanów.

– co jednak najważniejsze północnosudańskie wojska SAF od uzyskania niepodległości przez Sudan Południowy regularnie bombardują oraz najeżdżają przygraniczne obszary. Sytuacja mocno się zaogniła pod koniec marca 2012 roku, gdy antonovy SAFu zaczęły bombardować Bentiu, stolicę stanu Unity (poza mediami, znam naoczne relacje zagranicznych pracowników organizacji humanitarnych), po którym nastąpił atak lądowy na terytorium Południa.

– wtedy to po raz pierwszy w najświeższej historii kontrofensywa SPLA zapuściła się daleko zaSAFem na Północ. Wojska Południa zajęły pole naftowe Panthou/Heglig i jednocześnie główną bazę SAFu, skąd prowadzone były działania zbrojne w sąsiednim stanie Unity. Zniszczonych bądź zajętych zostało ponad 1200 pojazdów wojskowych oraz mnóstwo innego sprzętu. Zatrzymano także eksploatację szybów naftowych, których ponowne uruchomienie potrwać może pół roku, a tym samym odcinając Sudan Północny od większości ropy, którą wydobywano na jego terenie. Okupacja Panthou/Heglig trwała 10 dni, a SPLA wycofała się z tego rejonu pod wpływem ostrych nacisków ONZ, Unii Afrykańskiej, USA, EU i innych państw.

Lokalizacja pól naftowych, ropociągu, obozowisk Misseriya i Dinka w regionie Abyei oraz Panthou/Heglig

No i tu właśnie pojawia się pytanie, dlaczego świat tak intensywnie zareagował na działania Dżuby, milcząc na temat wszystkich wcześniejszych grzechów Północy wymienionych powyżej? Dlaczego nikt nie protestował i nie groził sankcjami Północy, gdy ta zrzucała bomby i atakowała lądem suwerenny kraj? Dlaczego zatem kontrofensywa SPLA spotkała się z tak ostrą krytyką, a łamanie praw człowieka w Kordofanie Południowym i Nilu Błękitnym, czy też wyrzucanie z Północy setek tysięcy Południowców (ostateczny termin upływa 20 maja 2012 roku) odbywa się bez echa? Może najzwyczajniej w świecie nie chodzi o nic więcej jak tylko o ropę i brudne pieniądze? Wszak czarne złoto nie płynęło tylko do Chartumu, lecz przede wszystkim dalej w świat… i może właśnie to tak zabolało świat, a nie jakaś tam trudna sytuacja bóg wie gdzie, uchodźcy i głodne dzieci?

Historia porozumień w sprawie granicy regionu Abyei (za Small Arms Survey)

Żeby było ciekawiej oba Sudany uważają Panthou/Heglig za własność. Jest to oczywiście spuścizna kolonializmu, lecz także manipulowania przy podziale administracyjnym i granicach prowincji na początku lat 80. XXw., po odkryciu ropy naftowej w Sudanie. W 2009 roku Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy przyznał Heglig (wg Południowców Panthou) Północy, jednakże specjalista od spraw Sudanu dr Douglas H. Johnson uważa, iż jednoznaczne przyznanie tegoż rejonu Północy było przedwczesne i krzywdzące. W 1983 roku prawdopodobnie przerysowano granicę stanu Unity i prowincji Kordofan Południowy, tak aby budowany ropociąg znalazł się w Kordofanie. Tym samym trybunał przyznając te ziemie Północy uznał niejako czystki etniczne na Dinka Rueng, do których ongiś należały te ziemie (nazywane Panaru), oraz machlojki na mapach za słuszne. Problem jest złożony, gdyż tak jak w przypadku Abyei, pastwiska te użytkowane były przez Dinków oraz sezonowo przez zarabizowanych Misseriya.

Ciekawe jak dalej potoczy się owa niebezpieczna gra między Sudanami? Czy dlatego świat stara się wywierać silniejszą presją na Dżubie, bo wie, że z twardogłowym reżimem Bashira i tak nic nie wskóra? Czy wreszcie mają sens jakiekolwiek negocjacje z Bashirem, skoro od dekad pokazuje on,  że coś podpisać to nie oznacza dotrzymywać danego słowa.

Historia

Dodaj komentarz

Krótka historia starć Sudanów (prowincja Kordofan Południowy/ stan Unity) na przełomie marca i kwietnia. Źródło: http://www.aljazeera.com/news/africa/2012/04/20124122317572893.html

Mini-wojna na pograniczu Sudanów

Dodaj komentarz

Przez chwilę wyglądało na to, że Chartum mięknie i może dojść do porozumienia ws. tranzytu południowosudańskiej ropy do północnosudańskiego Port Sudan. Nawet sam Omar al-Bashir miał odwiedzić Dżubę w celu kontynuowania rozmów. Dostał nawet obietnicę, że podczas wizyty nie zostanie aresztowany w związku z listem gończym wydanym na niego przez Międzynarodowy Trybunał Karny (ICC).

Bashir odwołał jednak swoją wizytę w Dżubie w związku z wczorajszymi wydarzeniami na granicy Sudanów. Wg południowosudańskich mediów dwa przygraniczne rejony Sudanu Południowego: Jau i Panyakir w stanie Unity zostały zbombardowane przez SAF (Sudan Armed Forces – wojska Północy), po czym nastąpiła inwazja wojsk lądowych i arabskich milicji. SPLA odparło atak i posunęło się dalej ku północy przejmując pola naftowe Heglig. Rejon Heglig został zajęty przez wojska SAF podczas wojny domowej, zaś w 2009 roku włączony przez Stały Trybunał Arbitrażowy  (Permanent Court of Arbitration PCA) w Hadze do prowincji Kordofan Zachodni Sudanu Północnego. Nie zostały jednak podzielone złoża ropy znajdujące się pod nim i Południe nie zgadza się z tą decyzją. Jak twierdzi Dżuba, nie zamierzała ona użyć siły do odzyskania rejonu Heglig, lecz zabiegała o odzyskanie terytorium poprzez międzynarodowe instytucje.

Kolejna hipokryzja Bashira, kolejne starcia w terenie gdy przy stole mówi się o pokoju, i kto to wie co z tego wyjdzie?

Koniec głodu w Somalii – kolej na Sudan Południowy?

2 Komentarze

Na stronie internetowej Gazety Wyborczej w dniu 23/02/2012 pojawił się artykuł Wojciecha Jagielskiego pt. „Koniec klęski głodu w Somalii. Teraz głoduje Sudan„. Chciałbym odnieść się do części tekstu tyczącej Sudanu Południowego: Klęska głodu grozi najmłodszemu państwu świata, powstałemu w lipcu 2011 r. Sudanowi Południowemu. Walki zwaśnionych ludów o pastwiska i wodopoje, a także polityczne spory o władzę przekształcają się coraz bardziej w wojnę domową, podsycaną przez wrogi Południu Chartum, stolicę Sudanu. Według szacunków ONZ pomocy żywnościowej w Sudanie Południowym potrzebuje już prawie 5 mln ludzi, czyli połowa ludności kraju, a liczba ta stale rośnie.

Fakt faktem ONZ szacuje, że blisko 5 milionów ludzi zagrożonych jest w tym roku głodem, i liczba ta stanowi ponad połowę ludności Sudanu Południowego. W południowosudańskich mediach słyszy się, że liczba ludzi zagrożonych głodem wyniesie od 1/3 do 1/2 społeczeństwa ( w zależności od źródła informacji i nie wiem na czym bazują te szacunki). Jedynym stanem Sudanu Południowego, który produkuje nadwyżkę żywności jest Ekwatoria Zachodnia (Western Equatoria), problem jednak w tm, że nie ma dróg, aby tę nadwyżkę rozdysponować do potrzebujących w innych stanach. Nie wiem jak bardzo przesadzone są szacunki ONZ i NGO’sów (wszak im bardziej dramatyczna liczba, tym większe pieniądze można wyciągnąć od donorów), ale faktem jest, że w Sudanie Południowym jest mnóstwo potrzebujących, a ludzie umierają z głodu. Należałoby w tym miejscu powiedzieć co nieco o przyczynach takiej sytuacji, tym bardziej, że jest ona zupełnie odmienna od tej w Rogu Afryki. W Sudanie Południowym nie chodzi o suszę, ale raczej o sytuację polityczną i wewętrzne konflikty zbrojne. Co prawda pora sucha trwa, ale za parę miesięcy spadną deszcze i ziemia zacznie rodzić, tak jak co roku. Problem w tym, że bardzo kruche mikro-rolnictwo, które odrodziło się po wojnie, nie jest w stanie udźwignąć ciężaru nieszczęść spadających na poszczególne rejony. Graniczące z Północą tereny od maja/września (w zależności od rejonu) przyjmują uchodźców z Sudanu Północnego. W związku z toczącymi się rebeliami w prowincji Południowy Kordofan i Nil Błękitny, nierozwiązanym problemem regionu Abyei oraz kilku pomniejszych granicznych obszarów, na Południu znajduje się jakieś stokilkadziesiąt tysięcy??? (kto wie ile na prawdę?) uchodźców z Północy. Dramatyczną sytuację komplikuje fakt, że granica Północ-Południe od miesięcy pozostaje zamknięta, co sprawia, że cała północ Południa odcięta jest niemal całkowicie od dostaw żywności. Przed secesją zdecydowana większość towarów trafiała tu właśnie z Północy, natomiast obecnie transport żywności z Kenii czy Ugandy ponad tysiąc kilometrów bezdrożami Sudanu Południowego jest raczej mocno ograniczony. Najlepsza sytuacja pod tym względem jest na wschód od Nilu, gdzie w porze suchej można dostarczyć produkty z Etiopii. Zatem niemal całe pogranicze jest w kropce, zarówno lokalni mieszkańcy jak i uchodźcy, granica z Północą zamknięta, a inne korytarze transportu jeszcze nie zdążyły się rozwinąć. 

Z kolei w stanach takich jak Jonglei, Unity, Warrap (na mniejszą skalę także Lakes i Bahr el-Ghazale), w których doszło do zaognienia się konfliktów etnicznych mamy do czynienia z problemem uchodźctwa wewnętrznego IDP (Internally Displaced Person). W obawie przed uzbrojonymi bojówkami ludzie porzucali swoje wioski i uciekali w busz. Ich chaty oraz uprawy zostały zniszczone, co przy braku gotówki oznacza głód, o ile nie dostaną oni wsparcia od rządu czy też organizacji międzynarodowych. Ilu ich jest? Sto-dwieście tysięcy, kto to wie? W odniesieniu do artykułu Jagielskiego istotne jest, że NIE są to ofiary „walk zwaśnionych ludów o pastwiska i wodopoje”. To zbyt duże uproszczenie, które dawniej faktycznie miało miejsce ale na pograniczu Północ-Południe, gdzie arabscy koczownicy w porze suchej zwykli korzystać z pastwisk i wodopojów murzyńskich ludów Południa. W tym roku nie słychać o problemach na tym tle, bo niemal całe pogranicze jest w ogniu walk. Pomimo to niektóre społeczności Południa zezwoliły na tradycyjny wypas na ich terenie, pod warunkiem ograniczenia liczby broni wśród nomadów z Północy. Natomiast w przypadku konfliktów, o których mowa w artykule i które mają miejsce w tym roku, NIE chodzi o pastwiska czy wodopoje. Wszystko to są akcje prowadzone przez uzbrojone młodzieżówki jednej grupy etnicznej w ramach zemsty za krzywdy wyrządzone wcześniej przez inną z grup. Ponieważ te waśnie niejednokrotnie zaczęły się kilkadziesiąt lat temu, powstała z tego samonakręcająca się spirala nienawiści. Kto dziś pamięta jak się to zaczęło? Czy naprawdę tak jak w przypadku konfliktu Lou Nuer i Murle, od dwóch byków zakleszczonych rogami w latach pięćdziesiątych, z których jeden jakoby musiał zginąć? Może, problem w tym, że zemsty nie mają końca, a w związku z ogromną ilością broni na południowosudańskiej prowincji akcje odwetowe koszą coraz większe żniwo. W Jonglei zginęło od początku pory suchej ponad 1200 osób, uprowadzono stokilkadziesiąt tysięcy sztuk bydła, oraz setki kobiet i dzieci. Rozchodzi się właśnie o głęboko zakorzenioną w tradycji wendettę, potrzebę zdobywania bydła na wiano (młodzi nie mają pracy, ale mają broń, stąd najprostsza droga do małżeństwa przez podjazdy po bydło), a przy okazji porywanie kobiet i dzieci. Rząd uchwalił ostatnio tymczasową konstytucję dla stanu Jonglei, organizowane sa pojednawcze spotkania, wkrótce ma zacząć się kolejna akcja rozzbrojeniowa Jonglei itd., ale droga do ostatecznego rozwiązania powyższego problemu wydaje się jeszcze daleka. Tymczasem w związku z sytauacją zagrożonych głodem są setki tysięcy osób. Dodam jeszcze tylko tyle, że problem nie jest nowy i jeśli przegrzebiecie archiwa BBC czy innego serwisu to odkryjecie, że podobne historie działy się rok w rok w Sudanie Południowym w porze suchej.

Na koniec a propos ” polityczne spory o władzę przekształcają się coraz bardziej w wojnę domową, podsycaną przez wrogi Południu Chartum, stolicę Sudanu”. Nowa demokracja z całą pewnością nie jest super-demokratyczna i polityczne spory przybierają tu rozmaite ekstremalne formy, m.in. bunt obrażonych poszkodowanych w postaci rebelii przeciwko władzy w Dżubie. W ubiegłym roku udało się jednak rozbić i rozzbroić kilka najważniejszych ugrupowań rebelianckich (m.in. wyeliminowanie Gerorga Athora). Przejęta broń faktycznie została wyprodukowana na Północy, bądź też, jak np. nowe chińskie repliki AK-47 trafiła w ręce rebeliantów przez Chartum. Nie wydaje mi się jednak, aby sytuacja w tej materii prowadziła do wojny domowej, skoro udało się wyeliminować z gry najważniejszych rebeliantów. Obecnie sytuacja jest o wiele poważniejsza na pograniczu Północy i Południa, czy też na Północy: w Kordofanie Południowym i Nilu Błękitnym, aniżeli na Południu. Niemniej jednak tu też są rejony gdzie działali bądź nadal działają rebelianci, co również wpływa na sytuację żywnościową ludności.

Swoją drogą ciekawe, ile z tych wspomnianych 5 milionów zagrożonych głodem ludzi, jest zakwalifikowanych do tej kategorii dlatego, że nie mają środków, aby zakupić żywność? Sudan Południowy jest prawdopodobnie jednym z najżyźniejszych krajów Afryki i w normalnej sytuacji ludzie nigdy nie powinni cierpieć tu głodu. Zawsze byli samowystarczalni. Gdyby tylko normalność znowu zagościła tu na dłużej…

Bzdury

1 komentarz

W jednym z popularnych serwisów internetowych powieszono niedawno artykuł o Sudanie Południowym (link). Jeśli do tej pory na niego nie trafiliście, to nie kłopoczcie się, bo absolutnie nie warto. Szkoda tylko, że stek oczywistości posklejanych z newsów, wyjałowionych i przetworzonych bez sensu  przez dwudniowego turystę w Dżubie pojawia się w polskich mediach. Szukający przygód turysta-dziennikarz nagle staje się znawcą problemów Sudanu Południowego. Sęk w tym, że fakty przedstawione przez pryzmat Europejczyka, zakłamują tutejszą rzeczywistość. O co chodzi autorowi, gdy pisze o braku infrastruktury turystycznej? Przecież do licha przez prawie ostatnich 50 lat toczyła się tutaj wojna, a pierwszą drogę asfaltową poza miastem zbudowano dopiero w zeszłym roku. To tak jakby się martwić o brak coca-coli w stalinowskiej Polsce. A problem Abyei? Przecież to tylko wierzchołek góry lodowej w trudnych stosunkach Północy i Południa. A może komuś się wydaje, że pstryknięciem palcami można było rozwiązać problem transgranicznej autostrady III Rzeszy przez Pomorze. Terroryści? Wyświechtany slogan, kim są ci terroryści w Sudanie Południowym. LRA, które raczej działa poza granicami kraju w Kongo DR i RŚA, a może grupy rebelianckie „wyrastające jak grzyby po deszczu”? Tak się składa, że w ubiegłym roku udało się rozzbroić i zlikwidować sporo takich bojówek, co wcale nie jest łatwe, jak się pomyśli o braku infrastruktury (nieturystycznej). Problem tarć między grupami etnicznymi? Fakt, eskalacja przemocy w Jonglei była w tym roku większa niż zazwyczaj, ale sam problem nie jest nowy. Rok w rok w porze suchej różne grupy tradycyjnie organizowały podjazdy po bydło, uprowadzały kobiety i dzieci. Jeśli ktoś myśli, że da się ów problem rozwiązać z dnia na dzień, to chyba jest mocno naiwny. Poza tym w Sudanie Południowym nie ma 200 różnych grup etnicznych, gruba przesada!

Dlatego uogólniając irytują mnie współcześni sensacyjni dziennikarze, których artykuły ociekają krwią i wszystko jawi się w czarnych barwach. W okolicach niepodległości wszyscy jak jeden mąż tryskali hurra-optymizmem, aby po pół roku wejść na standardową dziennikarską retorykę. Najmłodszy kraj ocieka krwią, międzyplemienne waśnie, napięta sytuacja z północnym sąsiadem, nieudolny rząd, nie ma prądu, wody, ropy, dróg i jedzenia, itd.! Dziennikarskie mędrki, zastanówcie się przez moment nad waszymi czarnymi wizjami w kontekście tego, co było w południowym Sudanie przed niepodległością? Ile lat Polska odbudowywała się po wojnie? Ile zajęła nam elektryfikacja i budowa wodociągów? A drogi – do dzisiaj je budujemy, 60 lat po wojnie! A rządy? Nasz jest może najlepszy w ciągłej przepychance prawo-centro-lewo i okołosmoleńskiej, a może grecki, który doprowadził kraj do ekonomicznego upadku? Na dodatek Polska w 1945 roku była tysiąc razy w lepszej kondycji pod względem infrastruktury niż Sudan Południowy w 2005 roku. A pomyślcie, że infrastruktura to „tylko” udogodnienia, co zaś ze społeczeństwem i kulturą po tylu latach wojny? Ile tradycji, wierzeń, podań, czy też obyczajów zostało bezpowrotnie utraconych, jeśli zdamy sobie sprawę, że miliony południowych sudańczyków utraciły w tym czasie umiejętność uprawy ziemi! I co?  Wymagacie od Sudanu Południowego, że rozwiąże wszelkie problemy nagromadzone od czasów epoki kolonialnej w pół roku niepodległości? To chyba jakiś żart przedstawiać w ten sposób najmłodsze państwo świata w mediach – kpina i tania sensacja. I nie twierdzę, że władze Sudanu Południowego są idealne, bo nie są! Jest korupcja, nepotyzm, głęboko zakorzenione podziały etniczne itd., ale są tez działania i wola rozwiązywania problemów nowego kraju. Kraju, o który walczyły całe pokolenia.  II RP z pewnością też nie była idealna, potem mieliśmy III i IV RP, więc drodzy dziennikarze-turyści miejcie więcej wyrozumiałości wobec nowego państwa o domenie .ss.

I jeszcze jedno, żyjąc tu od ponad dwóch lat, widzę że całkowicie zmienia się perspektywa postrzegania medialnej rzeczywistości. Njusy przedstawiane w polskich mediach są dla mnie w tym momencie całkowicie obce i abstrakcyjne: o co ci ludzie sie kłócą, w dalszym ciągu na świeczniku katastrofa smoleńska, celebryci i zalew wypowiedzi osób znanych, z tego… że są znane, itd. Stąd pewnie mój głęboki sprzeciw wobec światopoglądowo wyświechtanych artykułów o Sudanie Południowym, bo na całe szczęście tutejsza perspektywa jest zdecydowanie głębsza niż europocentryczne wypłaszczenie problemów na portrzeby zachodnich mediów.

Pakt o nieagresji to kpina?

4 Komentarze

Całkiem niedawno oba Sudany podpisały w stolicy Etiopii Pakt o nieagresji (patrz wpis z 13/02/2012). Jeśli informacje, które pojawiły się w niektórych południowosudańskich mediach są prawdziwe to Chartum ma naprawdę tupet. Kiedy delegacja leciała na rozmowy do Addis   północnosudańska armia SAF szykowała się do ataków na Południe. W ostatnim tygodniu miały ponoć miejsce naloty oraz starcia na lądzie pomiędzy SAF a SPLA (armią Południa), w dwóch różnych stanach Sudanu Południowego: w okręgu  Kofra Kingi w Zachodnim Bahr el-Ghazal oraz okręgu Jaw w stanie Unity. Takie sobie ataki na suwerenny kraj to raczej wojna (do podobnych akcji dochodzi regularnie od momentu uzyskania niepodległości przez Południe), co nie przeszkadza politykom z Chartumu grać wszystkim po kolei na nosie podpisując równocześnie Pakt o nieagresji. Tydzień temu pisałem, że wątpię w szczerość intencji Północników, więc sam nie wiem czemu się dziwię owej perfidii. „Przywódcy rządzącej na Północy partii NCP to patologiczni kłamcy. Ich głównym modus operandi był zawsze podstęp, wprowadzanie w błąd i dezinformacja opinii publicznej oraz społeczności międzynarodowej” skwitował sekretarz informacji SPLM Bol Makueng.

Zobaczymy, czy powyższe informacje zostaną potwierdzone. Problem polega na tym, że w pogranicznym pasie nie ma niezależnych obserwatorów, dziennikarzy, działają bardzo, bardzo nieliczne organizacje humanitarne (których działanie ogranicza się zapewne do obozów dla uchodźców), stąd ciężko o weryfikację doniesień. Pewnymi faktami jest to, że wojska SAF próbowały ostatnio odciąć drogę do obozu dla uchodźców z Kordofanu Południowego położonego na terytorium Sudanu Południowego (koczuje tam ponoć jakieś 20 tysięcy osób, a wpod koniec ubiegłego roku okolice obozu zostały zbombardowane przez Północ) oraz że w Kordofanie Południowym wojska SAF zastrzeliły piętnasu pasażerów cywilnego busika.

Tymczasem rozmowy między Północą a Południem (m.in. w sprawie ropy: 36$ za transport baryłki kontra 0.69$))  utknęły w martwym punkcie, jako że Chartum nie wykazuje żadnej woli do prowadzenia negocjacji. W związku z tym Juba wycofała swoją ofertę wsparcia dla Północy w wysokości 2,6 miliarda $ w zamian za ostateczne rozstrzygnięcie kwestii spornego regionu Abyei, ostatecznego wyznaczenia granicy oraz kilku innych spraw. Minister Sprawiedliwości Sudanu Południowego wystosował też międzynarodową notę prawną grożąc konsekwencjami potencjalnym nabywcom skradzionej przez Chartum południowosudańskiej ropy. Juba śledzi losy zagrabionego „czarnego złota”, w związku z czym zostało już zatrzymanych kilka tankowców…

Zgadujcie, co to za kraj, gdzie persony poszukiwane przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie przeciw ludzkości trzymają stery władzy?  Jeden z nich jest prezydentem od dekad, drugi Ministrem ds. Humanitaryzmu… Tak, Chartum potrafi kpić sobie z całego świata, kraść i kłamać podpisując równocześnie nic dlań nie znaczące dokumenty. Stara klika partii NCP musi walczyć i już się nie zmieni, bo tylko taki świat zna. Po dwóch dekadach wojny na Południu, przenieśli się do Darfuru, gdzie do dziś sytuacja nie jest unormowana. Od pół roku rebelie trwają w  Kordofanie Południowym oraz Nilu Błękitnym. W ostatni piątek w Chartumie aresztowano ponad 300 studentów, by zapobiec planowanej demonstracji. Czy Arabska Wiosna Ludów dotrze w końcu do Sudanu? Jeśli tak, to co dalej? Prawdopodobnie kolejna Syria biorąc pod uwagę rozbudowanie przeróżnych sił wojskowo-policyjno-wywiadowczych na Północy? Zresztą może swoista „wiosna” w Sudanie już od dawna trwa, biorąc pod uwagę jak mało spokojnego kraju Chartum ma obecnie pod władaniem? Jak długo jeszcze panie Bashir, i co po tobie? Jeszcze bardziej radykalni islamscy fundamentaliści?

Older Entries