Minęło 48h ultimatum – hipokryzja trwa

Dodaj komentarz

W miniony piątek upłynęło 48-godzinne ultimatum postawione przez Radę Bezpieczeństwa ONZ obu Sudanom, wzywające do zaprzestania walk w rejonach przygranicznych, powrotu do rozmów i wreszcie osiągnięcie porozumień w spornych kwestiach w ciągu najbliższych 3 miesięcy. Ów plan pokojowy Unii Afrykańskiej pod egidą ONZ nazywany jest „roadmap”.

…i co? i bzdura totalna. 48 godzin upłynęło, a na Sudan Południowy (stan Unity) nadal spadają bomby. Hipokryzja Chartumu oraz zmowa milczenia organizacji międzynarodowych i możnych tego świata trwają. Przypomnę w skrócie, o czym w ciągu ostatniego roku świat się nie dowiedział bądź też nie był zainteresowany rozwojem wypadków:

– jeszcze przed proklamowaniem niepodległości Południa północnosudańska armia (SAF) wspierana przez arabskie milicje zajęła sporny, roponośny obszar Abyei. W regionie tym odbyć się miało referendum w sprawie dalszych jego losów (9 stycznia 2011 roku), jednak Północ nie dopóściła do jego organizacji. Abyei od tamtego czasu okupowane jest przez Północ, a lokalna ludność Dinka Ngok przebywa w obozach dla uchodźców na Południu.

Sudan Północny i Południowy. Ciemniejszym kolorem oznaczono prowincje Północy, gdzie toczą się zbrojne rebelie: Darfur, Kordofan Południowy i Nil Błękitny oraz rejon Abyei

– w północnych prowincjach Kordofan Południowy oraz Nil Błękitny od sierpnia/września 2011 roku trwają zbrojne rebelie przeciw władzy w Chartumie. Dziesiątki tysięcy uchodźców z tych regionów schroniło się w obozach dla uchodźców na terytorium Południa. Sytuacja w obozach jest bardzo, bardzo trudna. Na dodatek zdarza się, że z północnosudańskich antonovów spadają bomby w okolicach takich miejsc. Północ oskarża Południe o zbrojenie rebeliantów, na co nie ma jednak żadnych dowodów. Dowody są za to na łamanie praw człowieka przez wojska rządowe w objętych rebeliami prowincjach, co nie powinno specjalnie dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że gubernatorem prowincji Południowy Kordofan jest poszukiwanym, podobnie zresztą jak prezydent kraju Omar al-Bashir, przez Międzynarodowy Trybunał Karny (ICC) za zbrodnie przeciwko ludzkości – Ahmed Haroun.

– dowody są także na to, że największe grupy rebelianckie działające na Południu (w stanie Unity, Upper Nile, Jonglei) zbrojone były przez Chartum. Organizacja Small Arms Survey regularnie badała i publikowała źródła broni skonfiskowanej rebeliantom. Wyniki badań jasno pokazują, że spora część broni w rękach rebeliantów na Południu, to nowe chińskie karabiny, takie same jak w północnosudańskiej armii oraz pociski produkowane na Północy.

– ugandyjska armia ścigająca wespół z żołnierzami Unii Afrykańskiej i amerykańskimi komandosami Josepha Kony’ego i jego LRA (Lord’s Resistance Army) w Kongu DR i Republice Środkowoafrykańskiej doniosła ostatnio, że złapano członka LRA z bronią, amunicją i w mundurze używanymi w północnosudańskiej armii. Ciężko powiedzieć, czy jest to tylko polityczna przepychanka na linii Kampala-Chartum, czy też fakt? W przeszłości bezapelacyjnie zbrodnicze LRA otrzymywało wsparcie militarne i finansowe od rządu w Chartumie działając jako prochartumska bojówka na tyłach SPLA. Tym samym LRA przez lata walczyło z wojskami Sudanu Południowego jak i destablizowało sytuację w sąsiedniej Ugandzie. Kampala ostatnio jednoznacznie zapowiedziała wsparcie dla Dżuby w przypadku otwartej wojny z Północą. Choć LRA tropiona jest przez liczne, międzynarodowe siły to nadal jest aktywna w Kongu DR i RŚA, sporadycznie także w Sudanie Południowym. Wierzy się, że siły Kony’ego przemieszczają się do Darfuru Południowego. Ponadto Chartum oskarżany jest o zbrojenie koczowników Ambororo oraz zarabizowanych plemion z pogranicza obu Sudanów.

– co jednak najważniejsze północnosudańskie wojska SAF od uzyskania niepodległości przez Sudan Południowy regularnie bombardują oraz najeżdżają przygraniczne obszary. Sytuacja mocno się zaogniła pod koniec marca 2012 roku, gdy antonovy SAFu zaczęły bombardować Bentiu, stolicę stanu Unity (poza mediami, znam naoczne relacje zagranicznych pracowników organizacji humanitarnych), po którym nastąpił atak lądowy na terytorium Południa.

– wtedy to po raz pierwszy w najświeższej historii kontrofensywa SPLA zapuściła się daleko zaSAFem na Północ. Wojska Południa zajęły pole naftowe Panthou/Heglig i jednocześnie główną bazę SAFu, skąd prowadzone były działania zbrojne w sąsiednim stanie Unity. Zniszczonych bądź zajętych zostało ponad 1200 pojazdów wojskowych oraz mnóstwo innego sprzętu. Zatrzymano także eksploatację szybów naftowych, których ponowne uruchomienie potrwać może pół roku, a tym samym odcinając Sudan Północny od większości ropy, którą wydobywano na jego terenie. Okupacja Panthou/Heglig trwała 10 dni, a SPLA wycofała się z tego rejonu pod wpływem ostrych nacisków ONZ, Unii Afrykańskiej, USA, EU i innych państw.

Lokalizacja pól naftowych, ropociągu, obozowisk Misseriya i Dinka w regionie Abyei oraz Panthou/Heglig

No i tu właśnie pojawia się pytanie, dlaczego świat tak intensywnie zareagował na działania Dżuby, milcząc na temat wszystkich wcześniejszych grzechów Północy wymienionych powyżej? Dlaczego nikt nie protestował i nie groził sankcjami Północy, gdy ta zrzucała bomby i atakowała lądem suwerenny kraj? Dlaczego zatem kontrofensywa SPLA spotkała się z tak ostrą krytyką, a łamanie praw człowieka w Kordofanie Południowym i Nilu Błękitnym, czy też wyrzucanie z Północy setek tysięcy Południowców (ostateczny termin upływa 20 maja 2012 roku) odbywa się bez echa? Może najzwyczajniej w świecie nie chodzi o nic więcej jak tylko o ropę i brudne pieniądze? Wszak czarne złoto nie płynęło tylko do Chartumu, lecz przede wszystkim dalej w świat… i może właśnie to tak zabolało świat, a nie jakaś tam trudna sytuacja bóg wie gdzie, uchodźcy i głodne dzieci?

Historia porozumień w sprawie granicy regionu Abyei (za Small Arms Survey)

Żeby było ciekawiej oba Sudany uważają Panthou/Heglig za własność. Jest to oczywiście spuścizna kolonializmu, lecz także manipulowania przy podziale administracyjnym i granicach prowincji na początku lat 80. XXw., po odkryciu ropy naftowej w Sudanie. W 2009 roku Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy przyznał Heglig (wg Południowców Panthou) Północy, jednakże specjalista od spraw Sudanu dr Douglas H. Johnson uważa, iż jednoznaczne przyznanie tegoż rejonu Północy było przedwczesne i krzywdzące. W 1983 roku prawdopodobnie przerysowano granicę stanu Unity i prowincji Kordofan Południowy, tak aby budowany ropociąg znalazł się w Kordofanie. Tym samym trybunał przyznając te ziemie Północy uznał niejako czystki etniczne na Dinka Rueng, do których ongiś należały te ziemie (nazywane Panaru), oraz machlojki na mapach za słuszne. Problem jest złożony, gdyż tak jak w przypadku Abyei, pastwiska te użytkowane były przez Dinków oraz sezonowo przez zarabizowanych Misseriya.

Ciekawe jak dalej potoczy się owa niebezpieczna gra między Sudanami? Czy dlatego świat stara się wywierać silniejszą presją na Dżubie, bo wie, że z twardogłowym reżimem Bashira i tak nic nie wskóra? Czy wreszcie mają sens jakiekolwiek negocjacje z Bashirem, skoro od dekad pokazuje on,  że coś podpisać to nie oznacza dotrzymywać danego słowa.

Bombardowania Unity, starcia o Heglig

Dodaj komentarz

Północnosudański myśliwiec (www.gurtong.net)

Ostatni tydzień konfliktu między Północą a Południem (przegląd informacji prasowych):

– Bentiu – stolica stanu Unity było dwukrotnie bombardowane przez północnosudańskie antonovy. Bomby spadły na Bentiu oraz na Mayom county. Bezskutecznie próbowano zbombardować most na Bahr el-Ghazal, za to bomby trafiły na targowisko w Bentiu (ok. 14-tej), a także na siedzibę UN niszcząc generator i radiostację. Zginęło 10 cywili, 14 zostało rannych. Chartum oczywiście zaprzecza, jakoby wysłał bombowce nad terytorium Południa.

– Południe twierdzi, że zestrzeliło północnosudańskiego myśliwca MIG 29 nad terytorium Heglig. Jeśli to prawda, to byłby to już drugi MIG zestrzelony przez SPLA, co ciekawsze wojsko Południa nie dysponuje prawdopodobnie żadnymi rakietami przeciwlotniczymi.

– SPLA odparło też kontratak na pola naftowe Heglig i wciąż kontroluje ten teren, przyznany w 2009 roku przez Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy Chartumowi. To jednak w Heglig znajdowała się główna baza wojskowa Północy, skąd miesiąc temu rozpoczęły się ataki na Południe, które doprowadziły do zaostrzenia konfliktu.

– zatrzymanie przez SPLA eksploatacji ropy na polach Heglig zmniejszyło o ponad połowę wydobycie tego surowca przez Chartum. Ponoć ponowny rozruch pól zająłby pół roku.

– przez południowosudańskie miasta przetoczyły się fale pokojowych demonstracji popierających decyzję prezydenta Salva Kiir o niewycofywaniu wojsk z rejonu Heglig. Obszar ten wg granic z 1956 roku leżał w obrębie południowego Sudanu i był częścią obecnego stanu Unity.

– północna policja zajęłą ponato prywatne mieszkanie w Chartumie wiceprezydenta Sudanu Południowego, dr Riek’a Machar’a

– w Dżubie po staremu: nie ma prądu, paliwa na stacjach benzynowych, cementu… spokojno!

Świąteczny Shopping

1 komentarz

Kozi targ w Dżubie

Kuba cały dzień  przygotowywał samochód na nasz świąteczny  wyjazd do Ekwatorii Zachodniej – Yambio. Jesteśmy szczęśliwi, że w końcu wyrwiemy się na chwilę z gorącej Dżuby.  Za to dziś mieliśmy dość napięty program, aby domknąć wszelkie sprawy przed świętami. Ja miałam dziś zdanie specjane – zakup kozy dla naszych pracowników, aby mogli ją sobie skonsumować w święta.

Pojechałam więc pick-upem na shopping do Dżuby, najpierw na kozi targ. Mandari – to plemię, ktore zajmuje się handlem owym towarem. Po długich negocjacjach wybraliśmy odpowiednią kozę, a właściwie koziołka – duże i młode zwierzę biało-czarnej maści. Następnie próbowano nam wcisnąć jeszcze jedną kozę i może jeszcze z pięć owiec, ale w końcu odjechaliśmy. Udaliśmy się wraz z Satino – towarzyszem mojej wypraw na Konyo Konyo market, gdzie zakupiliśmy worek węgla drzewnego.

Pusty cattle camp. Paliki na placu czekają na powracające z wodopoju i wypasu bydło.

Korzystając z okazji, że mam samochód do dyspozycji zdecydowaliśmy się pojechać na drugą stronę Nilu po UWAGA! krowie łajno. Po co? Otóż nadszedł w końcu deszczowy sezon, więc po świetach organizujemy nasz nowy ogródek , gdzie będziemy sadzić warzywa, kwiaty i zioła, ale najpierw trzeba było załatwić nawóz. Pojechaliśmy więc do Gumbo,  wioski gdzie mieszkaliśmy w ubiegłym roku. Po drodze spotkaliśmy Johna Makuola – byłego, znajomego pracownika. On, jak i mój towarzysz pochodzi z plemienia Dinka, więc nie było problemu ze wskazaniem miejsca, gdzie znajduje się „cattle camp” i gdzie z pewnością znajdziemy owe łajno. Wyobrażałam sobie, że gdy tam dotrzemy to wszyscy z wioski zaczną dla nas zbierać porozrzucane łajno, ale nic bardziej mylnego… łajno już wysuszone leżało na wielkiej kupie J. Szybko załadowno je nam do worków, jednak za załadunek  musieliśmy zapłacić ekstra.

Pakowanie krowiego łajna.

Odjechaliśmy „drogą”, którą mieszkańcy kattle kampu nazywali drogą, choć był to zwyczajny ugór… dobrze mieć samochód terenowy. Ku wielkiej radości Santino spotkaliśmy też dzieciaki sprzedające mango. Sezon na mango trwa pełną gębą, tak więc kupiliśmy siatkę owoców – może z 15 sztuk. Po dobrej cenie. Zakupy się udały. Zadowoleni wróciliśmy do Dżuby, podziwiając mieniący się w promieniach słońca Nil. Santino z nostalgią wspominał rzekę, nad którą wychował się w Bahr el Gazar. Tam nauczył się pływać, tam mieszkają jego rodzice i czekają na niego krowy. Posiada ich jakieś 30 sztuk, które kiedyś wymieni na żonę. Jest on najmłodszym z rodzeńtwa i narzeka, że cena żony poszła w górę i będzie musiał uzbierać jeszcze ze 40 krów. Miły był to wyjazd. Wesołych Świąt, dla wyszystkich zakupowiczów również!

Świąteczne zakupy: koza, węgiel drzewny i nawóz.

Shopping – podsumowanie wydatków:

Koza – 370 SSP

Węgiel drzewny (duży worek) – 70 SSP

9 worków krowiego łajna – 70 SSP

Załadunek  – 10 SSP

15 sztuk mango – 5 SSP

1 PLN = ok. 1,2 SSP

Wspomnienia – bezcenne !

„Duch króla Leopolda”

Dodaj komentarz

Może pamiętacie Jądro ciemności Josepha Conrada (bodajże lekturę szkolną)? Podczas lektury książki Duch króla Leopolda. Opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce. Adama Hochschild’a napotkamy pierwowzory postaci z condradowskiej powieści, poznamy podstępy dzięki którym król Belgów założył w Afryce kolonię większą ponad 70 razy od swojego kraju, zaś od opisu realiów w jego prywatnej, kongijskiej posiadłości włosy nam się zjeżą. Szacuje się, że podczas dwudziestokilkuletnich rządów Leopolda nad Kongiem wyginęła co najmniej połowa jego populacji, jakieś 8-10 milionów ludzi! Książka ta opowiada także o próbach uświadomienia opinii publicznej zbrodni jak się tam dzieje, czyli o początkach ruchów na rzecz praw człowieka itp.

Co muszę podkreślić i wytłuścić – lektura wciąga od pierwszej strony! Nie musisz wcale interesować się Afryką, historią, koloniami czy też biografiamii monarchów, jednak z dużym prawdopodobieństwem ta książka Cię pochłonie.

Choć Sudan pojawia się w książce jedynie pobocznie, to zdecydowałem się umieścić ją na blogu ze względu na jej wysoką ocenę i przyjemność z czytania, jak również z uwagi na ciekawe historie, które możemy z niej wyłowić nt. południa Sudanu. Znajdziemy tu m.in. ciekawostkę o tym, że wojska kongijskie króla Leopolda zajęły kopalnię miedzi w Bahr el-Ghazal (dzisiejszy Sudan Południowy) oraz streszczenie ostatniej wyprawy Stanleya mającej na celu odsiecz Emina Paszy, gubernatora brytyjskiej prowincji Ekwatoria. Stanley wyruszył z Konga, przez niezbadaną dżunglę Ituri do dzisiejszego Sudanu Południowego i Ugandy. Na zakończenie nieudanej odsieczy (bo zagrożenie dawno minęło) Emin Pasza, niemiecki Żyd z obecnie naszej Nysy!, tak się wstawił na bankiecie, że pomylił okno z drzwiami na pierwszym piętrze i się połamał, w efekcie czego nie wrócił do Europy (co dla Stanleya było jeszcze większym niepowodzeniem)…

Gorąco zachęcam do lektury!

Detale:

Adam Hochschild

Duch króla Leopolda. Opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce

Przełożył Piotr Tarczyński

wydanie I (luty 2012), oprawa twarda, 464 s.

Wydawnictwo Sfery

Pakt o nieagresji to kpina?

4 Komentarze

Całkiem niedawno oba Sudany podpisały w stolicy Etiopii Pakt o nieagresji (patrz wpis z 13/02/2012). Jeśli informacje, które pojawiły się w niektórych południowosudańskich mediach są prawdziwe to Chartum ma naprawdę tupet. Kiedy delegacja leciała na rozmowy do Addis   północnosudańska armia SAF szykowała się do ataków na Południe. W ostatnim tygodniu miały ponoć miejsce naloty oraz starcia na lądzie pomiędzy SAF a SPLA (armią Południa), w dwóch różnych stanach Sudanu Południowego: w okręgu  Kofra Kingi w Zachodnim Bahr el-Ghazal oraz okręgu Jaw w stanie Unity. Takie sobie ataki na suwerenny kraj to raczej wojna (do podobnych akcji dochodzi regularnie od momentu uzyskania niepodległości przez Południe), co nie przeszkadza politykom z Chartumu grać wszystkim po kolei na nosie podpisując równocześnie Pakt o nieagresji. Tydzień temu pisałem, że wątpię w szczerość intencji Północników, więc sam nie wiem czemu się dziwię owej perfidii. „Przywódcy rządzącej na Północy partii NCP to patologiczni kłamcy. Ich głównym modus operandi był zawsze podstęp, wprowadzanie w błąd i dezinformacja opinii publicznej oraz społeczności międzynarodowej” skwitował sekretarz informacji SPLM Bol Makueng.

Zobaczymy, czy powyższe informacje zostaną potwierdzone. Problem polega na tym, że w pogranicznym pasie nie ma niezależnych obserwatorów, dziennikarzy, działają bardzo, bardzo nieliczne organizacje humanitarne (których działanie ogranicza się zapewne do obozów dla uchodźców), stąd ciężko o weryfikację doniesień. Pewnymi faktami jest to, że wojska SAF próbowały ostatnio odciąć drogę do obozu dla uchodźców z Kordofanu Południowego położonego na terytorium Sudanu Południowego (koczuje tam ponoć jakieś 20 tysięcy osób, a wpod koniec ubiegłego roku okolice obozu zostały zbombardowane przez Północ) oraz że w Kordofanie Południowym wojska SAF zastrzeliły piętnasu pasażerów cywilnego busika.

Tymczasem rozmowy między Północą a Południem (m.in. w sprawie ropy: 36$ za transport baryłki kontra 0.69$))  utknęły w martwym punkcie, jako że Chartum nie wykazuje żadnej woli do prowadzenia negocjacji. W związku z tym Juba wycofała swoją ofertę wsparcia dla Północy w wysokości 2,6 miliarda $ w zamian za ostateczne rozstrzygnięcie kwestii spornego regionu Abyei, ostatecznego wyznaczenia granicy oraz kilku innych spraw. Minister Sprawiedliwości Sudanu Południowego wystosował też międzynarodową notę prawną grożąc konsekwencjami potencjalnym nabywcom skradzionej przez Chartum południowosudańskiej ropy. Juba śledzi losy zagrabionego „czarnego złota”, w związku z czym zostało już zatrzymanych kilka tankowców…

Zgadujcie, co to za kraj, gdzie persony poszukiwane przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie przeciw ludzkości trzymają stery władzy?  Jeden z nich jest prezydentem od dekad, drugi Ministrem ds. Humanitaryzmu… Tak, Chartum potrafi kpić sobie z całego świata, kraść i kłamać podpisując równocześnie nic dlań nie znaczące dokumenty. Stara klika partii NCP musi walczyć i już się nie zmieni, bo tylko taki świat zna. Po dwóch dekadach wojny na Południu, przenieśli się do Darfuru, gdzie do dziś sytuacja nie jest unormowana. Od pół roku rebelie trwają w  Kordofanie Południowym oraz Nilu Błękitnym. W ostatni piątek w Chartumie aresztowano ponad 300 studentów, by zapobiec planowanej demonstracji. Czy Arabska Wiosna Ludów dotrze w końcu do Sudanu? Jeśli tak, to co dalej? Prawdopodobnie kolejna Syria biorąc pod uwagę rozbudowanie przeróżnych sił wojskowo-policyjno-wywiadowczych na Północy? Zresztą może swoista „wiosna” w Sudanie już od dawna trwa, biorąc pod uwagę jak mało spokojnego kraju Chartum ma obecnie pod władaniem? Jak długo jeszcze panie Bashir, i co po tobie? Jeszcze bardziej radykalni islamscy fundamentaliści?

„Co to za Coś” – Dave Eggers

Dodaj komentarz

Gorąco polecam! Wciągająca lektura, która mimochodem pozwoli Wam poznać historię drugiej wojny domowej w Sudanie, SPLA i Sudanu Południowego oraz tzw. pokolenia Zagubionych Chłopców. Książka stanowi fabularyzowaną biografię Valentino Achak Deng’a pochodzącego z najliczniejszej w Sudanie Południowym grupy etnicznej – Dinka, z miasteczka Marial Bai w stanie Północny Bahr el-Ghazal. Radosne dni dziećiństwa zostają brutalnie ucięte przez wybuch wojny domowej w roku 1983 oraz najazdy zislamizowanych milicji z Północy. Ucieczka i wygnanie trwa przez następnych 20 lat. Deng’owi udaje się dotrzeć do obozu uchodźców w Etiopii, następnie do Kakumy w północnej Kenii, a wreszcie do USA. Mrożące krew w żyłach i wzruszające historie zawarte na kartach książki opowiadają losy całego pokolenia Zagubionych Chłopców, wyrwanych z dziećiństwa przez okrucieństwa wojny. Szacuje się, że w trwającej od 1983 do 2005 roku wojnie między Północą a Południem życie straciło około dwa i pół miliona osób, a drugie tyle uciekło ze swoich domostw chroniąc się w sąsiedniej Etiopii, Kenii, Ugandzie bądź na Północy.

Zyski ze sprzedaży książki przekazywane są na Valentino Achak Deng Foundation, realizującej m.in. programy rozwojowe w Północnym Bahr el-Ghazal.

Na okładce książki przeczytamy:

Oto opowieść o niezwykłej odwadze i wytrwałości w obliczu jednej z najokrutniejszych wojen w historii świata. Bohater tej wstrząsającej powieści, Valentino Achak Deng, był jednym z tysięcy dzieci zwanych Straconymi Chłopcami, którzy musieli opuścić wioski w Sudanie i przewędrować pieszo tysiące mil. W czasie długiej podróży zmagał się żołnierzami i rebeliantami, nalotami bombowymi i dzikimi zwierzętami, przemierzając bezkresną pustynię. Kiedy po wieloletnim pobycie w obozach dla uchodźców trafił wreszcie do Stanów Zjednoczonych, czekały na niego nowe wyzwania…
Historia opowiedziana z prawdziwie epickim rozmachem, przepojona głębokim współczuciem i niespodziewanym humorem, będąca pochwałą życia pośród szaleństwa wojny i niezapomnianą opowieścią o tragedii i tryumfie.

„Książka pomysłowa, zakrojona na szeroką skalę i przede wszystkim mająca ogromną moc oddziaływania. Co to za Coś to niezwykłe świadectwo i zarazem porażające dzieło”.

„New York Times Review”

Dave Eggers (ur. 1970 r.), amerykański pisarz, satyryk i wydawca, autor książek: Wstrząsające dzieło kulejącego geniusza, My to mamy speeda i How We Are Hungry. Kieruje McSweeney’s, kwartalnikiem i wydawnictwem, jest też współzałożycielem 826 Valencia, niedochodowej sieci młodzieżowych ośrodków literackich i krytycznych. Jego teksty publikowano w „The New Yorker”, „Esquire” i „The Believer”. W roku 2004 współprowadził UC Berkeley Graduate School of Journalism, z czego narodziła się seria książkowa „Voice of Witness”, która ma utrwalać ustne opowieści o wielkich ludzkich tragediach.

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Rok wydania: 2010

Stron: 626

Oprawa: broszurowa

Format: 135X205

Safari po południowo-sudańskich miastach?

1 komentarz

Szejkom Dubaju swego czasu odbiła palma i powstały wyspy-palmy, a nawet wyspa-glob. Trzeba przyznać, że możni z Południowego Sudanu pod względem fantazji nie ustępują im ani na krok – zamierzają od podstaw zbudować największe miasta kraju na kształt afrykańskich zwierząt oraz owoców.

Niedawno zaprezentowane plany urbanistyczne dotyczą stolic poszczególnych stanów i odnoszą się do symboli widniejących na ich flagach i godłach. Stolica Południowego Sudanu i zarazem Centralnej Ekwatorii – Juba, miałaby zostać zbudowana na kształt nosorożca, na południe od obecnego miasta. Z kolei Wau – stolica stanu Bahr el-Ghazal nosiła by kształty żyrafy, zaś Yambio, główne miasto Zachodniej Ekwatorii, ananasa.

Słonie, krokodyle, motyle… budowa takich miast z pewnością zwróci oczy całego świata na Sudan Południowy, przyciągnie turystów, no bo czy jest gdzieś na świecie kraj, gdzie można się wybrać na safari po miastach? Problemem może okazać się jednak fakt, że w całym kraju dwukrotnie większym od Polski jest aktualnie zaledwie 60 km asfaltowych dróg (i to tylko i wyłącznie w miastach).

Choć rozwiązania miejskiej przestrzeni wydają się być trafione, np. pałac prezydenta w oku bądź też oczyszczalnia ścieków pod ogonem, to niestety są jeszcze inne drobne minusy tej marzycielskiej wizji.

Przede wszystkim realizacja projektu kosztować miałaby 10 miliardów $, podczas gdy budżet Południowego Sudanu wynosi około 1,9 miliarda $, z czego nawet 98% to wpływy ze sprzedaży ropy naftowej. Na dodatek rząd w Chartumie zagroził ostatnio, że dochody z ropy, które wg porozumienia pokojowego muszą być dzielone po równo pomiędzy Południe i Północ, będą rządzie w Juba wypłacane w dinarach sudańskich, a więc walucie niewymienialnej. Uderzyłoby to bardzo w gospodarkę opartą nieomal całkowicie na imporcie. Jeśli do tego dodamy, że ponad 90% społeczeństwa żyje za mniej niż dolara dziennie, to konfrontacja wizji z rzeczywistością jest tym ostrzejsza.

Jednak kto wie? Na petrodolarach zrealizować można najdziwniejsze fantazje… a te są naprawdę oryginalne. Kiedy jednak wracam do obrazu dzisiejszej Juby, miasta nieomal bez piętrowych budynków, z zakurzonymi i zaśmieconymi ulicami, chaosem na drogach itp. i pomyślę, że miały by tu stać luksusowe osiedla, drogie hotele i parki rozrywki, na dodatek na planie nosorożca, to absolutnie sobie tego nie wyobrażam.

Niemniej jednak gorąco pozdrawiam z Rhino City – Miasta Nosorożca!