Polski akcent na drogach Juby

1 komentarz

W zeszłym roku spotkałem na jedynym w całym Sudanie Południowym moście na Nilu Białym ciężarówkę niejakiego pana Nowaka. Tym razem zaskoczyli mnie panowie Janiccy Sp.j. Ciekawe czy pan Karol i Tomasz wiedzą na jaki to koniec świata trafiła ich wywrotka?

Informacyjne smsy

1 komentarz

Ministerstwo zdrowia (MoH) w trosce o mieszkańców Sudanu Południowego prowadzi kampanie ostrzegąjacą użytkowników telefonów komórkowych przed różnymi chorobami. Komórka tu jest niezbędnym środkiem komunikacji, a z dnia na dzień zwieksza sie obszar zasiegu sieci komórkowych w całym kraju. Liczba użytkowników jest naprawdę imponujaca, niektórzy mają po 3 telefony na osobę.

Otrzymywaliśmy już smsy z prośba o mycie rąk mydłem lub zrobienie testu na HIV. Jednak ostatnio najbardziej ucieszył nas sms o treści: „Osoba, która narzeka na białego robaka wynurzającego się z ciała nie może wchodzić do zbiorników wodnych”  oraz kolejny: „Osoba, która zauważy białego robaka wynurzającego się z jej lub jego ciała powinna zgłoscić się do najbliższego punktu medycznego”.  My, na szczęście powyższych objawów nie zaobserwowaliśmy u siebie, ale na przyszłość wiemy co zrobić z robakiem gwinejskim czy też drakunkulozą:)

Góry Imatong – w chmurach Sudanu Południowego z Kazimierzem Nowakiem

Dodaj komentarz

„…a nie chcąc gnuśnieć w Juba wybrałem się ku granicy
Abisynii na wycieczkę krajoznawczą, która w obie strony wynieść miała jakieś
600 kilometrów.” Co prawda nie wiemy jak daleko w kierunku granicy dzisiejszej Etiopii dotarł Kazimierz Nowak, z pewnością jednak po drodze zawitał w Góry Imatong. Także i my nie chcemy gnuśnieć w Juba, a tym razem inspiracja do aktywności  jest przynajmniej podwójna: 80 rocznica wyruszenia Kazimierza Nowaka na Czarny Ląd oraz 2 rocznica startu sztafety jego śladami. Z tym większym zapałem my, czyli sudańsko-południowosudańsko-ugandyjskie elementy AfrykaNowaka.pl wybieramy się na „wycieczkę krajoznawczą” – naszym celem jest najwyższy szczyt Sudanu Południowego, Mt. Kinyeti vel Kipai.

Ze stolicy wyruszamy samochodem terenowym do Torit. „Droga wiodła przez bezkresną sawannę, przechodzącą miejscami w gęste lasy” pisze Nowak zachwycając się mnogością dzikiej zwierzyny. Do dziś krajobrazy niewiele się zmieniły, jednak po dużych zwierzętach ani śladu – to smutne realia kraju targanego przez blisko pół wieku wojnami domowymi. Pozostaje cieszyć się rozmaitym ptactwem, małpami, mangustami i wężami… i żywić nadzieję, że większe zwierzęta tak jak uchodźcy wrócą kiedyś do Sudanu Południowego. Nowak z pewnością wędrował do Toritu (140km) wąskimi ścieżkami pośród buszu, dziś jednak trasa ta stanowi wygodną, jak na kraj niemal całkowicie pozbawiony asfaltu, murramową drogę, której przejechanie zajmuje zaledwie około dwóch i pół godziny. Po noclegu w Toricie wyjątkowo sprawnie załatwiamy wszelkie formalności w Ministry of Tourism and Wildlife i ruszamy w góry.

Przez blisko 60 km zagłębiamy się w szeroką dolinę pomiędzy dwoma pasmami górskimi, aż osiągamy wioskę Katire. Stąd rozpoczynamy 4-dniowy trekking na najwyższy szczyt Gór Imatong. „Podchodzę wyżej. Gdy osiągam grań zbocza, niczym odrzwia jakiejś rajskiej krainy otwiera się przede mną widok tak niezwykły, że oczom wprost wierzyć nie chcę. Poniżej, na polance przeciętej wyzłoconą wschodem słońca wstęgą rzeki Kinati widzę rozległy po horyzont, przepiękny naturalny ogród zoologiczny. Są dostojne, dumne żyrafy, są potężne słonie, gazele różnych odmian, a u stoku góry ryjami przeorują ziemię potężne czarne guźce o dużych błyszczących kłach. W nurtach rzeki gramoli się potwornie tłuste cielsko hipopotama, a spłoszone pluskiem wody wodne ptactwo obsiada niczym płatki śniegu okoliczne zarośla.” I znowu krajobraz się zgadza, tylko gdzież ten ogród zoologiczny? Świat zwierząt Gór Imatong, poza wojnami domowymi doświadczył także obecości bestialskich rebeliantów LRA Josepha Kony z sąsiedniej Ugandy. Ponoć to oni, już po podpisaniu porozumienia pokojowego CPA między Północą a Południem Sudanu w roku 2005, wybili resztki tutejszej zwierzyny…

Droga na szczyt wymaga pokonania przeszło 2 tysięcy metrów różnicy wysokości na przetrzeni kilkunastu kilometrów, kilku śródgórskich kotlin, dolin rzecznych i potoków, a większość czasu w tropikalnym wilgotnym lesie podrównikowym. Pokonujemy jednak różne strefy roślinne, więc krajobraz nie jest monotonny. Początkowo mijamy jeszcze pojedyncze tukule i niewielkie pola uprawne, na których rosną orzeszki ziemne, kassawa, hibiskus, sorgo, kukurydza, trzcina cukrowa, banany… Swoją drogą trzcina cukrowa to niezły kijek trekingowy – przydatny w podpieraniu, a i popodgryzać można w drodze gdy energii zaczyna brakować. Dalej przedzieramy się przezprzewyższające nas trawska, górską sawannę drzewiastą z rozłożystymi koronami akacji, aż docieramy do największej bioabstrakcji okolicy – sztucznie zasadzonego lasu eukaliptusowego i sosnowego. Skąd tu takie coś, skąd maślaki wyglądające z runa? Sudan był kolonią brytyjską i owe hektary drzew wysadzonych „od linijki” to spuścizna po tamtych czasach. W tamtych czasach droga dochodziła ponad pół kilometra wyżej do ukrytej w dżungli rezydencji rodziny królewskiej – Gilo. Dziś kilka kilometrów serpentyn zaznacza się tylko nienaturalnymi wypłaszczeniami zboczy porośniętych dwumetrowymi trawskami. Ciekawe czy Nowak kierował się w Imatongi właśnie tą drogą?

„nagie cienie włóczą się po stokach wysoko ponad sawanną wznoszącej się góry Imatou. W ręku dzierżą oszczepy, łuki i skradają się swym myśliwskim szlakiem. Przedzierają się przez zwarty gąszcz cierniowych krzewów, przez które Europejczyk idąc, pomimo butów i ubrań krwią ocieka, a oni bosi i nadzy niczym jakieś upiory.
(…) Pod drzewem każdym, pod krzewem, wśród puszczy tajemne szmery słychać, czy to węży, czy innych mniejszych zwierząt, które słysząc zbliżające się kroki, starają się skryć jak najgłębiej.” Tak mniej więcej wygląda większość naszej drogi. Przez właściwy las podrównikowy wędrujemy nikłymi ścieżkami wydeptanymi przez zwierzęta i myśliwych. Niemal tak jak opisywał to Kazik, dwukrotnie mijamy myśliwych: nieobutych, z łukiem i strzałami, w potarganych T-shirtach i szortach… Nasz przewodnik z lokalnej grupy etnicznej Latuko wymachuje maczetą próbując wyciosać ścieżke w zwartym gąszczu roślinności. Ubrania targają kolce, parzą potężne pokrzywy i raz po raz obsiadają nas gigantyczne, krwiożercze mrówki. Na szczęście nie mają kwasu mrówkowego jak nasze, za to potrafią gryźć do krwi. Przekraczamy kolejne grzbiety i doliny, zmurszałe pnie i rwące strumienie, w tym niebywale zimny jak na wodę w Sudanie Południowym potok Kinyeti. W tropikalnym górskim lesie deszcze padaja codziennie. Do poziomu ściółki słońce przedziera się sporadycznie, ale i tak wyłapujemy kotłujące się wokół chmury, im głębiej w masyw tym bardziej intensywnie. Zaczyna padać wczesnym popołudniem, początkowo las nie przepuszcza ciężkich kropel, ale ju po chwili parasol z liści zaczyna przeciekać, mokre chaszcze kleją się do spodni i kurtek, a buty ślizgają po rozmiękniętym błocie…

… i tak do suchej nitki, i tak aż do odpowiedniego miejsca biwakowego. Nasi przewodnicy znają doskonałe miejsca – schroniska skalne w których rozpala się ognisko/a, a nagrzewane kamienie utrzymują przyjemną temperaturę przez całą chłodną na tych wysokościach noc. Od chłodu ziemi chronią zaś górali Latuko antylopie skóry pozostawiane w jamach przez myśliwych. Nowak wspomina polowanie tak: „… gdy zajdzie już Krzyż Południa, rozjaśnia się i słychać przybliżający się z oddali tętent jakby stu koni. Łamią się gałęzie, osuwają kamienie po zboczu, a ci, którzy idą tuż przede mną, zaciskają mocniej palce na swych oszczepach, gotując się do rzutu. Wydają się jakimiś posągami zaklętymi, z hebanu wykutymi, o doskonale odtworzonej muskulaturze. Jeszcze chwila i błyszczące ostrza ze świstem przeszywają powietrze, a równocześnie pokazuje się stado pięknych antylop. Trzy śmiertelnie ranione padają z łomotem. Zostaję sam. Ludzie rozbiegają się za zranionymi.” Dziś techniki polowania modyfikowały wraz ze zmniejszającą się ilością zwierza. Sami w chaszczach nie raz łapiemy się we wnyki… na szczęście przeznaczone są dla niewielkich antylop i ledwo podrywają stopę do góry. Nasi przewodnicy znają las jak własną kieszeń dlatego, że są myśliwymi. Kiedy trafiamy na wrzeszczącą niczym kaczka antylopę złapaną w sidła bez wahania ją ubijają. „Oczy martwe, z pysków sączy się krwawa ślina.” Nic to, że towarzyszy nam dwóch strażników leśnych – sami przecież mówili, że w lesie wolno polować, bo… nie ma dużych zwierząt. Ok., dziś na kolację będzie pieczona antylopa, zaś dla mnie wyjątkowy rarytas – anty(lopia)wątróbka.

Po mozolnej wędrówce wychodzimy w końcu z dezczowego lasu na połoniny. Skałki i płowe trawy niczym nasze Bieszczady. Początek listopada 2011, ku pamięci wielkiego podróżnika Kazimierza Nowaka, który 80 lat temu wyruszył z Boruszyna pod Poznaniem ku afrykańskiej przygodzie, na pamiątkę drugiej rocznicy startu sztafety AfrykaNowaka.pl. Kinyeti (po Brytyjczykach) vel. Kipai w lokalnym języku Latuko zdobyte – GPS wskazuje 3180 m n.p.m. (to wiem ze zdjęcia, bo wszystkie inne dane w dziwnych okolicznościach przepadły:) Mniejsza z tym, jesteśmy pierwsza polską ekipą na najwyższym szczycie niepodległego Sudanu Południowego! Wcześniej zdobył go jedynie jeden nasz krajan – Szymon Kowalczyk w 2010 roku, no ale był to wtedy najwyższy szczyt Sudanu jako całości:) Mamy niebywałe szczęście, chmury się rozwiewają i możemy chłonąć południowosudańskie góry w pełnej okazałości. Widać też bardzo ciekawe tematy dla wspinaczy. Góry Imatong, pejzaż jak dla płaskiego Sudanu nieprawdopodobny! South Sudan Oyeeee!

Jakub Pająk ‘daalej pjk’

Inicjator projektu AfrykaNowaka.pl oraz lider etpów:

IV Sudan, V Sudan Południowy i V1/2 Uganda

www.sudan.info.pl

www.daalej.prv.pl

W rocznicowej wyprawie udział wzięły także:

Edyta ‘Kiwi’ Kijewska, uczestniczka etapu V – Sudan Południowy

i Agnieszka Małek, uczestniczka etapu V i pół – Uganda

oraz przewodnicy Latuko: Donato Okesa i John Loboi,

i strażnicy leśni/ochrona John Kenyi (Pajuru) i John Joseph (Latuko)

Juba, 8/11/2011

Cytaty pochodzą z książki „Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd” Wydawnictwa Sorus

Bashir grozi wojną

1 komentarz

Północnosudański prezydent Omar al-Bashir zagroził ostatnio niepodległemu Sudanowi Południowemu wojną, jeśli ów „nie skończy swoich nieustannych prowokacji”. Przemówienie miało miejsce w Ad-Damazin w prowincji Nil Błękitny, objętej od przeszło dwóch miesięcy rebelią. Następnie Bashir wraz z liczną obstawą udał się do Al-Kurmuk na granicy etiopskiej, uważanego za bastion rebeliantów lecz zajętego cztery dni wcześniej przez wojska rządowe SAF. Rebelianci twierdzą, że w ataku użyto broni chemicznej. Bezpośrednią przyczyną wybuchu powstania w prowincji Nil Błękitny było odwołanie jej gubernatora Malik Aggara należącego do opozycyjnej Chartumowi parti SPLM-N. Wywodząca się z SPLM, SPLA-N (Ludowa Armia Wyzwolenia Sudanu – Północ) powstała po secesji Południa.

Nil Błękitny jest drugą (nie licząc Darfuru i regionu Abyei) zbuntowaną prowincją Północy. Wcześniej zamieszki wybuchły w Kordofanie Południowym, po ogłoszeniu wyników, najprawdopodobniej sfałszowanych przez Chartum wyborów na sanowisko gubernatora. Siły rządowe SAF brutalnie rozprawiaja się z rebeliantami, opozycją i przy okazji niewygodnymi cywilami żyjącymi blisko ropodajnych pól. Doniesienia mówią o bombardowaniach wsi podejrzewanych o sprzyjanie rebeliantom. SPLM-N oficjalnie deklaruje walkę z reżimem NCP (National Congress Party) z Chartumu oraz ustanowienie demokracji w Sudanie Północnym. Zgodnie z porozumieniem pokojowym CPA w obydwu prowincjach miały się odbyć powszechne konsultacje na temat ich przyszłości: pozostania częścią Północy, autonomii bądź przyączenia do Południa. Nie wygląda na to, aby jakiekolwiek konsultacje nie będące farsą mogły sie tam jednak odbyć.

Chartum nieustannie oskarża Południe o wspieranie rebeliantów, choć nie ma na to żadnych dowodów. Tymczasem to raczej Południe może oskarżyć Północ o sabotaż – rozbite na Południu grupy rebelianckie wyposażone były w setki nowych karabinów chińskiej produkcji (raczej na pewno trafiły tu przez Chartum) oraz wyprodukowane w Sudanie Północnym pociski do tejże broni (napiszę o tym więcej w aktualizacji do rebelii toczących się na Południu). Kto zatem wywołał niepokoje w Kordofanie Południowym i Nilu Błękitnym? Czy to celowa gra Chartumu poszukującego pretekstu do wojny z Południem? A może kolejna akcja „oczyszczania” ropocennych obszarów z niewygodnych mieszkańców? Żeby było ciekawiej sudańska telewizja wznowiła ostatnio propagandowy program „na polach chwały”. Program emitowany był w latach 90-tych ukazując męczenników za „prawdziwą” wiarę w walce z ateistycznymi komunistami z SPLA. Po blisko dekadzie dżihadystyczna doktryna powraca, a Bashir najchętniej uczyniłby Sudan krajem opartym na najbardziej rygorystycznie rozumianym prawie szariatu…

Ile jeszcze czasu satrapa z Chartumu i niezatapialna partia NCP może rządzić Sudanem? Poszukiwany międzynarodowym listem gończym Bashir od dekad tak gospodarzy, że w najbardziej barbarzyński sposób wymordował miliony ludzi. Czy oprócz Darfuru, Kordofanu Południowego i Nilu Błękitnego w Sudanie Północnym jest jeszcze jakaś opozycja czy wszystko i wszystkich za mordę trzymają służby specjalne? Hm, skoro Bashir jeszcze nie podzielił losów Kadafiego…? Tonący brzytwy się chwyta – Bashirowi kraj się rozpadł i rozpada się dalej, czy ostatnią deską ratunku jest dla Chartumu wywołanie kolejnej wojny?