Fotoreportaż – Dinka – Traveler 04/2014

Dodaj komentarz

„Pasterze z początku czasu” – fotoreportaż o życiu Dinków opublikowany w kwietniowym Travelerze http://www.national-geographic.pl/biezace-wydania/1/2014/169/

„Archanioły i szakale”

1 komentarz

 Archanioły_i_szakaleNa obwolucie reportażu Kazimierza Dziewanowskiego przeczytamy: Książka to szczególna: mówi o Nubii – tej sprzed czterdziestu wieków i o tej z roku 1963, zagrożonej potopem. Jest to opowieść o trudnej pracy polskich archeologów, o i ich osiągnięcia, o słynnych odkryciach w Faras, które stały się sensacją światowej miary. 

Lektura zaznajomi nas z historią Nubii, czyli dzisiejszego pogranicza egipsko-sudańskiego, od czasów najdawniejszych, aż po lata 60. XX wieku. Jest tu i o prezydencie Nasserze, nacjonalizacji kanału sueskiego, wojnie sześciodniowej itp. wydarzeniach, choć stanowią one jedynie tło dla głównego wątku książki – działalności polskich archeologów w Nubii i ratowaniem jej zabytków przed „potopem”, wywołanym budową Wysokiej Tamy Asuańskiej. Dziś swoistym folklorem będą z pewnością akapity o realiach podróżowania w czasach PRLu, czy też zimnowojenna propaganda marksistowska… niemniej jednak ciekawie poczytać o naszych archeologach i tamtych dniach.

Czarny chrystianizm – G.J. Kaczyński

Dodaj komentarz

Książka Grzegorza J. Kaczyńskiego pt. Czarny chrystianizm. Ze studiów nad ruchami afrochrześcijańskimi.dotyczy ruchów religijnych, w których strukturze doktrynalnej centralną rolę pełni idea Jezusa Chrystusa w powiązaniu z wybranymi elementami tradycji afrykańskiej. Ruchy takie zaczęły powstawać w Afryce w połowie XIX wieku, na szerszą zaś skalę od początku wieku XX. W roku 1990 w Afryce działało ponad 8000 ruchów religijnych w nurcie afrochrześcijaństwa zrzeszając ponad 35 milionów osób. Szacunki z tamtego okresu na rok 2000 mówiły o wzroście liczby wiernych do 52 milionów. Jak to faktycznie wygląda obecnie? Choć Sudan Południowy na tle reszty Afryki jest tylko wzmiankowany na stronach tej książki, to muszę o niej wspomnieć na blogu. Jeśli ktoś z Was kiedyś zauważył w Afryce mnogość najróżniejszych kościołów o najdziwniejszych nazwach, to w tej książce może odnaleźć ich genezę.

W Sudanie Południowym wzmiankowane są tylko dwa afrochrześcijańskie ruchy religijne: jeden powstały w 1937 roku wśród Azande oraz drugi Episcopal Praisers wśród plemion Kuku i Kakwa. Ponadto w Ugandzie wśród plemion z pogranicza Sudanu i Ugandy wystąpiły ruchy Trumpeters (Praisers) wśród Kakwa oraz The Chosen Evangelical Revival wśród Acholi. Skąpe dane z początku lat 90-tych na temat ruchów tego typu w Sudanie są m.in. wynikiem faktu, że był to akurat środek wojny w południowym Sudanie. Nie wiadomo, czy do podpisania porozumienia pokojowego między Sudanami było więcej afrochrześcijaństwa na Południu, z całą jednak pewnością później nastąpiła eksplozja. Dziś w Dżubie oraz innych miastach, miasteczkach i wsiach Sudanu Południowego znajdziemy dziesiątki, jeśli nie setki najróżniejszych kościołów i zgromadzeń religijnych. Jest oczywiście Kościół Katolicki, Luteranie, Kościół Anglikański, Prezbiterianie, Świadkowie Jehowy, Zielonoświątkowcy, lecz także kościoły czysto afrochrześcijańskie jak wywodzący się z Kenii African Independent Pentecostal Church of Africa czy Episcopal Church. Mamy też na przykład kościół Mountain of Fire and Miracles Ministries oraz International Eden Fight Church… postaram się dodawać tu najoryginalniejsze z napotkanych w Dżubie kościołów.

Punkty oznaczają plemiona, w których życiu religijnym ruchy afrochrześcijańskie odgrywają dominującą rolę. Wg Schism and Renewal in Africa. Oxford University Press, Nairobi-Addis Abeba-Lusaka 1968 (za http://archiwum.wiz.pl/1998/98014300.asp)

Szczegóły książki:

Grzegorz J. Kaczyński –  Czarny chrystianizm. Ze studiów nad ruchami afrochrześcijańskimi.

Wydawnictwo Naukowe PWN

Warszawa 1994

Stron 274

Zawiera rozdziały:

I. Syndrom afrykański (na styku tradycyjnej Afryki z chrześcijańską Europą)
II. Poprzednicy afrochrystianizmu (z lektury kronik o dawnym Królestwie Konga)
III. Afrochrystianizm w perspektywie historyczno-statystycznej
IV. Typologia afrochrystianizmu
V. Separatyzm i profetyzm
VI. Afrochrystianizm jako zjawisko społeczne

Nota metodologiczna
Indeks osób
Wykaz ruchów, kościołów i wspólnot afrochrześcijańskich
Summary.

PS. Postanowiłem umieszczać na blogu także tytuły związane z Sudanem, które tylko przejrzałem, a nie przeczytałem od deski do deski – stąd brak wypunktowania w Afrykach.

Czary skuteczniejsze niż policja!

Dodaj komentarz

Jak donosi dzisiejsza prasa, w Masiya koło Yambio (Zachodnia Ekwatroria) ujęto złodzieja… i nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby aresztowania dokonała policja, lokalna społeczność, bądź przypadkowy przechodzień. Stało się jednak inaczej. Poszkodowana właścicielka restauracji zwróciła się do czarownika, który rzucił  „wężowy czar”. Po trzech dniach u czarownika zjawił się delikwent z owiniętym wokół szyi półtorametrowym wężem. W obecności policji z jego kieszeni wyciągnięto skradzioną wcześniej gotówkę. Nawet po odczarowaniu złodzieja nie mógł on podnieść się z klepiska.

Co prawda wg różnych gazet różnica w skradzionej kwocie jest znacząca, 160SSP vs. 150,000SSP, jednak pozostałe fakty się pokrywają, wszystkie poparte relacjami naocznych świadków! To niejako odpowiada na  pytanie postawione przezemnie przy okazji recenzji książki Czary, wyrocznie i magia u Azande E.E. Pritchard’a. Tak, magiczne tradycje i wiara w czary wśród Azande są wciąż żywe!

Article from The New Nation, 20/03/2012

Article from The New Times, 20/03/2012

„Duch króla Leopolda”

Dodaj komentarz

Może pamiętacie Jądro ciemności Josepha Conrada (bodajże lekturę szkolną)? Podczas lektury książki Duch króla Leopolda. Opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce. Adama Hochschild’a napotkamy pierwowzory postaci z condradowskiej powieści, poznamy podstępy dzięki którym król Belgów założył w Afryce kolonię większą ponad 70 razy od swojego kraju, zaś od opisu realiów w jego prywatnej, kongijskiej posiadłości włosy nam się zjeżą. Szacuje się, że podczas dwudziestokilkuletnich rządów Leopolda nad Kongiem wyginęła co najmniej połowa jego populacji, jakieś 8-10 milionów ludzi! Książka ta opowiada także o próbach uświadomienia opinii publicznej zbrodni jak się tam dzieje, czyli o początkach ruchów na rzecz praw człowieka itp.

Co muszę podkreślić i wytłuścić – lektura wciąga od pierwszej strony! Nie musisz wcale interesować się Afryką, historią, koloniami czy też biografiamii monarchów, jednak z dużym prawdopodobieństwem ta książka Cię pochłonie.

Choć Sudan pojawia się w książce jedynie pobocznie, to zdecydowałem się umieścić ją na blogu ze względu na jej wysoką ocenę i przyjemność z czytania, jak również z uwagi na ciekawe historie, które możemy z niej wyłowić nt. południa Sudanu. Znajdziemy tu m.in. ciekawostkę o tym, że wojska kongijskie króla Leopolda zajęły kopalnię miedzi w Bahr el-Ghazal (dzisiejszy Sudan Południowy) oraz streszczenie ostatniej wyprawy Stanleya mającej na celu odsiecz Emina Paszy, gubernatora brytyjskiej prowincji Ekwatoria. Stanley wyruszył z Konga, przez niezbadaną dżunglę Ituri do dzisiejszego Sudanu Południowego i Ugandy. Na zakończenie nieudanej odsieczy (bo zagrożenie dawno minęło) Emin Pasza, niemiecki Żyd z obecnie naszej Nysy!, tak się wstawił na bankiecie, że pomylił okno z drzwiami na pierwszym piętrze i się połamał, w efekcie czego nie wrócił do Europy (co dla Stanleya było jeszcze większym niepowodzeniem)…

Gorąco zachęcam do lektury!

Detale:

Adam Hochschild

Duch króla Leopolda. Opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce

Przełożył Piotr Tarczyński

wydanie I (luty 2012), oprawa twarda, 464 s.

Wydawnictwo Sfery

Czary, wyrocznie i magia u Azande

1 komentarz


Książka Czary, wyrocznie i magia u Azande słynnego brytyjskiego antropologa Edwarda E. Pritchard’a (ucznia Seligmana i Malinowskiego) opowiada o pewnych bardzo specyficznych zagadnieniach społecznych wśród grupy etnicznej Zande (Azande). Choć lektura wymaga lekkiego wysiłku intelektualnego podczas czytania, to jednak przenosi nas do południowo-zachodniego Sudanu Południowego lat 20. XX wieku, pośród zandyjskich czarowników, czarnoksiężników, książąt czy też prostych ludzi, a wszędzie wokoło unoszą się czary i magia. Pritchard spędził wśród Azande 20 miesięcy, żył w chacie pomiędzy nimi, nauczył się ich języka, chodził z nimi na polowania, lepił garnki oraz uczestniczył w magicznych ceremoniach. We wspomnieniach z pracy badawczej przeczytamy: Nauczyłem się od afrykańskich ludów „pierwotnych” o wiele więcej, niż oni nauczyli się ode mnie, więcej niż kiedykolwiek nauczyłem się w szkole. Nauczyłem się czegoś o odwadze, wytrzymałości, cierpliwości, pogodzeniu z losem i wyrozumiałości.

Oprócz ciekawostek bezpośrednio związanych z tematem książki, jak np. szukanie porady u zandyjskich wyroczni: trucizny, termitów, stosów patyczków lub deseczki do pocierania, społecznych funkcji czarów, obrzędów, znachorstwa, czy też przygotowywania i zażywania „leków” mających chronić przed czarami bądź objawiać to co ukryte, w pamięci utkwiła mi pewna anegdota z życia Pritcharda. Otóż jako młody student, przed wyruszeniem na swoją pierwszą wyprawę do Afryki Środkowej, próbował dowiedzieć się od doświadczonych naukowcó jak właściwie powinno prowadzić się terenowe badania antropologiczne. Od każdego z autorytetów usłyszał co innego: Nie rozmawiaj z informatorem dłużej niż dwadzieścia minut, jeśli bowiem ty nie znudzisz się przez ten czas, to on się znudzi (Westermark), Należy zawsze zachowywać się jak dżentelmen (Haddon), Bierz 10 granów chininy każdej nocy i trzymaj się z dala od kobiet (Seligman), Nie przejmuj się piciem brudnej wody, bo wkrótce i tak się na nią uodpornisz (Flinders Petrie), by w końcu od Malinowskiego usłyszeć: Nie wygłupiaj się Pan. Swój człowiek, słowiańska dusza;)

Niestety do dziś nie dotarłem do Ekwatorii Zachodniej, gdzie żyją Azande, więc ciężko mi powiedzieć jak intensywnie fruwają tam czary obecnie i jak działają zandyjskie „leki”. Postaram się sprawdzić…

Edward E. Evans-Pritchard
Czary, wyrocznie i magia u Azande

(Witchcraft, Oracles and Magic Among the Azande)
Przełożył Sebastian Szymański
Wstęp Joanna Tokarska-Bakir
wydanie I, oprawa miękka, 235 s.

Państwowy Instytut Wydawniczy (www.piw.pl)

Od wydawcy:

Książka Edwarda E. Evansa-Pritcharda jest owocem dwudziestu miesięcy pionierskich badań antropologicznych prowadzonych wśród ludu Azande w północno-środkowej Afryce. Pritchard nauczył się ich języka Azande, chodził z nimi na polowania, lepił garnki, radził się miejscowej wyroczni. Bardzo wcześnie spostrzegł, że sposób, w jaki Afrykanie organizują swoje życie społeczne, nie różni się w sensie funkcji od reguł, które z ukrycia zarządzają życiem angielskich gentlemanów. Był pierwszym antropologiem, który podważał tezę głoszącą istnienie zasadniczej różnicy między mentalnością ludów pierwotnych a mentalnością ludów cywilizowanych.

„Karawana kryzysu”

Dodaj komentarz

„Karawana kryzysu. Za kulisami pomocy humanitarnej” autorstwa Lindy Polman to bez wątpienia lektura godna polecenia wszystkim, którzy sięgają do swoich kieszeni w obliczu medialnie nagłośnionych kataklizmów, głodu, wojen i wszelkich innych nieszczęść dotykających świat. Na podstawie przykładów akcji humanitarnych z różnych zakątków świata, od Bałkanów przez Darfur do Rwandy, czy też od Haiti po Afganistan, autorka obnaża patologie humanitarnego światka. We wstępie Janina Ochojska-Okońska, szefowa PAH, pisze „To książka o tym, jak nie powinno udzielać się pomocy i jakie zagrożenia związane są z jej masowością”. Szkoda, że książka naświetla tylko negatywne działania organizacji humanitarnych, gdyż w całym oceanie ich akcji z pewnością znalazło by się sporo potrzebnych i wartościowych działań. Pomimo jednostronności wizji, na prawdę warto sięgnąć po tę pozycję, aby uświadomić sobie jak masowym zjawiskiem jest pomoc humanitarna i jakie konsekwencje mogą z tego wynikać.

„Karawana kryzysu” zawiera także przykłady działalności organizacji humanitarnych w Sudanie: w Sudanie Południowym podczas wojny domowej 1983-2005 oraz w zachodnim Sudanie, w Darfurze. I tu rodzą się pytania: czy bez pomocy humanitarnej podczas wojny domowej pisałbym dziś z niepodległego Sudanu Południowego, czy SPLA miała by siłę walczyć przez przeszło dwie dekady, czy doszłoby do masakry na tle polityczno-etnicznym, czy bez pomocy zginęłoby więcej czy mniej niż 2 miliony południowych cywilów, itd.? Z całą pewnością pomoc humanitarna w dużym stopniu przyczyniła się do ostatecznej wygranej Południowców i niepodległości, ale też wywindowała ceny w stolicy najmłodszego państwa świata do niewyobrażalnego pułapu, bo tabuny humanitarystów potrzebują lokali, samochodów, restauracji, rozrywek… a niestety w Dżubie nie było tego wszystkiego za dużo. Dzień po dniu mijając setki białych „pomocowych” landcruizerów na ulicach Dżuby zastanawiam się, co ci wszyscy ludzie tak naprawdę robią w tym momencie dla tego kraju?

Wydawnictwo Czarne 2011, 306 stron – link do recenzji

„Skradzione Anioły”

Dodaj komentarz

Książka Kathy Cook Skradzione Anioły. Porwane dziewczęta Ugandy. przedstawia prawdziwą historię 30 uczennic uprowadzonych w 1996 roku przez rebeliantów z Bożej Armii Oporu (LRA). Choć atak na katolicką szkołę położoną koło Liry w północnej Ugandzie nie był ani pierwszym, ani ostatnim porwaniem dzieci przez LRA, to jednak dopiero dzięki aktywności rodziców porwanych dziewczynek świat zwrócił uwagę na tragedię rozgrywającą się w Acholilandzie, czyli na pograniczu Ugandy i Sudanu Południowego. Książka stanowi sfabularyzowany zbiór doniesień medialnych i wywiadów z lat 1996-2008, i stanowi dobrą, lecz mrożącą krew w żyach lekturę. LRA pod przywództwem nawiedzonego lidera Josepha Konyego stanowiła w swoim czasie największą dziecięcą armię świata. Codziennością były porwania, wyszukane tortury, bestialskie morderstwa, terror na ludności cywilnej, gwałty, grabieże, niewolnictwo seksualne… Szacuje się, że rebelianci LRA w ciągu kilkunastu lat działalności uprowadzili od 45 do 60 tysięcy dzieci! Książka obnaża też kulisy polityki na różnych szczeblach, w szczególności USA, Sudanu, Ugandy, czy też ONZ, która to przez lata hamowała procesy pokojowe w południowym Sudanie i północnej Ugandzie. Niestety poszukiwany przez Międzynarodowy Trybunał Karny Joseph Kony z niedobitkami swojej armii wciąż pozostaje na wolności terroryzując obecnie pogranicze Republiki Środkowoafrykańskiej, Demokratycznej Republiki Konaga oraz Sudanu Południowego, gdzie pojedyncze ataki zdarzają się w stanie Ekwatoria Zachodnia.

„Co to za Coś” – Dave Eggers

Dodaj komentarz

Gorąco polecam! Wciągająca lektura, która mimochodem pozwoli Wam poznać historię drugiej wojny domowej w Sudanie, SPLA i Sudanu Południowego oraz tzw. pokolenia Zagubionych Chłopców. Książka stanowi fabularyzowaną biografię Valentino Achak Deng’a pochodzącego z najliczniejszej w Sudanie Południowym grupy etnicznej – Dinka, z miasteczka Marial Bai w stanie Północny Bahr el-Ghazal. Radosne dni dziećiństwa zostają brutalnie ucięte przez wybuch wojny domowej w roku 1983 oraz najazdy zislamizowanych milicji z Północy. Ucieczka i wygnanie trwa przez następnych 20 lat. Deng’owi udaje się dotrzeć do obozu uchodźców w Etiopii, następnie do Kakumy w północnej Kenii, a wreszcie do USA. Mrożące krew w żyłach i wzruszające historie zawarte na kartach książki opowiadają losy całego pokolenia Zagubionych Chłopców, wyrwanych z dziećiństwa przez okrucieństwa wojny. Szacuje się, że w trwającej od 1983 do 2005 roku wojnie między Północą a Południem życie straciło około dwa i pół miliona osób, a drugie tyle uciekło ze swoich domostw chroniąc się w sąsiedniej Etiopii, Kenii, Ugandzie bądź na Północy.

Zyski ze sprzedaży książki przekazywane są na Valentino Achak Deng Foundation, realizującej m.in. programy rozwojowe w Północnym Bahr el-Ghazal.

Na okładce książki przeczytamy:

Oto opowieść o niezwykłej odwadze i wytrwałości w obliczu jednej z najokrutniejszych wojen w historii świata. Bohater tej wstrząsającej powieści, Valentino Achak Deng, był jednym z tysięcy dzieci zwanych Straconymi Chłopcami, którzy musieli opuścić wioski w Sudanie i przewędrować pieszo tysiące mil. W czasie długiej podróży zmagał się żołnierzami i rebeliantami, nalotami bombowymi i dzikimi zwierzętami, przemierzając bezkresną pustynię. Kiedy po wieloletnim pobycie w obozach dla uchodźców trafił wreszcie do Stanów Zjednoczonych, czekały na niego nowe wyzwania…
Historia opowiedziana z prawdziwie epickim rozmachem, przepojona głębokim współczuciem i niespodziewanym humorem, będąca pochwałą życia pośród szaleństwa wojny i niezapomnianą opowieścią o tragedii i tryumfie.

„Książka pomysłowa, zakrojona na szeroką skalę i przede wszystkim mająca ogromną moc oddziaływania. Co to za Coś to niezwykłe świadectwo i zarazem porażające dzieło”.

„New York Times Review”

Dave Eggers (ur. 1970 r.), amerykański pisarz, satyryk i wydawca, autor książek: Wstrząsające dzieło kulejącego geniusza, My to mamy speeda i How We Are Hungry. Kieruje McSweeney’s, kwartalnikiem i wydawnictwem, jest też współzałożycielem 826 Valencia, niedochodowej sieci młodzieżowych ośrodków literackich i krytycznych. Jego teksty publikowano w „The New Yorker”, „Esquire” i „The Believer”. W roku 2004 współprowadził UC Berkeley Graduate School of Journalism, z czego narodziła się seria książkowa „Voice of Witness”, która ma utrwalać ustne opowieści o wielkich ludzkich tragediach.

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Rok wydania: 2010

Stron: 626

Oprawa: broszurowa

Format: 135X205

„Wojna Emmy”

1 komentarz

Wojna Emmy

Ocena - max. 5 AfrykOcena - max. 5 AfrykOcena - max. 5 AfrykOcena - max. 5 AfrykOcena - max. 5 Afryk

 

 

„Wojna Emmy” stanowi obowiązkową lekturę dla wszystkich tych, którzy z jakichś powodów zainteresowali się Sudanem. Książka jest kluczem-wytrychem do historii i złożoności wojny domowej pomiędzy Północą a Południem w latach 80. i na początku 90. XX wieku. Ukazanie historii poprzez pryzmat autentycznego romansu pracownicy organizacji humanitarnej Emmy z dowódcą południowosudańskich rebeliantów Riekiem Macharem sprawia, że wydarzenia tamtych dni są dla nas jakby bardziej namacalne i łatwiej przyswajalne.

Deborah Scroggins w przystępny sposób przedstawiła także wcześniejszą historię Sudanu i źródła konfliktu między zarabizowanymi plemionami północy a mieszkańcami południa Sudanu. Autorka pokazała również mechanizmy działania różnorakich organizacji pozarządowych, ONZ oraz ich bezsilność wobec interesów wielkiej polityki i biznesu.

Przez kartki książki przewija się głód, utajone niewolnictwo, okrucieństwa wojny, zabójstwa i masakry, obozy dla uchodźców i pomoc humanitarna, brudna polityczna gra i brudne interesy kręcące się wokół sudańskiej ropy naftowej…

Lektura tej wartościowej książki powinna uświadomić każdemu, że świat i jego problemy nigdy nie są czarno-białe, w szczególności w przypadku tak koszmarnie wielopłaszczyznowo złożonego kraju jakim jest  Sudan.

Z okładki:

Fascynująca, prowokująca do refleksji prawdziwa historia młodej pracownicy organizacji humanitarnej, która przekroczyła niewidzialną granicę wchodząc do wnętrza świata, któremu chciała tylko pomagać.
Demaskatorska relacja na temat działalności humanitarnej i ludzi, którzy zdecydowali się ją prowadzić oraz opowieść o kobiecie, która pozwoliła się uwieść Afryce.
Miłość Emmy McCune do Afryki, jej pełne poświęcenia oddanie sudańskim dzieciom oraz olśniewająca uroda i urok osobisty już od chwili jej przybycia do południowego Sudanu odróżniały ją od innych członków misji humanitarnych. Nikt się jednak nie spodziewał, że zdecyduje się poślubić lokalnego watażkę – człowieka, który zdawał się uosabiać wszystko to, czemu starała się przeciwstawić – i że zaangażuje się w jego działania zmierzające do przejęcia kierownictwa nas całym ruchem powstańczym w południowym Sudanie.

Inne recenzje: http://www.yahodeville.com/ksiazki/index.php?page=2&szukaj=sudan

Older Entries