Powinienem był zacząć od jakiegoś wprowadzenia, streszczenia najświeższej historii, statystyk… jednak na początek podrzucę coś, co mnie urzekło w słowach, oddających urok miejsca, w którym się znalazłem.

Gwoli przypomnienia przesiaduję w Juba, stolicy autonomicznego regionu Sudanu powszechnie nazywanym Sudanem Południowym (South Sudan lub Southern Sudan). W związku ze zbliżającym się szybkimi krokami referendum ws. niepodległości bądź autonomii w obrębie Sudanu, pojawiło się pytanie – jaką nazwę miałby nosić nowy kraj, jeżeli wielcy tego świata dopuścili by do tego?

Niewątpliwie jest to trudne pytanie w przypadku Południowego Sudanu, który nigdy w historii nie stanowił jednego organizmu państwowego, a na dodatek, jak większość afrykańskich krajów jest mocno niejednolity etnicznie, geograficznie i kulturowo.

Sudan Południowy (South lub Southern Sudan) jest najprostsza opcją, jednakże nie koniecznie najlepszą. Nazwa taka geograficznie wskazuje, iż jest to południowy skrawek Sudanu (tak państwa jak i fizjograficznej części Afryki), z drugiej jednak strony sugeruje związek z muzułmańskim państwem na północy, które z kolei nie koniecznie jest dobrze kojarzone na południu (poniekąd tak, jakby Polskę nazywać Polska SRR;), zaś na forum globalnym kojarzone raczej z kryzysem w Darfurze, niekończącą się wojną północ-południe, czy tez islamskim terroryzmem niż z rejonem naprawdę Czarnej Afryki.

Także używana niekiedy nazwa Nowy Sudan kieruje skojarzenia w tę samą stronę, a na dodatek jest nieco zarozumiała w stosunku do „starego” Sudanu, mogącego poszczycić się o wiele głębszymi tradycjami państwowości.

Juwama, podziemna nazwa południowego Sudanu zaczerpnięta została od dwóch pierwszych liter trzech największych miast tego rejonu: Juba, Wau i Malakal. Choć z pewnością Demokratyczna Republika Juwama ma swoich zwolenników, to osobiście nazwa ta jest dla mnie zbyt szaradziarsko-harcerska, a ponadto południowy Sudan to nie tylko trzy miasta, które na dodatek w innych realiach nigdy miastami nie zostałyby nazwane.

Kolejna propozycja to Ekwatoria. Tak też nazywają się trzy najbardziej południowe prowincje Sudanu Południowego, wraz ze stolicą Juba. Jednakże obecna autonomia składa się jeszcze z 7 innych prowincji, a na dodatek stąd do równika jeszcze ładnych parę setek kilometrów…

Ostatnio pojawiła się jednak romantyczna alternatywa nazwania rodzącego się państwa – Republika Nilu (The Nile Republic za Steve Bloomfield, “Africa United: How Football Explains Africa”). Jak dla mnie nazwa ta jest mocno pozytywna w wydźwięku, a przede wszystkim oddaje tożsamość mieszkańców Południowego Sudanu i ich ziemi. To właśnie Biały Nil przepływa przez cały kraj i wokół niego tradycyjnie oscylowało życie wielu ludzi i ich stad, a co chyba najważniejsze większość plemion Sudanu Południowego należy do grupy ludów afrykańskich zwanych Nilotami. Jest też oczywiście kilka „ale”: Niloci żyją także w innych krajach (m.in. Kenii, Ugandzie), i co istotniejsze należy pamiętać, że Egipt ma bzika na punkcie wszystkiego, co związane z Nilem, więc z pewnością nie byłby zadowolony z powstania Republiki Nilu nad „swoją” świętą rzeką… bądź co bądź to kolejne państwo, z którym trzeba by się dogadywać ws. wody dopływającej do Egiptu (chociaż akurat Biały Nil doprowadza zaledwie około 20% wody do Nilu właściwego na północ od Chartumu).

Tak czy siak osobiście dogłębnie urzeka mnie cudownie brzmiąca nazwa – Republika Nilu… a czy taki kraj ma w ogóle szansę powstać na mapie świata? Cóż, pokaże to najbliższe pół roku…

(za Reuters – Africa Blog według Andrew Heavens)